Wywiady

Centrum handlowe RAJ. Bierzcie i kupujcie tu wszyscy! – Rozmowa z Martą Guzowską

Thril­ler psy­cho­lo­gicz­ny, w któ­rym nic ani nikt nie jest tym, czym się wyda­je… Naj­now­sza książ­ka Mar­ty Guzow­skiej już za chwi­lę w księ­gar­niach, a my przed­pre­mie­ro­wo roz­ma­wia­my z autor­ką o jej naj­now­szej książ­ce “Raj”!

Mag­da­le­na Orze­chow­ska: Nie jeden, ale aż sied­miu róż­nych boha­te­rów poja­wia się w two­im nowym thril­le­rze psy­cho­lo­gicz­nym „Raj”. Wszy­scy zja­wia­ją się pew­ne­go dnia w jed­nym miej­scu – w tytu­ło­wym „Raju”…

Mar­ta Guzow­ska: Pierw­szy raz napi­sa­łam książ­kę, w któ­rej przed­sta­wia­łam te same lub nastę­pu­ją­co po sobie wyda­rze­nia z punk­tu widze­nia róż­nych osób, o bar­dzo odmien­nej psy­chi­ce. I bar­dzo mi się to podobało.
Mat­ka, jej cór­ka i przy­ja­ciół­ka, dwóch dile­rów, zło­dziej i pra­cow­nik kor­po­ra­cji. I cza­ją­ce się zagro­że­nie. Sze­ścio­ro z nich spę­dza noc w gale­rii han­dlo­wej – tytu­ło­wym „Raju”, siód­me oglą­da wyda­rze­nia z zewnątrz. Dwo­je jest prze­ko­na­nych, że ich życiu zagra­ża nie­bez­pie­czeń­stwo, jed­no chce zdo­być sła­wę, inne pie­nią­dze, ktoś coraz lepiej się bawi, a kto inny chce tyl­ko wypeł­niać porząd­nie obo­wiąz­ki. Każ­de z nich jest goto­we na wszyst­ko, żeby osią­gnąć cel. Nawet zabić…

Mag­da­le­na Orze­chow­ska: A wszyst­ko to w miej­scu publicz­nym, w cen­trach han­dlo­wych bywa­my wszy­scy, na szczę­ście tam naj­czę­ściej nie dzie­je się nic niepokojącego…

Mar­ta Guzow­ska: A ja zawsze i wszę­dzie spo­dzie­wam się kata­stro­fy! A szcze­gól­nie w zamknię­tych miej­scach, gdzie gro­ma­dzi się wie­le osób. Panicz­nie boję się takich sytu­acji. Ma to pew­nie zwią­zek z tym, że przez dwa lata miesz­ka­łam w Izra­elu i to w trud­nym okre­sie, w cza­sie dru­giej inti­fa­dy, i jestem wyjąt­ko­wo wyczu­lo­na na to, co może się zda­rzyć w tłu­mie. Gło­wa cały czas pra­cu­je, co utrud­nia mi życie, jak na przy­kład wte­dy, kie­dy mój part­ner kupił mi na uro­dzi­ny bilet na kon­cert uwiel­bia­nych prze­ze mnie Rol­ling Sto­ne­sów. Poszłam na ten kon­cert, ale do ostat­niej chwi­li zasta­na­wia­łam się, czy się nie wyco­fać. Wizja wie­lo­ty­sięcz­ne­go tłu­mu zamknię­te­go na sta­dio­nie prze­ra­ża­ła mnie tak, że budzi­łam się w nocy. A kom­plet­nie spa­ni­ko­wa­łam, kie­dy zoba­czy­łam, że ochro­nia­rze przed wej­ściem spraw­dza­ją wszyst­kich tyl­ko po łeb­kach i gdy­bym chcia­ła, mogła­bym wnieść tam bom­bę i dwa pistolety.

Mag­da­le­na Orze­chow­ska: Raj, mitycz­na kra­ina szczę­ścia, to u Cie­bie cen­trum han­dlo­we, raj kon­su­men­tów. Czy rze­czy­wi­ście zaku­py dają szczę­ście? Jak bar­dzo kon­sump­cjo­nizm i chęć posia­da­nia nas określają?

Mar­ta Guzow­ska: Dosko­na­le pamię­tam moją mło­dość jesz­cze za komu­ny, a potem za wcze­sne­go kapi­ta­li­zmu, kie­dy zaku­py nie dawa­ły szczę­ścia (chy­ba że szczę­ściem nazwie­my moż­li­wość zapew­nie­nia rodzi­nie nie­zbęd­nych do życia rze­czy), bo po pro­stu nic nie moż­na było kupić. Szczę­ścia szu­ka­li­śmy więc gdzie indziej i nie­źle nam to wycho­dzi­ło. Sama jestem zdzi­wio­na, jak bar­dzo to się zmie­ni­ło w cią­gu jed­ne­go poko­le­nia. Na pew­no ma to zwią­zek z fak­tem, że z kul­tu­ry sło­wa pisa­ne­go weszli­śmy (zno­wu!) w kul­tu­rę obra­zu, może­my więc te zaku­py poka­zać, na przy­kład w mediach społecznościowych.
Od jakie­goś cza­su mam jed­nak uczu­cie, że uczest­ni­czę w balu na Tita­ni­cu. Już wie­my, że ten sta­tek zato­nie, więc wypij­my jesz­cze po jed­nym. Już wie­my, że nad­mier­na kon­sump­cja sta­wia naszą pla­ne­tę i nasze życie na kra­wę­dzi, więc kup­my jesz­cze jed­ną sukien­kę. Bo może za chwi­lę już nas nie będzie.

Mag­da­le­na Orze­chow­ska: Jak sama pod­kre­ślasz, pra­ca pisa­rza to zaję­cie dla samot­ni­ków, trze­ba osta­tecz­nie zasiąść przy lap­to­pie, zbu­do­wać histo­rię, zna­leźć pomysł na jej opi­sa­nie. Jak czę­sto korzy­stasz z kon­sul­ta­cji, pomo­cy spe­cja­li­stów? Na koniec, gdy książ­ka się już uka­że, musisz wyjść z domu, poka­zać się. Czy łatwo jest pogo­dzić te róż­ne obli­cza bycia pisarzem?

Mar­ta Guzow­ska:  Z pomo­cy spe­cja­li­stów korzy­stam bar­dzo czę­sto i z przy­jem­no­ścią. Moż­li­wość naucze­nia się cze­goś od ludzi mądrzej­szych ode mnie to fraj­da i przy­wi­lej. A poza tym pozna­łam już przy tej oka­zji mnó­stwo wspa­nia­łych osób, któ­re mają wie­le cie­ka­wych rze­czy do powie­dze­nia. One mówią, ja słu­cham, a mózg mi się gotu­je, kie­dy wymy­śla moż­li­we zasto­so­wa­nia tej wiedzy.
A co do wyj­ścia z domu po skoń­cze­niu książ­ki i mie­sią­cach spę­dzo­nych w samot­no­ści… My, zodia­kal­ne Bliź­nię­ta, nie mamy takich dyle­ma­tów [śmiech]. Jako posia­dacz­ka dwo­istej natu­ry lubię zmia­ny, więc po skoń­cze­niu książ­ki uwiel­biam spo­ty­kać się z czy­tel­ni­ka­mi na spo­tka­niach autor­skich i gadać, gadać, gadać. A potem, kie­dy już się tym nacie­szę, uwiel­biam wró­cić do mojej sko­ru­py i skon­cen­tro­wać się na pisa­niu kolej­nej powieści.

Dzię­ku­ję za rozmowę!

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy