Aktualności

Jak wychować młodego czytelnika?

Czy­ta­my książ­ki, bo czy­ta­nie jest świet­ną spra­wą. Oczy­wi­stym jest dla nas, że czas spę­dzo­ny na lek­tu­rze to przy­jem­ność, za któ­rą idą wymier­ne korzy­ści: posze­rza­my hory­zon­ty, zdo­by­wa­my nowe infor­ma­cje, ugrun­to­wu­je­my wie­dzę, roz­wi­ja­my wyobraź­nię, itd. Sko­ro więc czy­ta­nie jest takie super, dla­cze­go tak wie­le osób nie się­ga po książ­ki? Według ankie­ty prze­pro­wa­dzo­nej przez Biblio­te­kę Naro­do­wą w zeszłym roku aż 60% Pola­ków nie prze­czy­ta­ło ani jed­nej publi­ka­cji. Podob­ne bada­nia z innych czę­ści świa­ta potwier­dza­ją, że roz­ko­szo­wa­nie się lek­tu­rą jest zaję­ciem raczej eli­tar­nym, upra­wia­nym przez mniej­szą część społeczeństwa.

Od cze­go w takim razie zale­ży to, czy i ile ktoś czy­ta? Na ten temat wysnu­wa­nych było wie­le teo­rii, bada­nia sta­ty­stycz­ne wska­zu­ją sze­reg róż­nych czyn­ni­ków: od majęt­no­ści, przez miej­sce zamiesz­ka­nia i poziom wyedu­ko­wa­nia, po płeć i rasę. Tak napraw­dę wszyst­ko może mieć zna­cze­nie, ale nie da się zba­ga­te­li­zo­wać roli nawy­ków wynie­sio­nych z domu z wie­ku dzie­cię­ce­go. O tym naj­czę­ściej się mówi: jeśli dziec­ko zosta­ło nauczo­ne, że czy­ta­nie jest w porząd­ku, to ist­nie­je więk­sze praw­do­po­do­bień­stwo, że w doro­słym życiu chęt­niej wol­ny czas będzie spę­dzać przy książ­ce. Dzia­ła tu sta­re pol­skie porze­ka­dło: czym sko­rup­ka za mło­du nasiąk­nie, tym na sta­rość trąci.

Pozo­sta­je teraz kwe­stia wyro­bie­nia u dziec­ka odpo­wied­nie­go sto­sun­ku do ksią­żek. Rodzi­com mówi się cały czas, że naj­młod­si muszą czy­tać jak naj­wię­cej, bo to gwa­ran­tu­je u nich odpo­wied­ni roz­wój emo­cjo­nal­ny, roz­wi­ja zdol­no­ści kogni­tyw­ne, wpły­wa na pamięć i wyobraź­nię. Rodzi­ce mają więc ten­den­cje do pil­no­wa­nia dzie­cia­ków, żeby sta­le coś czy­ta­ły, a to może dopro­wa­dzić do efek­tu odwrot­ne­go. Kie­dy coś koja­rzy się nam z obo­wiąz­kiem, mamy o wie­le mniej­szą na to chęć.

Autor­ki książ­ki How to Raise a Reader, Pame­la Paul i Maria Rus­so, radzą rodzi­com, żeby pró­bo­wa­li swo­im pocie­chom książ­ki przed­sta­wiać nie jako szpi­nak, któ­ry jest prze­cież bar­dzo zdro­wy i ma świet­ny wpływ na roz­wój, ale raczej jako cia­sto cze­ko­la­do­we, bo czy­ta­nie powin­no być przede wszyst­kim przy­jem­no­ścią, po któ­rą chce się się­gnąć, na przy­kład, żeby popra­wić sobie nastrój. Bar­dzo waż­ne jest, żeby dawać dobry przy­kład. Jeśli dziec­ko będzie widzieć, że rodzic więk­szość cza­su spę­dza przed tele­wi­zo­rem albo na maza­niu pal­cem po smart­fo­nie, samo też tak będzie robić, bo nie będzie zna­ło alter­na­ty­wy – prze­cież wła­śnie od rodzi­ców dzie­ci uczą się więk­szo­ści nawy­ków. Pame­la Paul i Maria Rus­so suge­ru­ją, że dobrą stra­te­gią jest rów­nież cią­głe roz­ma­wia­nie o książ­kach, na przy­kład przy obie­dzie, czę­ste zaglą­da­nie z dzieć­mi do biblio­tek i księ­garń oraz pod­rzu­ca­nie cze­goś do poczy­ta­nia w ramach pre­zen­tu. A jeśli mamy książ­ki w domu, to naj­le­piej poroz­miesz­czać je tak, żeby były wszę­dzie – naj­gor­sze, co moż­na zro­bić, to zamknąć całą kolek­cję w sypial­ni, gdzie dzie­ci nie mają dostępu.

Daniel Wil­lin­gham w książ­ce Raising Kids Who Read wyszcze­gól­nia jesz­cze dwa czyn­ni­ki poza odpo­wied­nią moty­wa­cją, któ­re spra­wia­ją, że czy­ta­my. Po pierw­sze musi­my bez­pro­ble­mo­wo przy­pi­sy­wać zapi­sa­ne­mu cią­go­wi zna­ków odpo­wied­nie sło­wo czy też zna­cze­nie. Jeśli dziec­ko pod­czas czy­ta­nia się męczy, bo ma pro­ble­my z rozu­mie­niem zapi­sa­nych wyra­zów, lek­tu­ra nie będzie mu się koja­rzyć z czymś, co chciał­by robić. Dla­te­go tak waż­ne jest, żeby rodzi­ce w domach pra­co­wa­li nad tym z dzieć­mi, na przy­kład czy­ta­jąc wspól­nie na głos.

Dru­gim ele­men­tem jest wie­dza ogól­na. Książ­ki powin­ny posze­rzać nasze hory­zon­ty, ale raczej oczy­wi­stym jest, że czy­ta­nie cze­goś, cze­go kom­plet­nie się nie rozu­mie, bo na przy­kład bra­ku­je nam kon­tek­stu nie jest rze­czą przy­jem­ną. Rodzi­ce chcąc wycho­wać pasjo­na­tów lite­ra­tu­ry, powin­ni więc poświę­cać czas na wpa­ja­nie swo­im pocie­chom wie­dzy o świe­cie, bądź bar­dziej szcze­gó­ło­wej doty­czą­cej tema­tu poru­sza­ne­go w kon­kret­nej książ­ce, by dać im odpo­wied­nią pod­sta­wę do samo­dziel­ne­go dal­sze­go eks­plo­ro­wa­nia lektury.

źró­dło: theatlantic.com

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy