Temat wprowadzenia w Polsce jednolitej ceny książki wraca co kilka lat niczym bumerang. Zwolennicy ustawy rozpływają się nad jej zaletami, wskazując, że przysłuży się ona czytelnikom, wydawcom i księgarzom. Przeciwnicy natomiast wskazują, że roztaczana przez opozycję wizja pięknie uregulowanego ustawą rynku książki jest utopijna, nie mająca zbyt wiele z rzeczywistością wspólnego. Warto zauważyć, że w szeregach tej drugiej grupy są czytelnicy, wydawcy, księgarze, a nawet autorzy.
Remigiusz Mróz niedawno zamieścił na swojej stronie na Facebooku wpis, w którym wypunktował, dlaczego jego zdaniem ustawa nie ma prawa zadziałać, tak jak jej autorzy by chcieli.
Przykładowo, według poczytnego autora wydawcy po wejściu w życie ustawy wcale nie będą chcieli obniżać cen książek, w myśl zasady, że głośne tytuły i tak się sprzedadzą, a tych ryzykownych po prostu nie będzie się wydawać.
Autorzy ustawy twierdzą, że jej wprowadzenie pomoże małym księgarniom konkurować z dużymi sieciówkami. Również tę teorię Remigiusz Mróz obala, zauważając, że lokalne biznesy mogą próbować walczyć na rynku właśnie cenami. Kiedy wszystkie księgarnie, niezależnie czy duże, czy małe, będą sprzedawać książki w tych samych cenach, to klienci będę chętniej zaglądać tam, gdzie oferowana jest na przykład szybsza albo darmowa dostawa. A na takie warunki mogą pozwolić sobie tylko duzi gracze.
Remigiusz Mróz żartobliwie również skwitował argument, że jednolita cena książki znakomicie funkcjonuje w Niemczech:
Brak ograniczenia prędkości na autostradach też. Ale czy to znaczy, że powinniśmy znieść ten limit u nas?
Ze stanowiskiem Remigiusza Mroza możecie zapoznać się tutaj:
Fotografia główna Mikolaj Starzynski
Jedynych w swoim rodzaju sklep z gadżetami! Zajrzyj na Molom.pl