Nowa część ukochanej przez wielu czytelników serii od dzisiaj w księgarniach. W jakich latach będzie się rozrywać? Rąbka tajemnicy uchyla autorka bestselleru, Małgorzata Gutowska-Adamczyk. Poznajemy też odpowiedzi na wiele nurtujących fanów pytań. Czy saga powstaje według ściśle określonego planu? Jak nie pogubić się w gąszczu bohaterów w trakcie pisania? Jak powstaje historyczna część powieści? Zapraszamy do lektury!
Zuzanna Pęksa: Nie będziemy zdradzać zbyt wiele z fabuły, ale Pani ostatnia książka „Cukiernia Pod Amorem. Ciastko z wróżbą” naprawdę trzymała w napięciu. Wstałam w weekend o 5 rano, aby dowiedzieć się, jak książka się kończy! Czy pisząc, odczuwa Pani tak samo dużo emocji jak czytelnik, czy raczej proces ten przebiega „na spokojnie”?
Małgorzata Gutowska-Adamczyk: Są sceny, na które reaguję również bardzo emocjonalnie. Te, kiedy dzieje się coś ważnego w życiu bohatera, kiedy zaskakuje mnie jego zachowanie, bo tak! – bohaterowie czasem wymykają się autorom i postępują nieprzewidywalnie.
Zuzanna Pęksa: Jaką ma Pani receptę na to, by wszystkie wątki tak pięknie się domykały? Czy wcześniej ma Pani wszystko dokładnie rozpisane, a może po prostu ułożone w głowie? A może wręcz przeciwnie, jest w Pani pisaniu sporo spontaniczności i sama nie jest Pani pewna, jak to wszystko się skończy?
Małgorzata Gutowska-Adamczyk: Wstyd mi się przyznać, ale pracuję bez żadnego planu. Jakoś to się w końcu domyka, musi. I nie stawiam szczególnych rygorów moim bohaterom. Często podczas pisania wymyślone wcześniej rzeczy okazują się mniej ciekawe niż te, które przyszły mi do głowy w ostatniej chwili. Pisanie to przede wszystkim myślenie o bohaterach i sytuacjach, w jakich się znaleźli. Reszta przychodzi sama.
Zuzanna Pęksa: A jak jest z postaciami? W jednym z wywiadów podkreśliła Pani, że nie wzoruje ich na autentycznych osobach. Bohaterów powieści jest wielu, ich osobowości i życiorysy są bardzo dokładnie nakreślone. Jak, pisząc, nie pogubić się w gąszczu fikcyjnych bohaterów i ich złożonych charakterów?
Małgorzata Gutowska-Adamczyk: Rzeczywiście bohaterowie „Cukierni Pod Amorem” to już całkiem spora społeczność i powiem szczerze, że czasem zapominam o mniej ważnych postaciach czy epizodach z życia niektórych z nich. A moja znajomość tego świata nie powinna dziwić, spędziłam w nim bardzo dużo czasu. Pierwszą serię pisałam około trzech lat, nie licząc przerw, czytałam tekst wiele razy (każdy tom kilkakrotnie). Przed pisaniem drugiej serii przypomniałam go sobie znowu. Czytelnik przeważnie spędza w Gutowie kilka dni, ja spędziłam tu kilka lat…
Zuzanna Pęksa: W książce jest wiele silnych postaci kobiecych. Właściwie poza niezbyt mądrą i niewierną Stefcią i szukającą naiwnego Martyną, wszystkie one są obrotne, bystre i pracowite. Czy odniosłam słuszne wrażenie, że w Pani powieści czuć rozsądny, mądry feminizm?
Małgorzata Gutowska-Adamczyk: Chciałabym, aby moje bohaterki były przede wszystkim prawdziwe! Już w pierwszej serii pozwoliłam kobietom, a zwłaszcza ulubionej bohaterce moich czytelniczek, Ginie Weylen, budować jej życie według jej własnych reguł. Tak było również z Różą z Wolskich z „Podróży do miasta świateł”, co oczywiście nie znaczy, że te kobiety miały biografię lekką i przyjemną. Feminizm jest drogą ku równouprawnieniu kobiet. Nie zdołamy uczynić świata sprawiedliwym bez tego ruchu. Natomiast nie zgodziłabym się co do Stefci. Mimo że jej nie lubimy, to według mnie postać skomplikowana, z piętnem dramatyzmu a nawet tragizmu. Jej ciężki los i nigdy niezrealizowane pragnienie bycia kochaną uformowały ją w taki sposób, że trudno ją polubić. To również wyzwanie dla autora, aby nie schlebiać czytelnikom, tylko dawać im postaci pełnokrwiste. Lektura powieści powinna być pożywką dla refleksji, nie tylko czystą rozrywką.
Zuzanna Pęksa: Fabuła powieści rozgrywa się na dwóch planach czasowych. Można powiedzieć, że obejmuje około 100 lat, bo pojawiają się nawet odwołania do I wojny światowej. Mamy też część współczesną. Lato roku 2016. Którą z nich pisało się Pani łatwiej? Czy tę historyczną, czy bardziej aktualną?
Małgorzata Gutowska-Adamczyk: Pomysły pisarskie są chimeryczne niczym pogoda w marcu i niezależnie od czasu powieściowego, w jakim się aktualnie znajduję, najważniejsze było i jest to, czy pomysł na kolejną scenę jest dobry, czy wywoła u czytelnika jakąś reakcję, zdziwi go, rozśmieszy, każe mu się zadumać. Oczywiście do części historycznej musiałam trochę poczytać. Jak zwykle oglądałam też zdjęcia z epoki. To praca, która mnie nigdy nie nudzi. Zawsze coś nieoczekiwanego może stać się zalążkiem ciekawej sceny.
Niektórzy czytelnicy, choć zachwyceni książką, piszą w opiniach na jej temat, że zakończenie wyjaśniło zbyt mało. Kiedy mogą spodziewać się kolejnej porcji wrażeń i wzruszeń ze słynnego cyklu?
16 października ukazuje się drugi tom tej serii, zatytułowany „Dziedzictwo Hryciów” i zapewniam, że będzie się dużo działo w obu płaszczyznach czasowych! W warstwie współczesnej jesteśmy na przełomie sierpnia i września 2016 roku, i tu pozostaniemy, w historycznej zaś dochodzimy do roku 1970. Życzę wszystkim miłych wrażeń!
Bardzo dziękuję za rozmowę i z niecierpliwością czekam na kolejny tom sagi!