Dziś jest jedną z najpopularniejszych pisarek zajmujących się literaturą erotyczną w Polsce, ale zaczęła wydawać przez przypadek. Pisała hobbystycznie, aż szef przejrzał jej pliki i wyrzucił ją z pracy.
Katarzyna Nowakowska znana też jako K.N. Haner to – obok Blanki Lipińskiej – jedna z najlepiej sprzedających się polskich twórczyń literatury erotycznej. Sprzedała ponad 300 tysięcy egzemplarzy swoich powieści. W wywiadzie udzielonym z okazji premiery nowej powieści „Dyrektor generalny” opowiedziała, jak wyglądała jej droga do wydawniczego świata.
Zanim Katarzyna Nowakowska została pisarką, pracowała jako brafitterka – czyli osoba zajmująca się profesjonalnym dopasowaniem biustonosza – w centrum Warszawy. W czasie, gdy nie miała klientek, czytała książki – w ciągu kilku miesięcy ponad 100. Potem koleżanka podarowała jej „50 twarzy Greya”, a Katarzyna, wcześniej sceptyczna wobec romansów, całkowicie dała się pochłonąć fabule. Zaczęła szukać w sieci grup zrzeszających fanki i odkryła, że te dzielą się swoją twórczością, więc też spróbowała swoich sił. Pisała tak jak wcześniej czytała – w pracy, kiedy nie miała klientek.
– Szef po prostu przyjechał i mnie zwolnił. To był dla mnie duży cios, bo bardzo lubiłam tę pracę. Dobieranie odpowiedniego rozmiaru biustonosza traktowałam trochę jak misję. Dopiero po kilku latach, kiedy byłam już autorką pełną parą, dowiedziałam się od koleżanek o powodach mojego zwolnienia – opowiadała Ewie Walas z kobieta.gazeta.pl. – Szefowi po prostu nie podobało się, że „marnuję czas” w pracy zamiast pracować. Chodziło mu o to, że podłączałam pendrive do służbowego komputera i pisałam. Domyślam się tylko, że wstydził się zwrócić mi uwagę, bo wiedział przecież, o czym piszę. Z drugiej strony nie wiem, co miałam robić, kiedy nie było klientów. Przecierać dziesiąty raz półki? Dziś mnie to trochę bawi, ale wtedy to był dla mnie koniec świata.
To wtedy, pod wpływem impulsu i z desperacji, wysłała fragmenty swoich tekstów wydawcom.
– Już po tygodniu miałam pozytywną opinię. Pierwszą książkę wydałam ze współfinansowaniem, nie wiedziałam wtedy, że można inaczej. Ale byłam tak zdeterminowana, że stwierdziłam po prostu, że najwyżej utopię te pieniądze. Nie utopiłam. Zwróciło mi się już dawno z nawiązką – wyznała autorka.
Zdecydowała się na pseudonim K.N. Haner, żeby ukryć swoje personalia w tajemnicy i żeby wydawało się, że jest zagraniczną pisarką. Ale choć okazało się, że pisuje na „wstydliwe” tematy, to jedną z jej fanek została… jej niemal dziewięćdziesięcioletnia babcia!
– Rodzicom od razu przywiozłam egzemplarz, który (niestety) dorwała też moja babcia. Miała wtedy prawie 90 lat, w dodatku jest polonistką. Te pierwsze książki nie były najlepiej napisane, brakowało im też porządnej redakcji. Pamiętam, że babcia zapytała mnie wtedy, skąd mi się to wzięło. Tłumaczyłam, że w jej czasach były harlekiny, a to jest ich współczesna wersja. Wtedy jej to wystarczyło. Później przez wiele lat nie poruszała tego tematu, aż trafiła do domu spokojnej starości i zaczęła wszystkim opowiadać, że ma wnuczkę-autorkę – przyznała Katarzyna Nowakowska. – Nie mam odwagi zapytać, czy komuś pożycza, ale przez jakiś czas prosiła mnie, żeby przywieźć jej kilka egzemplarzy, żeby jej znajomi nie pomyśleli, że jest wariatką i zmyśliła sobie tę wnuczkę pisarkę. Miałam z tym duży problem, ale okazało się, że pani prowadząca terapię manualną w tym miejscu jest moją czytelniczką. I podarowała babci moją książkę. Wtedy już nie miałam wyjścia i przywiozłam kolejne egzemplarze, żeby już miała co pokazywać i że to faktycznie jej wnusia na okładce. Wiem, że babcia jest bardzo dumna i pewnie przeczytała moje książki, ale nie dyskutowałyśmy na ten temat. Nadal sobie tego nie wyobrażam.
Katarzyna Nowakowska jako K.N. Haner jest autorką niemal 20 książek, w tym cykli „Efekt Ericka” i „Niebezpieczni mężczyźni”; wydała też 5 powieści pod własnym nazwiskiem.
zdjęcie główne unsplash