Co mogą mieć ze sobą wspólnego krewki jednonogi kat, Marzanna, która za długo nie pozwala zimie odpuścić i dobry, pomocny, ale słabowity chłopak? Według mnie i według wielu z Was pewnie nic. Jednak mistrzyni kryminału, Katarzyna Puzyńska, udowodniła, że takie trio może sobie świetnie poradzić. Tak samo znakomicie, jak ona sama poradziła sobie z nowym dla siebie gatunkiem – fantastyką. A tak naprawdę nowym i nienowym, bo autorka od nastoletniości kocha dzieła z tego nurtu.
Zuzanna Pęksa: Napisała Pani „Chąśbę” w hołdzie dla autorów gatunku, na którym się Pani wychowała – fantastyki. Gdyby miała Pani wybrać TOP 3 twórców tego gatunku, na kogo by Pani postawiła? Kto stał się dla Pani największą inspiracją?
Katarzyna Puzyńska: Zawężenie wyboru jest zawsze trudne. Jeżeli miałabym wybrać trzech autorów, to moi ukochani twórcy tego gatunku to zdecydowanie J.R.R. Tolkien, Terry Pratchett i Andrzej Sapkowski. Każdy z tych pisarzy jest inny, ale każdy wywarł na mnie bardzo duży wpływ. Tolkien z jego niesamowicie drobiazgową kreacją świata, Pratchett z jego charakterystycznym ciętym (i bardzo inteligentnym) humorem, tak jak i z resztą Sapkowski, u którego żart przeplata się z wnikliwą obserwacją naszego własnego świata. To pisarze, których utwory co chwilę aż proszą się o zapisanie jakiegoś niesamowicie trafnego cytatu.
Zauważyłam, że wiele osób boi się fantastyki. Zbywa ją trochę jako „bajeczki”. A tak naprawdę to jest tylko sposób opowiadania o nas samych. Zarówno u Sapkowskiego, jak i Pratchetta znajdziemy cytaty, które niezwykle celnie mówią o naszym życiu. Jeśli odrzemy te opowieści z magii, smoków, wiedźm i tak dalej, to zostaniemy po prostu my.
Ci, którzy bardzo odżegnują się od fantastyki, zapominają moim zdaniem, że kryminał też tak naprawdę jest baśnią. Pokazuje walkę dobra ze złem, w której z reguły na koniec wygrywa dobro.
Z.P.: To pierwsza fantastyczna powieść w Pani dorobku, a jednak wciąż jest to świetny kryminał, tylko rozgrywający się w innej rzeczywistości. Czy od razu udało się Pani „przestawić” na ten gatunek i praca szła gładko od początku?
K.P.: Kryminał i fantastyka to dwa gatunki, które lubię najbardziej. I tak naprawdę w moich kryminałach pojawia się też trochę fantasy 🙂 Są tam przecież rozmaite wątki wierzeń słowiańskich. Lubię sobie pomanewrować pomiędzy gatunkami. Nigdy nie interesowało mnie pisanie kryminałów, które udają rzeczywistość. Moja rzeczywistość jest zawsze nieco bajkowa. Z wyboru. Nie lubię kurczowego trzymania się realiów (ani udawania, że się człowiek ich trzyma – przecież kryminał, choć rozgrywa się w naszym świecie, to nadal fikcja). Choć kryminał to gatunek, gdzie wiele o tych realiach trzeba się dowiedzieć. Ja na przykład bardzo ściśle współpracuję z Policjantami (jestem też autorką książek non-fiction o służbie w Policji), jednak zawsze lubię trochę pozmyślać.
Najwięcej radości z pisania mam wtedy, kiedy mogę puścić wodze fantazji. Fantastyka, jak sama nazwa wskazuje, to (bardzo szeroki) gatunek, w którym można dokładnie to zrobić. Nie ma żadnych ograniczeń. I to jest najpiękniejsze. Są oczywiście pewne reguły, ale reguły są po to, żeby je łamać.
