Obrona Westerplatte we wrześniu 1939 roku stała się symbolem walki z niemieckim najeźdźcą. W ostatnich latach pojawiło się jednak wiele sporów wokół tego, co naprawdę wydarzyło się na terenie Wojskowej Składnicy Tranzytowej. W swojej nowej powieści „Westerplatte” Jacek Komuda nie boi się poruszać nawet najbardziej kontrowersyjnych tematów.
Jacek Komuda ma nad Wisłą rzesze wiernych fanów. Jedni cenią go za cykl „Orły na Kremlu” oraz pozostałe powieści osadzone w burzliwym XVII wieku; nie brakuje także tych, którzy zaczytywali się w „Galeonach wojny” czy wydanym trzy lata temu „Hubalu”. Teraz w ręce czytelników trafia kolejna powieść osadzona w realiach początków II wojny światowej.
Piszący o Westerplatte przez całe dziesięciolecia karmili czytelników wizją bohaterów bez skazy, którzy przez siedem dni odpierali kolejne ataki wroga, nadając przy tym codziennie komunikat: „Westerplatte broni się nadal”. Kilkanaście lat temu na światło dzienne zaczęły jednak wychodzić informacje o tym, że na terenie Wojskowej Składnicy Tranzytowej dochodziło do wielu budzących kontrowersje sytuacji, a major Sucharski się załamał i dowództwo nad żołnierzami musiał przejąć jego zastępca, kapitan Dąbrowski.
Właśnie te doniesienia zainspirowały Komudę, który wyraźnie sięga po tezy prezentowane przez takich badaczy, jak Krzysztof H. Dróżdż czy Jacek Żebrowski. Widać też, że autor czerpie całymi garściami ze wspomnień obrońców, co może tylko cieszyć. Jednak „Westerplatte” to powieść, więc tam, gdzie historykom brakuje źródeł, pisarz sięga po licentia poetica. To między innymi w wyniku takiego zabiegu major Sucharski jawi się nie tylko jako panikarz rażony apopleksją, ale człowiek, który znalazł się niemal dosłownie między młotem a kowadłem. Jego postępowanie jest zaś rozpaczliwą próbą ratowania wizerunku.
Komuda w doskonały sposób rysuje postacie opisywanego przez siebie dramatu. Są one bardzo wyraziste. To prawdziwi ludzie z krwi i kości. Z kart „Westerplatte” wprost wylewają się emocje, są one dodatkowo podkreślone mocnym żołnierskim językiem. Jednocześnie autorowi udaje się oddać tragizm położenia w jakim znaleźli się obrońcy, gdzie w obliczu próby nie wszyscy sprostali postawionemu przed nimi zadaniu.
Oczywiście w żadnym razie nie powinno się traktować książki jako źródła, z którego czerpie się wiedzę historyczną, Nie można jednakże odmówić Komudzie tego, że tworzy bardzo przekonujący obraz przedstawianych przez siebie wydarzeń, który będzie silnie oddziaływać na czytelnika. Szczególnie tego nastoletniego.
Myślę, że „Westerplatte” nie zawiedzie miłośników literackich talentów Jacka Komudy. Książka powinna również przypaść do gustu czytelnikom powieści wojennych, którzy cenią bardzo szczegółowe opisy bojów toczonych przez walczące strony. Zwłaszcza, że autor serwuje nam narrację obejmującą zarówno polską, jak i niemiecką perspektywę tego, co działo się na Westerplatte.
Recenzuje Zuzanna Pęksa.