Stephen King urodził się 21 września 1947 roku jako dziecko-niespodzianka, ale nie z tak zwanej wpadki, lecz dlatego, że kilka lat wcześniej u jego matki zdiagnozowano bezpłodność. Przypadłość ta zmotywowała rodziców Steve’a do zaadoptowania starszego o dwa lata brata, Davida Victora w 1945 roku. Początek roku 1947 musiał więc być wielkim szokiem dla Ruth, która odkryła, że jest w ciąży.
Wczesne lata – i praktycznie cała młodość – nie były dla przyszłego mistrza horroru sielskie i beztroskie, choć z całą pewnością nie należały do nudnych czy bezczynnych. King od najmłodszych lat fascynował się opowiadaniem historii, a życiowe doświadczenia (szczególnie te przykre, traumatyczne) sprawiały, że pisanie (w pewnym momencie życia też rysowanie) stało się formą terapii. Sekretem nie jest, że większość swych opowieści opiera właśnie na fobiach, starając się w literackim światku konfrontować z lękami. A tych nie tylko mu w życiu nie brakowało, ale wręcz przybywało.
Nigdy nie dostał też szansy na nawiązanie bliższej relacji z ojcem, który wyszedł po paczkę papierosów i nie wrócił, kiedy Stephen miał zaledwie dwa lata. Spowodowało to, że rodzina Kingów – przez brak funduszy i niezbyt obiecujące perspektywy kariery Ruth jako porzuconej kobiety – prowadziła nomadyczny tryb życia, meandrując od jednych do drugich krewnych, choć często nie zagrzewali miejsca na dłużej. Udało się to dopiero u rodziców Ruth, którymi córka – w porozumieniu z rodzeństwem – miała się zajmować. W zamian zaś bracia i siostry utrzymywali ją i jej synów. Co prawda nie było to życie opiewające w luksusy i nie oferowało rodzinie zbyt wielkiego rozwoju (zwłaszcza matce), ale dało namiastkę stabilizacji.
Co może zaskakiwać, pierwszych publikacji drukiem Steve doświadczył w 1956 roku, gdy straszy brat otrzymał powielacz i postanowił założyć garażowy magazyn, „Szmatławiec Dave’a”. Wprawdzie rozprowadzany był wśród sąsiadów, ale podobno cieszył się dużym powodzeniem. Niestety, nie minęło kilka miesięcy i Dave znudził się prowadzeniem gazety; nie zraziło to Steve’a, wręcz przeciwnie – miał jeszcze więcej wolnego czasu na autorskie projekty.
Przez chorowitość – odrę, infekcję uszu – musiał powtarzać pierwszą klasę, bynajmniej nie przez niedostateczną naukę czy brak wiedzy, lecz przez nieaktywność i nieobecność w zajęciach. Więcej czasu spędzał w łóżku, niż w szkolnej ławce – i matka wraz z kadrą pedagogiczną doszła do wniosku, że to będzie najlepsze rozwiązanie dla chłopca. King zawsze był wysoki, ale to wydarzenie sprawiło, że przez lwią część swej edukacji górował nad kolegami z klasy.
Braveheart
Steve zwykle cieszył się sympatią rówieśników, choć zdarzało się, że czasem spotykał się z szyderstwami. Szczególnie w liceum, gdzie nie zaznał całkowitego zrozumienia ze strony zarówno kolegów, jak i grona pedagogicznego, które z kolei ceniło błyskotliwość i intelekt młodego Kinga, ale nie pobłażało jego specyficznemu poczuciu humoru i niektórym wybrykom. Niestety, zdarzyło mu się zaznać też przykrości od „licealnej gwiazdy”, określającej Stephena mianem Myszki Miki. W bójki się jednak nie wdawał – najczęściej zwinnie się z nich wykręcał i nie stwarzał sytuacji, które mogłyby przerodzić się w rękoczyny.
Odnotować warto, że w liceum stworzył niewielki periodyk, „The Village Vomit”.
Wydawać by się mogło, że Stephen to właściwie wzór do naśladowania, choć w swoim życiu miał kilka nieprzyjemnych przygód z prawem, a jedna prawie zakończyła jego studencką karierę; jeszcze przed rozpoczęciem zajęć wybrał się na inicjację, gdzie natrafił na kolegę, oferującego zabawę z fajerwerkami. Zabawa skończyła się wybiciem okien w pobliskim akademiku, a winni mieli zostać wydaleni – na szczęście chłopakom udało się uciec.
