Do niedawna społeczność fanów twórczości George’a R. Martina żyła nadzieją, że szósty tom sagi Pieśni Lodu i Ognia zostanie wydany jeszcze w 2018 roku. Ostatnie doniesienia wskazują jednak, że mogły to być jedynie złudne nadzieje. Pisarz ogłosił bowiem, że zanim ukażą się Wichry zimy, czytelnicy dostaną inną książkę z Westeros.
W tym roku minie już siedem lat od wydania Tańca ze smokami, czyli piątego tomu sagi. Od tego czasu Martin pracuje nad kontynuacją, a robi to w swoim zwyczajowym niespiesznym tempie. Z racji tego, że pisarz skończył już 69 lat fani obawiają się, że może mu się nie udać domknąć zaplanowanej na siedem tomów serii. Troska czytelników o dalsze losy ulubionych postaci zamieszkujących Westeros nie robi na pisarzu wrażenia. Wszelkie ponaglenia i niemiłe uwagi zbywa albo złośliwym milczeniem, albo komentarzami sprowadzającymi się do charakterystycznego „odpieprzcie się”. Oczywiście nie można odmówić słuszności reakcji Martina – w końcu to on jest autorem, pisze we własnym tempie i żadne słowa fanów rzeczywistości nie zmienią. Z drugiej strony nie sposób nie zrozumieć czytelników pozostawionych w niewiedzy, żyjących ze świadomością, że już nawet serial HBO fabularnie prześciga książkowy pierwowzór.
Niemniej George R. Martin znany jest ze swojej złośliwości. Zdaje się, że im bardziej ludzie czekają na Wichry zimy, tym bardziej pisarz skory jest do płatania figli. Prace nad książką zostały tymczasowo odłożone na bok. Pisarz zajmuje się teraz innym projektem. Ogień i krew (Fire and Blood), czyli historia rodu Targaryenów, ukaże się na pewno przed szóstym tomem sagi. Informację potwierdził sam autor na swoim blogu. Książka będzie podzielona na dwie części. Pierwsza ukaże się przed Wichrami zima, druga – po.
Nie jest to oczywiście równoznaczne z tym, że premiera Wichrów zimy jest niemożliwa w tym roku, ale spójrzmy prawdzie w oczy – zachowanie tego terminu jest raczej mało prawdopodobne, zwłaszcza że Martin poza Ogniem i krwią pracuje nad kolejnymi odsłonami Dzikich kart. Lepiej więc przygotować się na najgorsze.
źródło: vanityfair
Autor Oskar Grzelak