Milena Wójtowicz jest pisarką i tłumaczką, a po wydaniu sześciu książek fantastycznych, postawiła na komedię kryminalną. Książka „Zaplanuj sobie śmierć” ukazała się 2 czerwca. Autorkę spytaliśmy o jej inspiracje, o to, jak na jej twórczość wpłynęła pandemia oraz o to, co daje jej przynależność do grupy twórczej Harda Horda.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Jak tylko otworzyłam Twoją najnowszą książkę, odniosłam wrażenie, że jesteś fanką twórczości Joanny Chmielewskiej… Czy to dobre skojarzenie?
MILENA WÓJTOWICZ: Bardzo dobre. Wychowałam się na książkach Joanny Chmielewskiej i one w dużej mierze ukształtowały moje poczucie humoru.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: „Zaplanuj sobie śmierć” jest o tyle nietypowe dla Twojej twórczości, że komediowe i kryminalne wątki tym razem osadziłaś w świecie niefantastycznym. Skąd ta zmiana?
MILENA WÓJTOWICZ: Kryminał chciałam napisać zawsze. I w końcu nadszedł taki dzień, kiedy stwierdziłam: „a co mi tam, spróbuję”. Zaczęłam pisać i odkryłam, że potrafię napisać książkę bez elementów fantastycznych. Dało mi to dużo radości i było też w pewnym stopniu sprawdzeniem siebie – w końcu wypływałam literacko na nieznane mi wody.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Od premiery minęła już chwila – czy masz jakieś sygnały, jak tę zmianę odebrali Twoi czytelnicy?
MILENA WÓJTOWICZ: Z reakcji, które do mnie docierają – pozytywnie. Trafiłam też do grupy czytelników, którzy wcześniej nie znali moich książek.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: To gratulacje! Choć tak na marginesie – dobrze zauważyłam, że przemyciłaś mały easter egg związany z Twoimi fantastyczną twórczością?
MILENA WÓJTOWICZ: Tak, nie mogłam sobie odmówić!
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Urzekło mnie, że Kacper – czyli bohater „Zaplanuj sobie śmierć” – to miłośnik kryminałów, który nagle trafia w sam środek prawdziwego śledztwa. Bez wątpienia wśród fanów kryminałów wielu jest takich samozwańczych detektywów. Należysz może do tego grona? I czy sądzisz, że takie osoby naprawdę mogłyby pomóc w śledztwie, czy to wyłącznie wątek komediowy?
MILENA WÓJTOWICZ: W życiu jestem zwolenniczką podejścia „po to są specjaliści, żeby amatorzy nie partolili sprawy”. Natomiast w fabułach detektyw-amator to motyw, który bardzo dobrze się sprawdza, przy okazji jest bliżej czytelnika niż profesjonalista i ma ogromny potencjał komediowy.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Miejsce zbrodni w powieści jest nietypowe – to hala produkcyjna. Twoi bohaterowie pracują w fabryce, zajmują się planistyką i BHP… Łatwo było w tę scenerię wkomponować zwłoki i to jeszcze tak, żeby całość dała efekt humorystyczny? Wielu osobom procedury BHP kojarzą się z czystą nudą.
MILENA WÓJTOWICZ: Bardzo łatwo, bo to jest moje środowisko pracy, więc realia doskonale mi znane. Wystarczyło trochę je podkręcić i oczywiście dorzucić trupa. A procedury BHP owszem, potrafią być nudne, bo to jest cały długi zestaw instrukcji „jak przeżyć dzień pracy w stanie zdrowia możliwie niepogorszonym” (możliwie, bo niestety wszyscy się nieustannie starzejemy i pewne pogorszenie jest nieuchronne). I to muszą być instrukcje bardzo dokładne, bo obejmujące wszystkie potencjalne zagrożenia – a człowiek jest zwierzątkiem delikatnym i byle co już mu szkodzi.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Przyznam, że nie brzmi to jak typowe środowisko pracy dla pisarki… Jak odnajdujesz się w dwóch tak skrajnie różnych światach? (A może tylko z pozoru są różne?)
MILENA WÓJTOWICZ: To teraz ja powinnam zapytać „jakie jest typowe środowisko pracy pisarki?”. Nie złośliwie, tylko całkiem serio – bo moje od jedenastu lat jest właśnie takie i mnie pasuje, jest inspirujące i owszem, całkiem inne od świata literacko-wydawniczego. I bardzo dobrze – lubię patrzeć na świat z różnych perspektyw.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Co do różnych perspektyw… ostatnio na wiele rzeczy musieliśmy spojrzeć inaczej, bardziej globalnie. Mam na myśli oczywiście pandemię COVID-19. Czy wpłynęła ona w jakiś sposób na Twoją pracę? Czy było Ci łatwiej czy trudniej tworzyć?