Na studiach Steve zaczął mocniej angażować się w politykę – raz wybrał się nawet, żeby wesprzeć McCarthy’ego do Chicago, ale sposób tłumienia uczestników konwentu nieco zraził go do podobnych działań. Na uniwersytecie z kolei szykowały się poważne zmiany i to King stał na ich czele z ramienia studentów. Próbował też wypełnić lukę w programie, wprowadzając literaturę popularną, a zajęcia sam chciał prowadzić – i mimo że wzbudził wzburzenie profesorów, pozwolono mu poprowadzić kurs Literatury i Kultury Popularnej – oczywiście pod nadzorem opiekuna merytorycznego.
W międzyczasie Stephen wraz z przyjacielem MacLeodem i dwójką innych studentów, zamieszkali w połowie bliźniaka, która dla wielu równała się z ruderą, choć dla Kinga – nie zawsze cieszącego się luksusem – była namiastką niezależności. Oprócz tego, że miał wreszcie własny azyl do tworzenia, mógł przy okazji swobodniej eksperymentować z używkami, czego efektem był długi romans nie tylko z alkoholem, lecz również marihuaną, pigułkami czy kwasem. Z niektórymi nałogami borykał się jeszcze będąc ojcem i wziętym pisarzem – jego ostatnią deską ratunku okazała się Tabitha.
Tabby poznał na seminarium pisarskim, a gdy przyszło im skonfrontować swe teksty – oboje dostrzegli w partnerze talent. Na pierwszej randce co prawda Stephen nieszczęśliwie się upił, ale nie przeszkodziło mu to w zdobyciu serca osoby, która stała się dla niego „idealnym czytelnikiem”. W istocie, Tabitha do dziś jako pierwsza czyta teksty męża, stara się poprawiać go w odpowiednich miejscach i podchodzi do tego na poważnie i krytycznie.
Na uniwersytecie udało mu się także rozepchać nieco na łamach gazetki, „Maine Campus” – gdzie później miał nawet epizod modela. Po kilku artykułach i esejach wyprosił u redaktora naczelnego własną rubrykę, „Śmieciarkę”, do której – nomen omen – trafiało wszystko, o czym tylko King miał ochotę napisać. Stała się ona swego czasu poligonem doświadczalnym, na którym Steve w kontrowersyjny, nierzadko łamiący tabu sposób, badał recepcję rozmaitych treści, zjawisk i poglądów.
Jeszcze na studiach, aby zdobyć dyplom nauczyciela, Stephen zaczął uczyć w liceum. Wówczas jego życie nie należało do lekkich – mieszkał już z Tabby w czynszówce oraz spodziewali się pierwszego dziecka. Nie chcieli go usuwać, Tabitha zresztą pochodziła z katolickiego domu, Steve zaś uważał aborcję za porzucenie potomka, a jako że sam nie miał w tym aspekcie miłych doświadczeń, nie pragnął iść w ślady własnego ojca.
Spełniane marzenia
Pierwsze pieniądze za opowiadanie King dostał za „The Glass Floor” od magazynu „Starling Mystery Stories”. Na pierwszą poważną publikację przyszło mu jednak zaczekać niecałe siedem lat. W tym czasie zdążył popracować na stacji benzynowej, w maglu, napisać do szuflady kilka powieści, wydać drukiem trochę krótkich form (czasem ratujących rodzinie życie), ożenić się z Tabby, zostać ojcem córki, Naomi Rachel i Joego Hilla, pierwszego syna.
Wydanie „Carrie” polepszyło sytuację rodziny – na początku opublikowano ją w małej oficynie i w niewielkim nakładzie, ale potem udało się sprzedać za czterysta tysięcy dolarów, chociaż Stephen zrozumiał z telefonicznej rozmowy, że chodzi o czterdzieści i już ta kwota dosłownie zwaliła go z nóg. Życie Steve’a, Tabby i dzieciaków powoli zaczęło iść w dobrą stronę.