Pisanie „Chąśby” było dla mnie odpoczynkiem od ciężkiej tematyki kryminału. Owszem, w świecie grodziska też są trupy, ale jednak jest trochę inaczej. Lipowo jest dla mnie nacechowane bardzo emocjonalnie. Część historii opisanych tam – mimo że docelowo fikcyjna – jest mi bardzo bliska. Powiem szczerze, że cieszę się, że mogłam od tego uciec i napisać coś zupełnie wolnego od bagażu emocjonalnego, który nagromadził się wokół tej mojej sagi kryminalnej i książek non-fiction.
Z.P.: Odnalezienie się w takim uniwersum wymagało od Pani bardzo dużej wiedzy o mitologii słowiańskiej. Czy już ją Pani miała, czy jednak pisanie wymagało od Pani zagłębienia się w tę tematykę?
K.P.: To jest tematyka, którą się interesuję. Choć w żadnej mierze nie uważam się za eksperta w tej dziedzinie. Tak, jak wspomniałam, mitologia słowiańska pojawia się również w większości moich kryminałów. Co widać nawet w samych ich tytułach – np. „Utopce”, czy „Rodzanice”. Zawsze jednak, kiedy coś się pisze, trzeba zgłębić jakąś dodatkową wiedzę. Nigdy przecież nie wiemy wszystkiego – nawet, jeśli jakiś temat jest nam bliski, albo znajduje się w kręgu naszych zainteresowań od dawna. To, że trzeba się ciągle uczyć czegoś nowego, też jest fajnym elementem pracy pisarza.
Z.P.: Gawędy, z których zbudowana jest książka, można czytać przeplatając je anegdotami, które znajdują się na jej końcu. W jakiej kolejności powstawała książka? Czy pisała Pani wszystko „po kolei”, czy anegdoty powstały na końcu?
K.P.: Powstawały mniej więcej po kolei, bo wyobrażenie całej historii miałam już w głowie, rozpoczynając pracę. Od początku też wiedziałam, że forma książki będzie nieco inna niż standardowo. Zobaczymy, w którą to stronę pójdzie.
Z.P.: Czy ma Pani jakiegoś ulubionego bohatera/bohaterkę spośród wszystkich postaci, które wykreowała Pani w najnowszej powieści? Osobiście najbardziej polubiłam kata, choć wcale nie zapowiadało się, że tak będzie!
K.P.: Cieszę się! Też go bardzo lubię. Jest trochę gburowaty i mrukliwy, ale część z tej jego maniery ma swoje podłoże w… chociaż chwileczkę, nie będę zdradzać wszystkiego! Trzeba przeczytać 🙂
Oczywiście lubię też bardzo Marzannę. Od niej tak naprawdę zaczęła się ta książka! Pomysł przyszedł mi do głowy którejś wiosny, kiedy mowa była o topieniu marzanny. Dzieci przygotowywały kukły i tak dalej, a ja sobie wtedy zaczęłam myśleć, kim była Marzana w wierzeniach naszych przodków i coraz bardziej widziałam ją jako postać, która może poprowadzić całą historię. Wiedziałam też, że wszystko musi się zacząć od ciągnącej się za długo zimy (osobiście bardzo nie lubię tej pory roku). A kogo za to winić, jeżeli nie boginię, która odpowiada za śniegi i inne takie?
Ale w tej książce jest cała gama interesujących – a przynajmniej mam taką nadzieję – postaci. Dobrowoja z jej matczyną miłością, czy Gruba Bolemira, albo rusałka. Jestem ciekawa, jak odbierać je będą Czytelnicy.
Z.P.: Jako wielka fanka „Chąśby” muszę spytać: czy planuje Pani pisać jeszcze w tym gatunku?
K.P.: Przede wszystkim bardzo dziękuję za tę fankę! Cieszę się, bo nie wiedziałam, czy ta książka się spodoba Czytelnikom, czy nie. To trochę, jak taki drugi debiut. Emocje są tym większe, że sama uwielbiam fantastykę i od zawsze tak naprawdę marzyłam, że kiedyś będę mogła wymyślić jakieś swoje uniwersum. Mam wielką nadzieję, że jeszcze będę miała okazję kontynuować swoją drogę w tym gatunku literackim! Po tym, jak mogłam zrobić ten długo upragniony „skok w bok”, bardzo niechętnie wracam do kryminału.
Z.P.: Pięknie dziękuję za rozmowę!