W listopadzie ruszyła kolejna edycja akcji Czytaj PL, której zresztą niniejszy portal patronował. Na terenie całego kraju pojawiło się siedem tysięcy wirtualnych wypożyczalni ebooków. Korzystać z nich można było całkowicie za darmo, a znajdowało się w nich kilka tytułów świetnych… oraz kilka kiepskich. Aby nie psuć Wam zabawy, nie będę zdradzać, które są które.
To zresztą nie jest w całej akcji najistotniejsze. To, co natomiast istotne zdecydowanie jest, to jej cel. A ten jest oczywiście szczytny – ma promować czytelnictwo. Mówi się, że cel uświęca środki. Co jednak powiedzieć, kiedy środki zupełnie nie przystają do celu? Kiedy w kierunku tego celu nawet nie wskazują?
Uważam, że rozdawnictwo kultury nie spełnia swej kulturotwórczej roli w czasach, gdy większość dóbr kultury została zdigitalizowana i dostępność do nich nie jest już kwestią majętności. Abstrahując od mojego podejścia należy jasno stwierdzić, że kampania głosząca wszem i wobec, że jest największą promującą czytelnictwo akcją w kraju, zwyczajnie nie promuje czytelnictwa. I nie wynika to ani trochę z braku skromności organizatorów, bo akcja Czytaj PL z pewnością jest akcją o ogromnym zasięgu i, co więcej, jest akcją bardzo fajną. Ale, powtórzę to ponownie, nie promuje ona czytelnictwa. Czyli nie spełnia celu w jakim została, zdaje się, powołana do życia. Chyba że poprzez „promowanie czytelnictwa” mamy rozumieć „utrwalanie bądź umacnianie nawyków czytelniczych”. Wtedy ok, w pełni się zgadzam. Ale jeśli ktoś akcje promujące czytelnictwo postrzega, tak jak ja, w kategoriach docierania do osób, które czytaniem nie były z jakiegokolwiek powodu wcześniej zainteresowane, i przywracania jej ‘jasnej stronie mocy’, to… no przykro mi, ale nijak się to mieści w tej definicji.
Podobnie jak swego czasu (a może nadal?) Legalna Kultura, której nadrzędnym celem było promowanie legalnych źródeł dostępu do dóbr kultury, między innymi poprzez wykup reklam swojej akcji wyświetlanych w kinie przed seansem widzom, którzy właśnie skorzystali z legalnego źródła kultury, akcja Czytaj PL zajmuje się przysłowiowym zwożeniem drewna do lasu. Mówiąc bardziej wprost: przekonuje przekonanych nie robiąc absolutnie nic, aby poszerzyć spektrum odbiorców książki. Jakiejkolwiek. Bo o to przecież chyba chodzi?
Najlepszym przykładem na powyższe jest choćby taka drobnostka: na swojej stronie organizatorzy akcji umieścili zakładkę “Sławni czytają”. Spodziewałem się różnych osób: aktorów, piosenkarzy, kabareciarzy, polityków, youtuberów… po prostu jakichś celebrytów. Wiecie, ludzi, którzy stanowią jakikolwiek autorytet dla osób, których żadna literatura po prostu nie interesuje. Kogoś, kto takiego niezainteresowanego książkami osobnika mógłby przekonać, że czytać warto, że czytanie jest fajne. W zakładce “Sławni czytają” akcji Czytaj PL nie znalazłem jednak nikogo takiego. Jedynymi sławnymi czytającymi są najwyraźniej sami pisarze.
Michał Michalski – entuzjasta książek i wszelkiej kultury, założyciel ArtRage.pl (ex BookRage.org) serwisu, gdzie za kulturę płaci się tyle ile się może.
fot. Agata Krajewska