Co prawda „Carrie” była pierwszą wydaną powieścią Kinga, lecz palma pierwszeństwa należy się „Wielkiemu Marszowi”, ukończonemu zdecydowanie wcześniej. Druga wydana, „Miasteczko Salem”, też nie była chronologicznie (pisarsko) właściwie ulokowana. Wyprzedziła choćby „Ostatni bastion Barta Dawesa”, wysłany wydawcy wraz ze szkicem „Miasteczka”. Trzecia z kolei, „Lśnienie”, została napisana po wyjeździe do Estes Park, który okazało się ogromną pożywką dla wyobraźni Steve’a. Do hotelu dotarli ostatniego dnia sezonu, mieli więc dla siebie niemal cały budynek, a podczas kolacji orkiestra grała tylko dla nich. Inne rzeczy, jak głęboka wanna czy węże gaśnicze w korytarzach, okazały się równie pomocnicze – i tak opowieść o chłopcu z paranormalnymi zdolnościami, nad którą zaczął pracować kilka tygodni wcześniej, zyskała nową lokalizację.
Przed tym wydarzeniem – publikacją „Lśnienia” – miała miejsce jeszcze jedna ważna dla twórczości Kinga rzecz. Na ekranach kin w 1976 roku zagościła adaptacja „Carrie” w reżyserii Briana De Palmy, która zdobyła dwie nominacje do Oscara, po jednej do Nagrody Hugo i Złotego Globu. Później adaptacje filmowe powieści Kinga miały dopiero się rozkręcić, i przeżywać wzloty i upadki aż do dziś (kasowy sukces „To” i porażka „Mrocznej Wieży”).
Po „Lśnieniu” przyszła pora na powieść „Rage”, wydaną tym razem pod pseudonimem Richard Bachman – powstałym z mariażu Richarda Starka (skądinąd także pseudonimu pisarza, Donalda E. Westlake’a) oraz Bachman-Turner Overdrive, grupy muzycznej. Nie odniosła tak spektakularnego sukcesu, jak książki pisane pod prawdziwym nazwiskiem, ale utwory tworzone pod przykrywką mogły różnić się od „głównego nurtu Kinga”. Ale sukces „Rage” nie przyszedł przynajmniej do czasu, gdy nie została opublikowana popularniejsza książka pod tym pseudonimem, no i do momentu, kiedy na jaw wyszło, że Bachman to tak naprawdę Steve (luty 1985).
„Nocna zmiana” przyszła po „Rage”, ale już pod własnym nazwiskiem. Następnie zaś „Bastion”, dotychczas najdłuższa powieść Kinga, która początkowo została okrojona o blisko jedną trzecią – i niestety Steve musiał ugiąć się pod żądaniami wydawcy. Stephen przez długi czas określał książkę swym opus magnum. Szczęśliwie, po latach udało się wrócić do tekstu i wydać go w oryginalnym rozmiarze. Dopiero po „Bastionie” przyszedł czas na pierwszą skończoną przez Kinga powieść, „Wielki Marsz”; ukazał się pod pseudonimem Bachman. Kariera Steve’a nabrała tempa. Rok 1980 przyniósł premierę „Lśnienia” Stanleya Kubricka, czyli najbardziej znienawidzonej przez autora adaptacji jego dzieła. Co ciekawe, King, aby odzyskać prawa do filmu, musiał obiecać reżyserowi i wytwórni, że przestanie publicznie – delikatnie mówiąc – narzekać na obraz Kubricka. Odzyskane prawa pozwoliły nakręcić trzyodcinkowy miniserial na podstawie książki, tym razem jednak to King został scenarzystą.
King w księgarniach i kinach pojawiał się regularnie. Miał problemy z używkami od studiów i wiele osób uznaje, że najlepsze dzieła Steve’a powstały właśnie pod wpływem różnych substancji odurzających. Niektórych procesów, jak sam przyznaje, w ogóle nie pamięta. Pewnego dnia udało mu się zwyciężyć walkę z nałogiem, choć droga do permanentnej trzeźwości nie była prosta i bezbolesna. Pomogła mu głównie Tabby i rodzina, a właściwie wizja rozstania z nią czyli coś, co siedziało w nim odkąd porzucił go ojciec.
W tym okresie życia powstała również jedna z istotniejszych książek w dorobku Kinga, „Cmętarz zwieżąt”. Powieść uznana przez Tabby czy samego Steve’a za najmroczniejszą ze wszystkich, jakie dotąd napisał. Z początku nie miała ujrzeć światła dziennego – na pewien czas trafiła do szuflady. Powstała, jak to zwykle u Stephena bywa, na bazie doświadczeń i nader bujnej wyobraźni. Dobrze więc myślą ci, którzy w postaci Gage’a dostrzegli młodszego syna Kingów, Owena.
Nagroda i tragedia
Stephen King w życiu zdobył wiele nagród, ale tak naprawdę dla krytyków liczyło się tylko kilka i uważali za niedorzeczność, gdy niektóre spośród nich przyznawano Steve’owi. W 1996 roku otrzymał Nagrodę O. Henry’ego za „Człowieka w czarnym garniturze”. W 2003 z kolei wyróżnienie National Book Fundation, a rok później został nagrodzony World Fantasy Award za całokształt, potem przyszło czekać mu dekadę na Narodowy Medal Sztuki, wręczony przez Baracka Obamę. Jednak lista nagród pisarza jest znacznie dłuższa i wymieniając Shirley Jackson Award, Nagrodę im. Edgara Allana Poego, Brama Stockera, Hugo czy Locusa nie zbierzemy nawet połowy.
Spacery w życiu Steve’a były codziennością; po napisaniu zamierzonej ilości tekstu zwykł wybierać się w drobną podróż po okolicy – z książką bądź refleksją. 19 czerwca 1999 roku to data, która na pewno wyryła się Kingowi w pamięci. Samochód dostrzegł wprawdzie wcześniej, lecz był pewien, że kierowca w porę go wyminie, gdy się tak jednak nie stało, odskoczył i to prawdopodobnie ocaliło mu życie. Został potrącony, zemdlał, ale przeżył.
Rekonwalescencja Kinga trwała pewien czas i szczęśliwie udało mu się wyjść z rehabilitacji na tarczy. Tragedia sprawiła, że Steve sięgał po tabletki przeciwbólowe i praktycznie się od nich uzależnił. W porę się otrząsnął, stopniowo zmniejszając zażywaną ilość. Niestety, wypadek i długa przerwa od pisania wzbudziły w nim obawę, że nie będzie już potrafił wrócić do normalnego dla siebie trybu pracy i – co gorsza – do pisania w ogóle. I tę walkę wygrał. Pierwszą powieścią po wypadku był „Łowca snów”.
Życie Stephena i Tabithy Kingów ponownie się układało. Pierworodna Naomi została duchowną Kościoła Unitarian, Joe Hill stał się wziętym autorem (ostatnie tytuły u nas, „Strażak” i „Dziwna pogoda”, cieszą się zainteresowaniem), ostatni z dzieci Kingów, Owen, też poszedł w ślady rodziców („Śpiące Królewny”, napisane wespół z ojcem, trafiły do rąk polskich czytelników w 2017). Kingowie cieplejszą część roku spędzają w Bangor w Maine, a gdy nadchodzą mrozy, udają się do domu na Florydzie Co najważniejsze, King wciąż pozostaje aktywny literacko – w 2018 roku w Polsce ukazał się „Outsider” i w drugiej kolejności „Uniesienie”.
Oczywiście powyższy życiorys i opracowanie wydawnictw Stephena Kinga to zaledwie – czasem ahistoryczny w kontekście chronologicznym – spis fragmentów, epizodów z życia jednego z najbardziej uznanych i zasłużonych dla horroru autorów. Wiele zagadnień nie zostało w nim w ogóle podjętych, niemalże wszystkie – włącznie z wątkiem ojca Stephena – zostały ledwie „liźnięte” i dla większego rozeznania wymagają pogłębionej lektury literatury faktu na temat Steve’a i jego twórczości.
Bibliografia
King S., Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika, Warszawa 2008.
Rogak L., Życie i czasy Stephena Kinga, Poznań 2014.
Słownik literatury popularnej, red. T. Żabski, Wrocław 2006.
Słownik pisarzy świata, red. J. Maślanka, Kraków 2008.
Ziębiński R., Stephen King. Sprzedawca strachu, Poznań 2014.
Adrian Turzański – urodzony pod znakiem Skorpiona, w roku Leona zawodowca, Pulp Fiction, Króla Lwa i filmowych adaptacji Maski oraz Kruka. Kulturoznawca, pożerający szeroko pojętą popkulturę, choć nie wyłącznie. Redaktor, krytyk, szortalista, publicysta, bibliofil, a przede wszystkim homo verecundus. Przez swoje krótkie życie przebywający w różnych subkulturach, kręgach i środowiskach. Ma swój gust i swoje zdanie. Bynajmniej nie konformista.
Reklama
Do kupienia wyjątkowy pakiet TO, idealny na prezent. Kup teraz na Molom.pl