Jak myślicie, czy jednostka ma szansę stanąć w szranki z wielkim koncernem i stoczyć z nim walkę jak równy z równym? Michelle Frances, autorka książki „Córka”, jest przekonana, że to możliwe – wystarczy tylko stanąć po stronie prawdy, a wtedy porwiemy za sobą innych. Brytyjska pisarka daje wyraz tym przekonaniom w swojej najnowszej powieści, a nam opowiada – między innymi – czy ciężko jej się pisało o procesie żałoby.
Zuzanna Pęksa: Twoja najnowsza książka „Córka” właśnie ma swoją premierę w Polsce. Opowiada ona między innymi o jednym z najgorszych doświadczeń w życiu – utracie kogoś bliskiego. Czy ciężko Ci się pisało o stracie i żałobie?
Michelle Frances: Tak, zdecydowanie. Gdy piszę na taki temat, zwykle kończy się to łzami na klawiaturze. Jednak historia musi toczyć się dalej, a czytelnicy nie chcą czuć smutku przez całą powieść. Jako pisarka staram się pchnąć fabułę do przodu, nie zapominając jednocześnie, przez co przeszła dana postać. W takich sytuacjach zawsze pomaga humor. Jest to odbiciem prawdziwego życia.
Z.P.: Fragmenty o stracie były dla mnie bardzo przejmujące i smutne, a jednocześnie dały mi sporo nadziei. Pokazałaś, że rozpacz może przerodzić się w coś konstruktywnego. Czy widziałaś kiedyś taką sytuację w prawdziwym życiu?
M.F.: Tak naprawdę początek „Córki” był inspirowany prawdziwym wydarzeniem. Czytałam o kobiecie, która straciła córkę w rowerowym wypadku i po jej śmierci podjęła się wykonania bardzo ważnego zadania. Jej historia była bardzo inspirująca i spodobał mi się sposób, w jaki ta matka zmieniła świat na lepsze i przyczyniła się do tego, że jazda na rowerze stała się bezpieczniejsza. W fabule „Córki” idę jednak znacznie dalej – pierwsze wyzwanie Kate to tylko kropla w morzu tego, czego podejmuje się później.
Z.P.: Kate toczy osobistą walkę o sprawiedliwość. To pokazuje, jak silną jest postacią. Podobnie jak to, że jako nastolatka zmierzyła się z samotnym macierzyństwem. Czy miałaś kiedykolwiek wrażenie, że kobiety mogą znieść prawie wszystko, co przynosi im los?
M.F.: Myślę, że wiele kobiet jest niesamowicie silnych i odpornych. Widać to jeszcze bardziej, gdy mają one dzieci. Nagle nic innego nie wydaje się ważne, z wyjątkiem tej nowej małej osoby w twoim życiu. Wszystkie te spotkania służbowe, te terminy, te trywialne drobne problemy bledną i znikają! Kiedy masz dziecko, radzisz sobie ze wszystkim, co przyniesie Ci los – n.aprawdę nie masz wyboru.
Z.P.: W „Córce” pokazujesz, jak wielkie koncerny potrafią krzywdzić ludzi, jak ogromny wpływ mają na środowisko, itp. Czy sądzisz, że jedna osoba naprawdę ma szanse w walce z największymi graczami na rynku?
M.F.: Tak właśnie uważam. Nie twierdzę, że jest to proste, czasami może wydawać się wręcz niemożliwe. Ale jeśli dana osoba ma rację, jeśli walczy o prawdę, to wierzę, że jest w stanie coś zmienić. Gdy stoimy w obronie prawdy, inni ludzie to czują i dołączają do nas. Spójrz tylko na Gretę Thunberg! Ludzie nie mogą ignorować niesprawiedliwości także z moralnych względów. Jeśli to robią, idą na kompromis.
Z.P.: „Córka” to już Twoja trzecia książka, która ukazała się w Polsce. Teraz czekamy na czwartą o angielskim tytule „Sisters”. Czy możesz nieco przybliżyć nam jej fabułę?
M:F.: Ta książka to historia rywalizacji. Abby i Ellie to dwie siostry po trzydziestce, które nie były ze sobą blisko jako dzieci. Obie żywią do siebie głęboko zakorzenioną niechęć – Abby jest zazdrosna o wygląd Ellie i o to, że była ona ulubienicą matki. Tymczasem Ellie zazdrości Abby idealnego męża i malowniczego domu, willi na słonecznej włoskiej wyspie, Elbie. Pewnego lata Abby zaprasza Ellie do siebie, odkładając niesnaski na bok. Wraz z przyjazdem ich matki, Susanny, na jaw wychodzi niebezpieczny sekret. Od tego momentu, siostry mogą polegać już tylko na sobie.
Z.P.: Dziękuję bardzo za poświęcony czas!
zdjęcie autorki materiał prasowy wydawnictwa Albatros