Przez ponad 50 lat mężczyzna z Mettingen kolekcjonował książki i przebudowywał dom tak, by pomieścić i wyeksponować je wszystkie. Nie wiadomo, co stanie się ze zbiorem po jego śmierci.
– Ten mężczyzna musiał kochać książki! Nie ma co do tego wątpliwości – napisał o niezwykłym Niemcu Oliver Langemeyer w tekście dla „Westfälische Nachrichten”. – Kiedy Renate Abeln otwiera dom w Mettingen, wzrok pada na niezliczone książki ustawione jedna przy drugiej na specjalnie wykonanych półkach. Na wszystkich czterech piętrach, od piwnicy aż po strych: jak okiem sięgnąć, wszędzie książki.
Zmarły kolekcjoner pozostawił po sobie zbiór 60 tysięcy książek. Te wprawiły w zdumienie Renate Abeln, pracownicę socjalną i prawną opiekunkę majątku mężczyzny i jego żony, która obecnie mieszka w domu opieki.
– Nigdy czegoś takiego nie widziałam – wyznała pracownica biura wsparcia Tecklenburger Land w Mettingen, która zajęła się poszukiwaniem kogoś, kto byłby zainteresowany kupnem kolekcji.
Jako opiekunka majątku Renate Abeln zastanawia się, co powinno się stać z niezwykłym księgozbiorem. Chciałaby go sprzedać w całości, mając świadomość, że sprzedaż detaliczna byłaby wyjątkowo uciążliwa i długotrwała, a w Niemczech brak popytu na używane książki. W dodatku kobieta ma świadomość, że kolekcja jest czymś wyjątkowym. Nie chciałaby, żeby książki uległy zniszczeniu. Osoby zainteresowane kupnem zbioru mogą kontaktować się z nią mejlowo pod adresem renate.abeln@betreuungsbuero-tl.de – choć łatwo sobie wyobrazić, że cena całości może okazać się astronomiczna.
Kolekcjoner z Mettingen zbierał książki ponad 50 lat, regularnie odwiedzając targi książek. Szczególnie ważna była dla niego twórczość niemieckiego pisarza oraz tłumacza literatury anglojęzycznej Arno Schmidta – mało znanego w Polsce, specjalizującego się w eksperymentach językowych, budującego fabułę na kształt labiryntu, kierując się teorią gier, korzystającego z gier słownych oraz bogatej symboliki. W swojej twórczości Arno Schmidt krytycznie komentował niemiecką historię i teraźniejszość. Zmarły mężczyzna umieścił książki Arno Schmidta w przeszklonej gablotce. Nie dyskryminował żadnych gatunków – w kolekcji obok egzemplarzy o sporej wartości historycznej trzymał wydania kieszonkowe, obok literatury faktu – utwory zebrane Karola Maya i literaturę groszową (znaną też jako penny dreadful, to jej nazwa dała tytuł popularnemu serialowi), obok powieści – tomiki poezji.
Zmarły nie tylko kolekcjonował książki, ale też prowadził ich komputerowy katalog.
– Książki wybierał między innymi na podstawie recenzji nowych publikacji, które najwyraźniej też kolekcjonował – wyjaśnia Renate Abeln.
Bibliofilski zbiór jest unikatowy także pod tym względem, że cały dom pokrywają półki. W budynku nie ma ściany bez książek: gdy Renate Abeln odwiedzała budynek, towarzyszył jej inżynier budowlany. Obawiała się, że ciężar książek mógł wpłynąć na bezpieczeństwo budynku – kolekcjoner przymocował m.in. regały do spadzistego sufitu. One także były miejsce w miejsce wypełnione książkami, a jednocześnie egzemplarze były łatwe do wyciągnięcia. Specjalista ocenił jednak, że konstrukcja jest bezpieczna.
Artykuł z „Westfälische Nachrichten” czytaliśmy z zafascynowaniem, ale też ze smutkiem. Trudno oczekiwać, by znalazł się chętny na kupno całego zbioru, istnieje więc ryzyko, że najcenniejsze książki znajdą nabywców, a wydania kieszonkowe ulegną zniszczeniu. W dodatku kolekcja to przecież nie tylko poszczególne egzemplarze, a cały dom mieszkańca Mettingen – półki zrobione pod wymiar ścian czy pokrywające sufity. Idealną sytuacją byłoby, gdyby majątek w całości wykupiło państwo lub instytucja kulturalna. Wtedy dom kolekcjonera mógłby stać się muzeum i biblioteką w jednym. Czy jednak znajdą się chętni na ocalenie tego niezwykłego miejsca w jego oryginalnym kształcie? A jeśli tak, to czy znajdą fundusze na takie przedsięwzięcie?
Anna Tess Gołębiowska