Wywiady

Ta książka pochłonie Was Bez reszty! Rozmawiamy z Wojciechem Miłoszewskim

Gdy bra­kło mi porząd­ne­go, dobre­go kry­mi­na­łu, w sukurs przy­szedł mi zna­ko­mi­ty Woj­ciech Miło­szew­ski ze swo­im komi­sa­rzem Kasto­rem. Gdy świat sta­je się coraz bar­dziej poplą­ta­ny, nor­mal­na, dobra lite­ra­tu­ra jest jak bal­sam na duszę. A moment, gdy mogę spy­tać auto­ra o jego naj­now­szą książ­kę, to praw­dzi­wa wisien­ka na torcie.

Zuzan­na Pęk­sa: Jakim cudem Pana boha­ter Kastor jest takim twar­dzie­lem i jed­no­cze­śnie ide­ali­stą? Nie mogłam uwie­rzyć, że chce się mu pra­co­wać za takie gro­sze, w takich warun­kach, kosz­tem życia pry­wat­ne­go, bez bra­nia łapó­wek. A jed­no­cze­śnie wydał mi się on bar­dzo żywą, reali­stycz­ną posta­cią, bez odro­bi­ny „książ­ko­wo­ści”.

Woj­ciech Miło­szew­ski: Boha­ter z krwi i kości. Wiem, że czę­sto nie­któ­rym, w tym rów­nież mnie, trud­no w to uwie­rzyć, ale napraw­dę są tacy ludzie. Nie­ste­ty dla nich, czę­sto ich nie zauwa­ża­my, a prze­cież to oni na co dzień wyko­nu­ją nie­bez­piecz­ną pra­cę, w któ­rej zarob­ki woła­ją o pomstę do nie­ba. Mówię tu mię­dzy inny­mi o stra­ża­kach, pie­lę­gniar­kach, ratow­ni­kach medycz­nych i poli­cjan­tach właśnie.

Z.P.: W nocie od auto­ra wspo­mniał Pan, że przy pra­cy nad książ­ką „Bez resz­ty” wspie­rał Pana Tomasz Wary­kie­wicz, były ofi­cer Cen­tral­ne­go Biu­ra Śled­cze­go Poli­cji. Jak wyglą­da­ła Panów współpraca?

W.M.: Inte­re­su­ją­co! Tomek jest czło­wie­kiem bez­kom­pro­mi­so­wym, a przede wszyst­kim inte­li­gent­nym i pie­kiel­nie bystrym. Zresz­tą, two­rząc Kasto­ra, wzo­ro­wa­łem się po czę­ści na jego cechach oso­bo­wo­ści. To wła­śnie taki czło­wiek z poprzed­nie­go pyta­nia. Wstą­pił jesz­cze do ówcze­snej mili­cji z pobu­dek, nazwij­my je, ide­owych. On napraw­dę po pro­stu chciał łapać bandytów!

Z.P. Tak czu­łam, że inspi­ra­cja była bar­dzo bli­sko! Przy­znał Pan dość tajem­ni­czo, że był bli­ski uśmier­ce­nia jed­ne­go z boha­te­rów. Czy już nigdy nie dowie­my się, o kogo miał Pan na myśli? Tro­chę nie daje mi spo­ko­ju, czy cho­dzi­ło o Kwiat­ka, czy może raczej o Śle­pe­go. A może jestem w błę­dzie i o włos od prze­nie­sie­nia się na tam­ten świat był ktoś cał­kiem inny?

W.M.: Nie chciał­bym tutaj psuć przy­jem­no­ści tym, któ­rzy jesz­cze nie prze­czy­ta­li powie­ści. Nie jest to jakąś spe­cjal­ną tajem­ni­cą, więc pozwo­lę sobie odpo­wie­dzieć zagad­ko­wo, że był to pewien boha­ter, któ­ry bar­dzo liczył na to, że znaj­dzie pod cho­in­ką pewien prezent.

Z.P.: Głów­ny wątek „Bez resz­ty” doty­czy zagi­nięć dzie­ci. Wra­ca­my wraz z Panem do Kra­ko­wa lat 90., gdzie niko­go (poza Kasto­rem i jego dru­ży­ną) wła­ści­wie to nie obcho­dzi. To nie XXI wiek, kie­dy ogła­sza­ny jest child alert i cała Pol­ska wstrzy­mu­je oddech, dopó­ki spra­wa nie będzie mia­ła fina­łu. Czy budu­jąc ten wątek, wzo­ro­wał się Pan na auten­tycz­nej sprawie?

W.M.: Było spo­ro takich spraw. Zresz­tą – zagi­nięć w Pol­sce jest nadal bar­dzo wie­le. Co cie­ka­we, nie­ste­ty nikt nie liczy tego, ilu z zagi­nio­nych się odnaj­du­je i jakie były powo­dy ich znik­nię­cia. Nie wzo­ro­wa­łem się na jed­nej, kon­kret­nej spra­wie. Raczej na realiach tam­tych cza­sów, kie­dy poli­cja mia­ła peł­ne ręce robo­ty i dość ogra­ni­czo­ne zaso­by do zwal­cza­nia prze­stęp­czo­ści wsze­la­kiej maści.

Z.P.: Bar­dzo dzię­ku­ję za roz­mo­wę i cze­kam na kolej­ną powieść z serii o Kasto­rze – koniec „Bez resz­ty” jest na tyle obie­cu­ją­cy, że pozwa­la jego wiel­bi­cie­lom mieć nadzie­ję na kontynuację!

W.M.: Nie mogę uchy­lić rąb­ka tajem­ni­cy… bo jesz­cze sam tego nie wiem. Ale jeśli komuś spodo­ba­ły się moje powie­ści, to mogę zapew­nić, że będą kolej­ne. Czy z tym wła­śnie boha­te­rem? Zobaczymy…

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy