„27 śmierci Toby’ego Obeda” Joanny Gierak-Onoszko znalazła się w reklamie informującej o współpracy Pepco z marką Sugarfree, oferującą m.in. elegancką bieliznę. O sytuacji napisał współzałożyciel Wydawnictwa Dowody na Istnienie.
Wydawnictwo Dowody na Istnienie to założona w 2014 roku oficyna działająca w ramach Fundacji Instytut Reportażu. Jego nazwa nawiązuje do zbioru reportaży „Dowody na istnienie” autorstwa Hanny Krall. Oficynę założyli reporterzy Mariusz Szczygieł i Wojciech Tochman wspólnie z Julianną Jonek-Springer, która została redaktor naczelną. Wydawnictwo specjalizuje się w literaturze czeskiej oraz w reportażu.
Nakładem Wydawnictwa Dowody na Istnienie ukazał się reportaż Joanny Gierak-Onoszko „27 śmierci Toby’ego Obeda”. To przejmująca opowieść będąca rezultatem dwóch lat spędzonych przez autorkę w Kanadzie – relacjonująca zbrodnie dokonane przez kościół oraz państwo kanadyjskie na rdzennych mieszkańcach tamtych terenów.
– Książka „zagrała” w reklamie Sugarfree i Pepco, tyle że jako wydawnictwo nie mamy z tym nic wspólnego – relacjonuje Mariusz Szczygieł na Instagramie.
Fabuła reklamy jest prosta: młody mężczyzna czyta książkę, ale odkłada ją, widząc dziewczynę w czarnej bieliźnie. To informacja o tym, że produkty firmy Sugarfree będą dostępne w asortymencie Pepco.
– Pewnie pamiętacie, że to reportaż o zbrodniach Kościoła (niejednego) i kanadyjskich władz na Inuitach, których dzieci skazano na utratę tożsamości, kultury, zdrowia a często życia. Czy książka z taką zawartością w sytuacji erotycznej gry, która ma skłonić do zakupów, znalazła się tam przypadkowo, bo ma ładną okładkę? A może celowo? On kończy lekturę o smutnej rzeczywistości i ucieka w relaks, w piękno? Może twórcy chcieli powiedzieć: nie jesteśmy idiotami i nie idealizujemy świata. Nawet w jasnym pastelowym azylu ma szansę pojawić się ciemność? A może to przekaz, który każe zostawić smutki za sobą? A może wcale nie chodzi o tę konkretną książkę, tylko o to, że seks jest lepszy niż czytanie? (Kiedyś też tak myślałem) – rozważa reporter. – A jeśli to nie rekwizytor na polecenie scenografa dał do ręki aktorowi ten egzemplarz, bo odpowiadały im kolory okładki, tylko scenarzysta z reżyserem tak cenią tę książkę, że postanowili nam pomóc? A tak! Małemu, niszowemu wydawnictwu, które w tym kryzysie, przy galopujących cenach papieru, wśród narodu niechętnego do czytania grozi upadek? Wydawnictwu, które dobijane przez duże sieci dystrybucyjne zbójecką marżą, ledwo jest w stanie zarobić na pensje, bo oczywiście chce szanować pracowników i zatrudnia ich na etatach. Wydawnictwu, które wydając „Osobisty przewodnik po Pradze” liczyło, że po tym sukcesie może wydać i sprzedać unikatową, nie do zdobycia „Pragę magiczną” Ripellino i się przeliczyło. Bo czytający wolą lekkie pióro Szczygła niż erudycyjne pióro Włocha, więc „Praga magiczna” zalega magazyn, którego koszt jest bolesny i nie wiadomo, co zrobić z zalegającymi egzemplarzami… Wydawnictwo, które chwyta się Black Friday, Black Weekend, choć to nie jego emploi, ale co może innego zrobić, jeśli cały dochód z black promocji na dowody.com idzie do jego kieszeni, bez marży dla pośredników. Fantazjuję, że tak właśnie było…
Trzeba przyznać, że sytuacja jest nietypowa. Lokowanie produktów w różnych materiałach zwykle jest obwarowane umowami, a w przypadku ich braku – sięga się po fikcyjne rekwizyty albo zgoła specjalnie stworzone marki.
Wyświetl ten post na Instagramie