Niejeden powieściopisarz staje się dla nas autorytetem. Często marzymy o tym, by spotkać go osobiście. Ten, kto kocha książki wie, że bestsellerowy autor jest dla swoich wielbicieli ważny, niczym gwiazda rocka. A co, gdyby okazało się, że w Waszej biblioteczce stoi publikacja, którą napisał morderca? Albo że czytacie swoim dzieciom książeczki stworzone przez psychodelicznego nożownika?
Niebiańskie istoty
Lata 50., Nowa Zelandia, miejscowość Christchurch. Dwie nastolatki, Pauline Parker i Juliet Hulme były najlepszymi przyjaciółkami. Niczym papużki nierozłączki, nie mogły znieść chwili bez siebie. Chodziły do jednej szkoły, widywały się po lekcjach, Pauline często nocowała u swojej znacznie zamożniejszej koleżanki, Juliet. Nastolatki zaczęły nawet planować wspólną przyszłość i przeprowadzkę. Sytuacja zaczęła przeradzać się w obsesję – dziewczęta nie były w stanie wytrzymać dnia bez siebie. Psycholog podejrzewał nawet, że łączy je związek homoseksualny. Gdy na horyzoncie pojawiło się widmo przeprowadzki Juliet, nastolatki wzięły sprawy w swoje ręce. Zaplanowały morderstwo, które nie wiedzieć jak, miałoby pozwolić im być nadal razem.
22 czerwca 1954 roku dziewczęta namówiły Honorah Parker, matkę Pauline, by udała się z nimi na spacer po Victoria Park. Po wspólnej wizycie w cukierni, na jednej z parkowych ścieżek, zabiły ją kilkudziesięcioma ciosami kamieniem w głowę (według innych źródeł użyły do tego cegły). Co do ich winny nie było wątpliwości, nastolatki zostały aresztowane już następnego dnia. Kara za tę przerażającą zbrodnię okazała się jednak wyjątkowo niska. Młodociane morderczynie trafiły do poprawczaków (każda do innego) na zaledwie 5 lat. Otrzymały też dożywotni zakaz kontaktowania się.
Po wyjściu na wolność Pauline skończyła studia, później przez jakiś czas pracowała jako bibliotekarka. Juliet zrobiła znacznie bardziej spektakularną karierę. Wielbicielom kryminałów znajome może się wydać nazwisko Anne Perry. To właśnie Juliet Hulme, która po odbyciu wyroku przezornie uciekła od poprzedniego życia. Kobieta wydała ponad 50 książek, które sprzedały się w nakładzie ponad 25 milionów egzemplarzy! Najbardziej znana jest z cyklu powieści na temat Williama Pitta, a także serii o Thomasie Monku.
Gdy wejdziemy na stronę internetową autorki, nie znajdziemy oczywiście ani słowa o jej kryminalnej przeszłości. Perry wspomina tam o swoim słabym zdrowiu, przeprowadzkach, rodzinie, licznych pracach, których się podejmowała, nim została poczytną pisarką. O pięcioletniej przerwie w życiorysie nie znajdziemy ani pół wzmianki.
Gdy pisze się kryminały, trzeba liczyć się z tym, że ich czytelnicy mają w sobie coś z detektywów. Anne Perry została zdemaskowana i musiała wyjaśnić mediom, kim naprawdę jest.
Do sprawy, co oczywiste, wraca dziś niechętnie. Odcina się od przeszłości, uważa, że to zamknięta historia, a to, że wszystko wyszło na jaw, jest… okropne. Ratuje ją to, że życie w ciągłym poczuciu winy jest według niej bezsensowne i postanowiła całkowicie wyzbyć się tego uczucia. Dziś autorka wciąż pisze, jest wielbicielką spacerów, poezji i osobą bardzo wierzącą. Ceni sobie swoje obecne życie.
Na motywach historii powstał film „Niebiańskie istoty” w reżyserii Petera Jacksona.
Pisarski amok
W grudniu 2000 roku, w okolicach Chobieni, z Odry wyłowione zostały zwłoki mężczyzny. Od razu okazało się, że nie było to przypadkowe utonięcie. Przed śmiercią denat został skrępowany, miał też na głowie rany, które świadczyły o tym, że przed wrzuceniem do wody padł ofiarą przemocy. Ostateczną przyczyną śmierci było jednak utonięcie. Okazało się, że to mieszkaniec Wrocławia, właściciel agencji reklamowej, który był poszukiwany jako zaginiony. Kilka lat przyszło poczekać śledczym na to, by wreszcie natrafili na trop mordercy. A wszystko dzięki… jednej z wydanych w Polsce książek.