MILENA WÓJTOWICZ: Pandemia jako zjawisko wywaliła mi twórczość do góry nogami i to z kilku stron na raz. Jestem planerką, lubię mieć fakty, lubię analizować, lubię mieć podstawy do podejmowania decyzji i źle funkcjonuję w sytuacji, gdy system zgłasza brak danych czy niewystarczające dane. A w przypadku pandemii komunikat „za mało danych, nie wiadomo co dalej”, ewentualnie „dane niewartościowe – spekulacje” wyświetlał mi się na ekranie mentalnego komputera co chwila. Potrwało, zanim się przestawiłam i zanim funkcjonowanie w trybie „planuję, że wszystkie plany mogą zaraz pójść w łeb” przestało mnie uwierać. Do tego dochodził lęk własny – bałam się o najbliższych, zwłaszcza o tatę, który jest lekarzem pogotowia i był z nas najbardziej narażony, a także lęk cudzy, bo wokół siebie miałam ludzi, którzy się bali, nie wiedzieli co zrobić i czasem potrzebowali po prostu ten lęk z siebie wyrzucić. I do tego wszystkiego strasznie niewygodnie było mi pisać fabułę dziejącą się np. na koncercie plenerowym, gdy wokół panowało poczucie, że koncertów plenerowych nie będzie nie wiadomo jak długo. To wszystko razem wybiło mnie z torów i trochę potrwało, zanim na nie wróciłam.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Pandemia zmieniła też całkowicie sposób kontaktów z fanami – zniknęły konwenty, targi książki… Tęsknisz za tym, czy może wydarzenia online okazały się wystarczające?
MILENA WÓJTOWICZ: Trochę mi ich brakuje, bo konwent czy targi książki mają atmosferę, której nie da się niczym zastąpić, ale doceniam gwałtowny rozwój sfery online. To zdecydowanie ułatwia udział w spotkaniach na drugim końcu Polski bez konieczności podróży. Łatwiej też np. zebrać panelistów i panelistki – co ma znaczenie choćby w przypadku paneli Hardej Hordy.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Właśnie, o Hardą Hordę chciałam też zapytać – jesteś jej częścią. Czy powstanie tej grupy miało na Ciebie wpływ? Co daje Ci przynależność do Hordy? I może krótko, czym ona jest, jeśli czyta nas ktoś, kto o Was nie słyszał?
MILENA WÓJTOWICZ: Zacznijmy może od tego, czym jest horda – dziesięć pisarek fantastycznych zgadało się pewnego dnia i powołało do życia coś pomiędzy grupą wsparcia, a inicjatywą promocyjną – Hardą Hordę właśnie. Następnie zaprosiły jeszcze trzy znajome pisarki (w tym mnie) i jest nas teraz trzynaście. To jest grupa towarzyska, skupiona wewnętrznie na wzajemnym wsparciu w kwestiach twórczych i nie tylko, a zewnętrznie – na promocji twórczości nas wszystkich, dzieł indywidualnych i tworzenie dzieł wspólnych. Wydawnictwo SQN wydało już dwie nasze antologie, „Harda Horda” i „Harde Baśnie”. A jeśli chodzi o to, co mi daje Horda – cudowne poczucie tego, że mam i że jestem częścią siostrzeńskiej sieci wsparcia. A w rzeczach bardziej przyziemnych – przyczyniła się do tego, że wróciłam do pisania. Ogólna atmosfera twórcza, która nam towarzyszy w rozmowach i dyskusjach wpłynęła też na to, że spróbowałam swoich sił w innym gatunku literackim.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: Jeśli chodzi o ostatnią premierę, to wróciłaś z przytupem, „Zaplanuj sobie śmierć” jest naprawdę świetne. A co dalej? Pracujesz teraz nad czymś, czy masz chwilę zasłużonego urlopu?
MILENA WÓJTOWICZ: Dziękuję bardzo, mam nadzieję, że większość Czytelników też odbierze „Zaplanuja…” pozytywnie. Aktualnie mam do dokończenia cykle fantasy plus nowy pomysł do zrealizowania, więc mam co robić.
ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: W takim razie życzę powodzenia i do przeczytania!
MILENA WÓJTOWICZ: Dziękuję!
Rozmawiała Anna Tess Gołębiowska
Recenzję powieści „Zaplanuj sobie śmierć” znajdziecie TUTAJ.