Wojciech Chmielarz to obecnie jedno z najgorętszych nazwisk w świecie rodzimej literatury kryminalnej. Jego „Żmijowisko” rozbiło bank zdobywając szereg nagród, a kontynuując swój usłany sukcesami marsz doczekało się właśnie serialu zrealizowanego przez Canal+.
Wydawać by się mogło: połączenie idealne, zwłaszcza że nadawca ma już na koncie inne cieszące się uznaniem produkcje z bliźniaczego lub podobnych gatunków – „Nielegalni”, „Kruk. Szepty słychać po zmroku” czy „Belfer”. Kluczowy w tej wyliczance jest ostatni z wymienionych seriali, gdyż jego współtwórcą był Łukasz Palkowski, reżyser takich kinowych przebojów, jak „Bogowie” czy „Najlepszy”, który zasiadł także za kamerą „Żmijowiska”. Istny dream team, a mimo to nie wszystko zagrało tak jak należy.
Tytułowa wieś nie ma do zaoferowania nic ponad ciszę, spokój i możliwość rozkoszowania się szumem drzew i jezior otaczających tamtejszą agroturystykę. To jednak idealne miejsce, aby spędzić wakacje z rodziną oraz starymi znajomymi ze studiów. Na takim wyjeździe zależało Kamili. Ciągnie ona za sobą nieszczególnie ochoczo nastawionego do tego pomysłu męża Arka oraz niekryjącą się ze swoją wściekłością na ten rozwój wydarzeń córkę Adę, która marzyła o wyjeździe na obóz żeglarski. Od początku te wakacje wydawały się koszmarem, ale później będzie tylko gorzej. Na miejscu są już m.in. radująca się życiem singielki rozwódka Michalina, a także, co najważniejsze, przystojny Robert, dawny partner Kamili, który obecnie spotyka się z czarnoskórą modelką i telewizyjną gwiazdą, Adaomą. Powracają stare animozje, rodzą się nowe konflikty, odżywają dawne uczucia, w powietrzu krążą niewypowiedziane słowa, a przynajmniej niektóre spojrzenia, którymi obdarzają się letnicy, mogłyby zabić. Z dnia na dzień, z minuty na minutę problemy jedynie eskalują. Jednak czarne scenariusze mają to do siebie, że w nieoczekiwanym momencie zadają kolejne, jeszcze bardziej dotkliwe ciosy. Pewnego wieczoru Ada po prostu znika. Nikt nie wie gdzie się podziała, nikomu nie udaje się jej odnaleźć, policja również rozkłada ręce. Ostatni stopień przed rozpętaniem się prawdziwego dramatu został przekroczony.
Akcja, zarówno powieści, jak i serialu, rozgrywa się w trzech przedziałach czasowych. Bo wyżej opisane wydarzenia stanowią retrospekcje. Poznajemy również losy bohaterów tuż po zaginięciu Ady, kiedy jej rodzice chwytają się każdego możliwego rozwiązania, aby znaleźć dziewczynę, a także rok później, gdy Arek wraca do Żmijowiska na rocznicę zniknięcia córki, aby wznowić poszukiwania.
Ta nielinearność prowadzenia fabuły świetnie sprawdziła się w literackim pierwowzorze, bo pozwalała autorowi mylić tropy i stopniowo odsłaniać kolejne karty oraz sekrety z historii bohaterów. To samo czyni też Palkowski, który dość wiernie trzyma się materiału źródłowego podpisanego przez Chmielarza, czyniąc nieliczne odstępstwa, ale efekt nie jest w pełni satysfakcjonujący. Nie znając książki czy też nie wiedząc, że „Żmijowisko” to trzy różne linie czasowe, można poczuć się zagubionym w tej opowieści. Twórcy co prawda wpadli na pomysł, jak obejść konieczność ciągłego rozbijania narracji wrzucaniem na ekran podpisów „kiedyś”, „pomiędzy” i „teraz”, a mianowicie zastosowali różne filtry kolorystyczne dla poszczególnych okresów, w których toczy się akcja. Wczasy w agroturystyce zostały odmalowane w jasnych, ciepłych barwach przywodzących skojarzenia z wakacyjną sielanką, podczas gdy wydarzenia po zniknięciu Ady przedstawiono w znacznie ciemniejszych barwach, podkreślających dramat przeżywany przez Kamilę i Arka. Pomysłowo, ale obawiam się, że nie każdy z początku dostrzeże ten zabieg, co ewidentnie utrudnia seans i wzmaga jedynie możliwość zagubienia się w gmatwaninie fabularnych korytarzy.