Krystian Bala, który napisał powieść opartą na prawdziwej zbrodni, został skazany na 25 lat więzienia. Do dziś utrzymuje jednak, że jest niewinny, a zbieżność fabuły „Amoku” (bo tak właśnie zatytułowane jest jego „dzieło”) z prawdziwymi wydarzeniami jest przypadkowa. Policja miała jednakże pewność – Bala zabił mężczyznę, który wdał się w romans z jego żoną. Śledczych do zbrodniarza doprowadziła zwykła ludzka chciwość. Morderca zabrał swojej ofierze telefon komórkowy, po czym sprzedał go przez internet. Tak policjanci dotarli do Krystiana Bali oraz niesławnej książki. W publikacji pojawiły się motywy zbieżne z samym morderstwem – sznur, pętla, sprzedaż przedmiotu na aukcji (w „Amoku” jest to jednak nóż, a nie telefon)…
Autor utrzymuje, że szum wokół książki bardzo mu schlebia – że to marzenie każdego pisarza. Cieszą go liczne listy od czytelniczek oraz to, jak szybko powieść się wyprzedała. Dziś na Allegro potrafi ona osiągać cenę kilkuset złotych. Bala zdaje się nie zauważać, że zanim okazało się, że opisał zbrodnię w książce, nie sprzedawała się ona wcale, bo to po prostu gniot. By się o tym przekonać, wystarczy króciutki fragment:
W larwarium książkowych wandali wyklułem się po milionach lat dojrzewania. Przeleżałem jakiś czas w inkubatorze wstydu. Późno zacząłem ssa
pierś literackiej tradycji. Późno zacząłem raczkowa. Późno zacząłem chodzić po ukwieconym ogrodzie zabaw przypadku. W ogóle bylem jakiś opóźniony. Martwiła się tym moja mama. Madame Melancholia.
O zbrodni opowiada film „Amok” Katarzyny Adamik. O sprawie pisały media z całego świata, co dla Bali stało się powodem do radości.
Misie, króliczki i atak szału
Gdy człowiek dowiaduje się, że mordercą jest autor uroczych książek dla dzieci, włosy stają dęba. Tak było w przypadku Harry’ego Horse’a, który był twórcą między innymi „Ostatnich niedźwiedzi polarnych”. Fabuła książeczki zachęciła niejednego rodzica, by kupił ją swoim dzieciom. Dziadzio wyruszający ze swoim pieskiem o imieniu Ru w podróż na biegun północny, by odnaleźć tytułowe niedźwiadki – czy może istnieć milsza historia? Wśród opinii na temat publikacji znajdziemy między innymi takie: Ta książka jest wprost fenomenalna! Niezwykle zabawna (jak wszystkie z tej serii). Bardzo mi się podoba; To chyba najlepsza z przygód niezachwianej w swoich decyzjach Ru… Ciekawe czy moje Dziecię pokochało ją bardziej za fakt bycia psem, czy właśnie za ten niezłomny charakterek?
Niezłomny charakterek miał z pewnością także Horse, który w rzeczywistości nazywał się Richard Horne. Był człowiekiem wielu talentów. Nie dość, że pisał popularne książeczki dla dzieci, to jeszcze własnoręcznie je ilustrował. Był też wokalistą w zespole Swamptrash (ich wersję „Ring on Fire” znajdziecie bez problemu na YouTube).
Życie Richarda skończyło się w sposób na pozór romantyczny. Został on znaleziony martwy wraz ze swoją śmiertelnie chorą (na stwardnienie rozsiane) żoną. Można uznać, że to akt miłosierdzia – pomóc odejść ukochanej osobie, która cierpi, a samemu nie móc żyć dalej. Wiele osób nazywało małżeństwo współczesnymi Romeo i Julią – media podawały, że para została odnaleziona w ostatnim uścisku.
W tym momencie warto wspomnieć, że w rzeczywistości autor (mający problem z narkotykami i niekontrolowanymi atakami agresji) zadał Mandy (bo tak na imię miała 39-letnia nieszczęśnica)… 30 ciosów nożem. Atak był tak gwałtowny, że rękojeść narzędzia zbrodni została złamana. Po tym wszystkim ten człowiek, który ze zwierząt uczynił głównych bohaterów swoich książek, zabił kota i psa, które należały do niego i żony. Sam zadał sobie 47 ran i umarł z powodu utraty krwi.
Według niektórych źródeł Richard Horne faktycznie próbował zakończyć życie żony i swoje za pomocą leków, a w szał wpadł dopiero, gdy te nie zadziałały. Jak zatem wytłumaczyć to, że odurzony narkotykami autor przechadzał się wcześniej od domu do domu mówiąc, że to wspaniała noc na zabijanie? Wydaje się, że mężczyzna naprawdę kochał żonę – wieść o jej chorobie wpędziła go w ogromne przygnębienie, w materiałach na jego temat można doszukać się informacji, że cierpiał z tego powodu na depresję.
Jeśli uważacie, że książki napisane przez autorów, którzy mieli krew na rękach, to nie Wasza bajka, uważajcie też na wszystko, co napisał William S. Burroughs. Zastrzelił on swoją partnerkę Joan Vollmer, nie trafiając w szklankę ginu, którą miała ustawioną na głowie. Hans Fallada (w rzeczywistości Rudolf Ditzen) zabójstwa dokonał już w młodości – wraz z kolegą planował umrzeć podczas samobójstwa upozorowanego na pojedynek. Przeżył tylko przyszły pisarz, ale skończył jako smutny nałogowiec. Kenneth Halliwell zabił swego kochanka Johna Kingsleya Ortona dziewięcioma uderzeniami młotkiem w głowę, po czym popełnił samobójstwo. Mary Anne Lamb, uznana za chorą psychicznie, w przypływie szału zabiła swoją matkę. Lista jest zatem całkiem długa!
Przygotowała Zuzanna Pęksa