Natasha Lester to bestsellerowa autorka „New York Timesa”, a „Dom na Riwierze” to jej pierwsza wydana w Polsce powieść. Praca nad książką wymagała wykonania żmudnej pracy badawczej – o jej kulisach, miłości do Francji, a także o tym, gdzie znaleźć pierwowzór do-mu na Riwierze – opowiedziała nam autorka.
„Dom na Riwierze” to wciągająca powieść oparta na prawdziwych wydarzeniach, w której miłość do sztuki skłania bohaterów do położenia na szali tego co mają najcenniejsze – własnego życia. W tej historii ogromna odwaga przeplata się nie tylko z wielkim uczuciem, ale także cierpieniem i koniecznością podejmowania rozdzierających serce wyborów. Natasha Lester umiejętnie przeplata ze sobą dwie perspektywy czasowe – losy żyjącej w czasie II wojny światowej Éliane Dufort oraz rozgrywającą się współcześnie historię Remy Lang.
Karolina Sendal: Inspiracją do napisania „Domu na Riwierze” była historia Rose Valland, kobiety która ryzykowała swoim życiem, żeby ratować bezcenne dzieła sztuki podczas II wojny światowej. Dlaczego to właśnie jej losy tak cię zafascynowały?
Natasha Lester: Czytałam wiele opowieści o odważnych ludziach, którzy współpracowali z francuskim ruchem oporu podczas II wojny, by ratować ludzkie życia. Jednak nigdy nie natknęłam się na historię kogoś, kto próbował ocalić przed nazistami dzieła sztuki, wiedząc, że grozi za to kara śmierci. Stawianie czoła wielkiemu niebezpieczeństwu, żeby przyszłe pokolenia nie utraciły kulturalnego dziedzictwa, wydało mi się bardzo bezinteresowne. Dlatego zdecydowałam się o tym napisać.
K.S.: Fabuła książki rozgrywa się we Francji, podobnie jak w niektórych z twoich poprzednich dzieł. Czemu ten kraj jest dla ciebie tak ważny?
N.L.: Przede wszystkim mówię po francusku, a w moim odczuciu znajomość języka pozwala rozwinąć miłość do kraju. Poza tym mieszkam w Australii, stosunkowo nowym kraju, który nie posiada takiej historii jak większość Europy. Nasze najstarsze budynki liczą sobie zaledwie około stu pięćdziesięciu lat. Kocham architekturę, atmosferę i legendy związane z krajami takimi jak Francja.
K.S. Książka ma dwie perspektywy czasowe. Czy z zastosowaniem tego zabiegu wiązały się jakieś trudności?
N.L: Właściwie to lubię pisać w ten sposób, ponieważ przypomina to trochę układanie puzzli. Jest wiele metod, by połączyć ze sobą wszystkie elementy narracji, ale tylko jeden okazuje się tym właściwym. Podobało mi się wyzwanie związane z nieustannym przesuwaniem scen, aż do momentu, gdy rozgrywająca się w przeszłości historia Éliane, wraz z jej misją pow-strzymania nazistów przed grabieżą dzieł sztuki, stworzyła idealną kompozycję ze współczesnymi losami Remy na Riwierze Francuskiej.
K.S.: Opowiedz nam trochę o pracy badawczej, jaką musiałaś wykonać, przystępując do pisania książki. Co stanowiło największe wyzwanie?
N.L.: Prace nad książką objęły nie tylko całą Francję, ale również archiwa na świecie. Moja podróż rozpoczęła się w Paryżu i Luwrze, gdzie udało mi się odnaleźć niektóre z kluczowych dzieł skradzionych przez Hitlera i Göringa podczas II wojny światowej, włączając w to „Astronoma” Vermeera. Następnie odwiedziłam muzeum Jeu de Paume, które było jednym z miejsc wykorzystywanych przez nazistów w procederze grabieży. Z kolei w Archiwum Narodowym w Paryżu znalazłam się liczne dokumenty dotyczące ewakuacji dzieł z Luwru oraz szczegółowy plan ratowania ich przed nazistami.
Największym wyzwaniem był fakt, że dokumenty stanowiące świadectwo kradzieży znajdują się w trzydziestu pięciu archiwach w różnych krajach. Czułam ogromną odopowiedzialność, chciałam napisać o tym z należytym szacunkiem. Czasami czułam się przytłoczona tym, jak dużo jest w tym temacie do zgłębienia i do powiedzenia. Wiązało się to zarówno z poczuciem zobowiązania wobec ludzi, którzy cierpieli, jak również z wyzwaniem, które przed sobą post-awiłam – przedstawieniem wszystkiego w powieści, która będzie przystępna w odbiorze, a jednocześnie pełna emocji. I to wszystko w mniej niż stu trzydziestu tysiącach słów! Mam nadzieję, że mi się udało.
K.S.: A czy było coś, co cię szczególnie zaskoczyło podczas zbierania materiałów do książki?
N.L.: Pamiętnik Rose Valland, dostępny wyłącznie po francusku, przedstawia wszystkie wydarzenia bardzo prozaicznie, jak gdyby nie zrobiła niczego szczególnego, podczas gdy było dokładnie odwrotnie. Dla mnie, jako autorki, największym wyzwaniem było wyszukanie osobistych detali, które sprawią, że bohaterka stanie się człowiekiem z krwi i kości. To doprowadziło mnie do największej niespodzianki. Kiedy odwiedzałam muzeum Jeu de Paume, zdałam sobie sprawę, że piękne i duże łukowe okna wychodzą akurat wprost na Wieżę Eiffla. Zaczęłam się zastanawiać, jakie uczucie musiało to wywoływać w Rose – gdy pilnowana przez uzbrojonych strażników miała przed oczami symbol Francji.
K.S.: Czy Dom na Riwierze istnieje naprawdę?
N.L.: W Sain-Jean-Cap-Ferrat znajduje się Villa Ephrussi de Rothschild i dom należący do Remy jest jej odzwierciedleniem. Jest różowa i wspaniała. Przynależy do niej przepiękny ogród, rozciąga się z niej niezwykły widok na wybrzeże.
K.S.: Czytałam, że pracowałaś w marketingu. Jestem ciekawa, jak wyglądała twoja droga do zostania pisarką. Czy zawsze o tym marzyłaś?
N.L.: Zawsze o tym marzyłam, ale najpierw przez dziesięć lat pracowałam w marketingu. Stało się tak dlatego, że tak naprawdę nie wiedziałam jak zostać pisarką – nie ma tu jasno wytyczonej ścieżki, którą można podążyć, tak jak np. w przypadku zostania nauczycielką lub lekarką. Ostatecznie wróciłam na uniwersytet na studia magisterskie, a swoją pierwszą książką napisałam w ramach rozprawy magisterskiej.
K.S.: Jakie są twoim zdaniem najważniejsze czynniki stanowiące o tym, że ktoś potrafi stworzyć dobrą historię? Szczególnie jeśli chodzi o gatunek fikcji historycznej.
N.L.: Przede wszystkim trzeba mieć barwną wyobraźnię i nie ugrzęznąć w badaniach. Pomimo że towarzyszy mi świadomość pisania o rzeczach, które działy się wokół prawdziwych wydarzeń i ludzi, nigdy nie zapominam o tym, że opowiadam jakąś historię, a czytelnicy oczekują, że ta opowieść ich porwie.
Gdybyś mogła wybrać jeden okres na podróż w czasie, na co byś się zdecydowała?
N.L.: Lata 20., by móc nosić te wszystkie wspaniałe stroje i tańczyć w ukrytych barach, o których wiedzą tylko wtajemniczeni.
Rozmawiała Karolina Sendal