Walka z pandemią koronawirusa trwa. Najważniejsze, żeby starać się zapobiegać rozprzestrzenianiu się choroby. Dlatego właśnie opracowano szereg zaleceń, które minimalizują ryzyko zarażenia się. Dopóki nie zostanie przygotowana szczepionka, stosowanie się do tych zasad jest najlepszym, co możemy robić. Nie powinniśmy jednak popadać w paranoję. Okazuje się, że ze środkami ostrożności można przesadzić, a to czasem może prowadzić do bardzo niebezpiecznych sytuacji.
Szczególne regulacje dotyczą placówek kulturalnych, zwłaszcza bibliotek. Według zasady zwrócone książki powinny przez jakiś czas przeleżeć w kwarantannie zanim trafią do normalnego obiegu. W tym czasie wirus pozbawiony dostępu do żywego nosiciela stanie się nieaktywny i nie będzie już dłużej stanowił zagrożenia. Są jednak ludzie, którzy wolą przedsięwziąć dodatkowe środki ostrożności. Nie wszystkie okazują się trafione.
W Stanach Zjednoczonych ktoś na przykład postanowił zniszczyć wirusa potencjalnie obozującego na wypożyczonej książce, umieszczając ją w mikrofalówce. Efekt był taki, że publikacja wróciła do biblioteki ze spaloną okładką. Metalowy znacznik umieszczony na książce musiał rozgrzać się tak bardzo, że przepalił okładkę i kilka stron.
Do sytuacji doszło w mieście Grand Rapids w stanie Michigan. Biblioteka publiczna po incydencie wystosowała do czytelników prośbę o nie podgrzewanie książek w mikrofalówkach. Pracownicy przypomnieli przy okazji, że zwrócone materiały przechodzą w placówce trwającą siedemdziesiąt dwie godziny kwarantannę, co jest wystarczającym zabiegiem i dalsze praktyki służące dezynfekcji książek są niepotrzebne.
Mówi się, że ostrożności nigdy za wiele i jest to stwierdzenie jak najbardziej prawdziwe. Pamiętajmy jednak, żeby do tych kwestii podchodzić z głową i zawsze myśleć o konsekwencjach. Nietrudno sobie wyobrazić, że niewinne z pozoru podgrzanie książki w mikrofalówce mogłoby być przyczyną niebezpiecznego pożaru. Tym razem na szczęście nic poważnego się nie stało, choć jedna książka bardzo ucierpiała.
źródło the list/cnn
Przygotował Oskar Grzelak