Przedpremierowo zaprezentowano dwa odcinki. Na ich podstawie można stwierdzić, że Palkowski nie stara się dodawać opowieści dodatkowych znaczeń, a wiernie oddaje myśl pisarza na ekranie. Serialowe „Żmijowisko” porusza zatem te same, wciąż świeże, problemy. Jest to więc historia o pokoleniu trzydziestokilkulatków, którzy zostali wtłoczeni w ramy ślepego biegu za tym, by posiadać – nie tylko rzeczy materialne, ale i pozycję społeczną. Tym samym torem zaczynają podążać ich dzieci, które już od skorupki nasiąkają otaczającym je blichtrem. Lepsi są ci, którzy mają kapitał, lepsi są ci, którzy bywają w towarzystwie i mają kontakty, to oni mogą pastwić się nad słabszymi i ich kosztem wspinać się po kolejnych szczeblach. Nie zabrakło też pytań o tak uniwersalne kwestie, jak miłość, zdrada, nienawiść czy strach, po prostu zajrzenia w głąb ludzkich dusz. Kryminalna intryga stanowi zatem trzon „Żmijowiska”, ale w rezultacie to nie ona jest najważniejsza, choć niewątpliwie napędza wydarzenia rozgrywające się na ekranie.
Dobrze dobrano aktorów, którzy wystąpili w „Żmijowisku”. Nikt tu nie tworzy roli życia, ale zgrabnie oddano bohaterów książki. Paweł Domagała sprawdził się jako ciapowaty Arek, mężczyzna drugiej kategorii, tak jak widzi go jego żona, a następnie wróg publiczny numer jeden, jak jest traktowany przez mieszkańców wsi. Z kolei fizis Piotra Stramowskiego wręcz predestynowała go do roli samca alfa, którym jest Robert. Również wciąż niedający o sobie zapomnieć Cezary Pazura wpasował się w kreację szemranego rekina biznesu, Kajetana Rybaka. Nie ma w tej roli karykaturalności i przerysowania, po które przecież tak często sięga aktor. Najmniej przekonująco wypada chyba tylko nieznana szerszej publiczności Davina Reeves-Ciara jako Adaoma. Brak jej jeszcze obycia z kamerą, a z racji sporej ilości scen wymagających ukazania silnych emocji obserwujemy raczej nieporadne ich naśladownictwo, niż szczere przeżywanie.
Postaci na ekranie jest naprawdę dużo, a przecież za pełnoprawnego bohatera należałoby uznać też mazurskie Żmijowisko. Tereny północno-wschodniej Polski to wręcz wymarzona lokacja dla kryminału. Przebitki na tamtejsze brzegi usłane trzciną oraz kręcone z drona ujęcia na korony drzew cieszą oko. Cieszą tym bardziej, że serial został zrealizowany w technologii 4K, zatem piękno wymieszane z tajemniczością tamtejszych terenów oglądamy w pełnej okazałości, która nie gubi ani jednego piksela.
Co w takim razie jest nie tak? Otóż to, że serial nie wybija się ponad przeciętną. Jest solidny, jest poprawny, ale nie ma w sobie na tyle siły, aby móc rozpychać się łokciami po telewizyjnym poletku, bo zwyczajnie nie ma tak wiele do zaoferowania. Wspominałem już, że „Żmijowisko” Chmielarza zdobyło szereg nagród i wyróżnień. Jednym z nich było uznanie tytułu za jedną z najlepszych książek na lato. A czym innym są takie pozycje, jeśli nie lekkimi i angażującymi historiami, które ma się ochotę pochłonąć w jeden wieczór? Tak też jest z serialowym odpowiednikiem. Nie ma on ambicji na stanie się zjawiskiem. Nie jest jego intencją wprowadzanie jakichkolwiek rewolucji. To po prostu miła, a przy tym wciągająca rozrywka na jesienno-zimowe wieczory. W przerwach między piciem grzanego wina a szperaniem w szafie w poszukiwaniu koca i ciepłych skarpet, sprawdzi się w sam raz.
Obejrzał i opisał Robert Skowroński