Guillaume Musso od lat utrzymuje się na pierwszym miejscu listy najpopularniejszych francuskich pisarzy, a czytelnicy na całym świecie kupili już 35 milionów egzemplarzy jego książek.
Przewrotne historie, które pisze, łączą w sobie elementy powieści obyczajowej i thrillera psychologicznego.
I zawsze zaskakują absolutnie nieoczekiwanym finałem.
Guillaume Musso, autor piętnastu bestsellerów, od dziewięciu lat nie schodzi ze szczytu listy najpopularniejszych francuskich pisarzy.
Debiutował w 2001 roku thrillerem Skidamarink, doskonale przyjętym przez krytykę. Druga powieść, Potem…, zainspirowana wypadkiem samochodowym, z którego cudem uszedł z życiem, rozpoczęła jego spektakularną międzynarodową karierę. W 2018 roku powieści Musso w samej tylko Francji rozeszły się w zawrotnym nakładzie blisko 2 milionów egzemplarzy, nic więc dziwnego, że w roku 2019 czterdziestopięcioletni autor, którego powieści tłumaczone są na 42 języki, już po raz dziewiąty z rzędu znalazł się na czele listy najbardziej poczytnych francuskich pisarzy. Musso króluje we wszystkich rankingach już od roku 2011 i nie zanosi się na to, aby miał oddać komuś palmę pierwszeństwa. Kontrowersyjny, lecz ceniony przez Francuzów, Michel Houellebecq został daleko w tyle. Kluczem do sukcesu Musso jest łączenie wątków miłosnych, kryminalnych i – czasami – fantastycznych, w doskonałym i niemożliwym do naśladowania stylu.
Na początku była… powieść.
W dzieciństwie książki zawsze go nudziły − właściwie lubił tylko komiksy. Ale kiedy miał dziesięć lat, zakochał się w powieściach. Pewnego dnia przeczytał historię, która go zachwyciła, a były to Wichrowe Wzgórza Emily Brontë. Od tego momentu spędzał większość czasu w czytelni, zamiast na plaży (a urodził się w Antibes nad Morzem Śródziemnym), i pochłaniał klasykę literatury światowej. W tym wieku dzieci nie mają sobie równych w czytelniczych maratonach. Z pasji do czytania narodziło się pragnienie, by zacząć pisać. Pretekstem był konkurs na opowiadanie, które zorganizował nauczyciel języka francuskiego. Mały Guillaume napisał romantyczną historię z elementami nadprzyrodzonymi, opowieść o samotnym wędrowcu, utrzymaną w duchu Stephena Kinga. I… wygrał! Był kompletnie zaskoczony, że jego opowieść zainteresowała czytelników, i postanowił pisać dalej.
Pisarz oświecony.
W swojej książce Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika Stephen King podkreśla, że najlepsze historie pojawiają się znikąd; zadaniem pisarza jest oddzielić ziarno od plew i wybrać te pomysły, które mogą stać się zalążkiem powieści. Musso czerpie inspirację z wielu źródeł: własnego doświadczenia, bieżących wydarzeń, dzieł literackich, kina i telewizji. Nieustanne podglądanie i podsłuchiwanie pomaga mu wczuć się w atmosferę i w emocje innych, podłapać dialogi. Notuje wszystko, co zwraca jego uwagę, aż w końcu luźne pomysły splatają się ze sobą i klaruje się fabuła powieści. Na napisanie dobrej książki nie ma jednej cudownej recepty, więc zamiast przestrzegać schematów, Musso stara się opowiedzieć uczciwą i szczerą historię – taką, jaką sam chciałby przeczytać.
Do kina marsz!
Film to druga, po literaturze, wielka inspiracja Guillaume’a Musso. Pisarz należy do pokolenia, które wychowywało się przed telewizorem, część filmów oglądał na video, z możliwością przewijania w tył i w przód i dekonstruowania każdej sceny dla lepszego zrozumienia struktury filmu i użytych technik. Stąd właśnie wzięły się obrazowość, wyrazista konstrukcja i rosnące wraz z rozwojem akcji napięcie tak charakterystyczne dla powieści Musso.
Koniec i… bomba!
Każdy pisarz ma swój znak rozpoznawczy, jakiś mistrzowski trik, który daje mu pewność, że czytelnicy do szaleństwa zakochają się w jego książce. Znakiem firmowym Musso są spektakularne zakończenia, to, co Amerykanie nazywają „finałem z twistem”, kiedy wydarzenia wreszcie znajdują najbardziej nieprzewidywalne rozwiązanie. To znów oczywiste zapożyczenie filmowe – rodem ze starych ekranizacji prozy Agathy Christie lub klasyków kina noir: Hitchcocka czy Henri-Georgesa Clouzota, który zresztą umieścił na plakacie swojego filmu hasło: „Nie bądź potworem! Nie zdradzaj zakończenia znajomym”.
Tu, gdzie wszystko zaczyna się i kończy.
W „Zjeździe absolwentów” Musso po raz pierwszy osadza akcję w całości we Francji – na Lazurowym Wybrzeżu, w okolicy jego rodzinnego Antibes. Ta historia mogłaby wyjść spod pióra Davida Lodge’a, Kingsleya Amisa albo Donny Tartt i wydarzyć się na kampusie uniwersyteckim w Oxfordzie lub Cambrigde. Zamiast tego centrum dramatycznych wydarzeń staje się prestiżowe międzynarodowe liceum na Riwierze Francuskiej – niemal identyczne jak to, w którym uczył się Musso, nieco tylko zmodyfikowane na potrzeby powieściowej intrygi. Niewyjaśnione zniknięcie szkolnej piękności, Vinki Rockwell, odmienia życie lokalnej społeczności. Atmosfera tajemnicy narasta, niczym w serialowym „Miasteczku Twin Peaks”. Co naprawdę wydarzyło się zimą 1992 roku? Historia, opowiadana z różnych punktów widzenia, okazuje się skomplikowaną układanką, precyzyjnie i w zaskakujący sposób rekonstruującą losy Vinki i to, kim naprawdę była.
Guillaume Musso odsłania całkiem nowe oblicze – gdy już je poznacie, będziecie błagać o więcej…