Ostatnie miesiące upłynęły wszystkim na oglądaniu „Wiedźmina” w jego serialowej wersji, a my chcemy przypomnieć, że są jeszcze wiedźmy! Piękne, inteligentne, odważne, a i grosza nie trzeba im dawać, bo same na siebie zarabiają. Taka jest właśnie Dora Wilk, którą wymyśliła Aneta Jadowska, nasza przemiła rozmówczyni.
Zuzanna Pęksa: Mam przed sobą powieść „Złodzieje dusz” w nowej, pięknej odsłonie. To kolejna reedycja tej książki, trzeba jednak przyznać, że tym razem zachwyca nie tylko pod względem treści, ale też ilustracji. Na okładce widnieje zadziorna, rudowłosa bohaterka, którą Pani opisała. Jest dokładnie taka, jak wynika z Pani opisu! Jak udało się osiągnąć ten efekt? Jak wyglądała Pani współpraca z ilustratorką, Panią Magdaleną Babińską?
Aneta Jadowska: Magda Babińska jest nie tylko świetną graficzką i ilustratorką. Jest też fanką moich powieści, czytała je zanim dostała je do zilustrowania i to nie jeden raz. Jest tym rzadkim przypadkiem grafika, który nie oczekuje ode mnie trzech linijek streszczenia. Czyta, robi notatki, sama wybiera sceny, które ją inspirują i zwykle robi więcej, niż się od niej wymaga. Jest po prostu fantastyczna i niezmiernie się cieszę, że udało nam się trafić na siebie.
Z.P.: Bohaterka książki, Dora, to piękna, wysoka, ale przede wszystkim inteligentna i charakterna postać. Różni się bardzo od dzisiejszego kanonu piękna – nie jest wychudzona, nie boi się tego, że nawet bez szpilek jest wyższa od większości facetów. Płynie w niej krew kapłanek miłości, ale zdaje się, że ze swoją kobiecością raczej walczy – gdy ma włożyć sukienkę, jest to prawdziwe święto! Wydaje się, że to postać całkiem inna od tego, co codziennie serwuje nam Instagram i portale plotkarskie. Myśli Pani, że taka bohaterka dodaje otuchy dziewczynom, które są mądre, fantastyczne, ale nie wpisują się w popularny dziś szablon (takie same usta, brwi, włosy etc.)?
A.J.: Myślę, że jest dużo więcej, niż jeden model piękna i myślę, że jeśli pozwolimy dominować tylko jednemu, choćby poprzez media, wszyscy na tym stracimy. Myślę też, że standardy, którym próbują sprostać młode dziewczyny i kobiety są nierealistyczne i absurdalne. Nie każdy jest piękny i nie każdy musi być piękny. Piękno jest subiektywnym wrażeniem. Nie jest ani najważniejszym przymiotem, ani celem samym w sobie i wartość człowieka leży zupełnie gdzie indziej.
Z.P.: Muszę o to spytać: ile z Pani jest w głównej bohaterce? Czy to kolor włosów, ukochane miasto i nocny tryb życia, czy może znacznie więcej?
A.J.: Każdy z bohaterów dostaje coś po autorze, ale dużo mniej, niż potem zakładają czytelnicy. Czasami żartuję, że najwięcej po mnie dostał depresyjny szaman cierpiący na bezsenność. Myślę, że Dora dostała po mnie radykalne podejście do lojalności i odpowiedzialności za przyjaciół. Szczęśliwie moi przyjaciele wystawiają mnie na lżejsze próby. Żadnych apokalips i strzelanin.
Z.P.: Dora prowadzi prawdziwie podwójne życie. Oficjalnie – pracuje jako wybitnie skuteczna policjantka, nieoficjalnie – jest wiedźmą, która musi rozwiązać sprawę porwań rozgrywającą się w świecie fantasy. O którym z jej „wcieleń” przyjemniej się Pani pisało?
A.J.: Paradoksalnie Dora niewiele się różni w obu światach. Tu i tu jest zawziętą obrończynią słabszych, dającą się czasem porwać syndromowi Mesjasza (śmiech). Kiedy pisałam pierwszy i drugi tom, za dnia byłam doktorantką na UMK, prowadziłam zajęcia ze studentami, pisałam doktorat i artykuły naukowe. Nocami czytałam fantastykę, aż wreszcie zaczęłam ją pisać. Cały czas byłam sobą, choć przyznaję, że koledzy na uczelni i studenci widzieli tylko fragment. Całkiem, jak koledzy z komisariatu Dory. Resztę trzymałam w szafie. Premiera „Złodzieja dusz” była jak wielki coming out.
Z.P.: W jednym z komentarzy na temat książki znalazłam pełne smutku słowa czytelniczki, że oto pochłonęła całą powieść, a tu powrót do rzeczywistości, gdzie takich mężczyzn już nie ma. Pełno u Pani szarmanckich diabłów, pięknych aniołów i tajemniczych wampirów. Nawet Witkacy, który unosi się na chmurce z leków na receptę, ma w sobie to coś! Wysoko stawia Pani poprzeczkę prawdziwym facetom!
A.J: Cóż, może mam o nich lepsze mniemanie, niż oni sami o sobie (śmiech). Trochę wysiłku i wszystko się da zrobić. Nie wymagamy przecież od nich daru piromanii czy rozmawiania z duchami. Wystarczy, że nie są dupkami, mają wrażliwość większą, niż gumowa kaczuszka, potrafią się komunikować… poczucie humoru jest zawsze miłym bonusem. Czy naprawdę poprzeczka wisi za wysoko? Myślę, że to całkiem rozsądne założenia. I szczęśliwie, dla niektórych mężczyzn nie jest to zbyt trudne do osiągnięcia.