O Andrzeju Ziemiańskim głośno zrobiło się w 2001 roku, gdy zdobył swoją pierwszą większą nagrodę literacką, Sfinksa(1), w kategorii „Polskie opowiadanie roku” za Bombę Heisenberga. Oczywiście karierę zaczął o wiele wcześniej, bo właściwy debiut autora przypada już na rok 1979, a opowiadanie o wdzięcznym tytule Zakład zamknięty drukiem ukazało się w magazynie problemowo-informacyjnym Politechniki Wrocławskiej, „Sigma”. Już rok później – w 1980 – jego tekst Twarze został opublikowany w antologii Bunt robotów, wydanej przez Gorzowski Klub Miłośników Fantastyki i Fantastyki Naukowej.
Następne lata także literacko nie były dla Ziemiańskiego „chude”. W czasopiśmie „Sigma” 1980/1981 pojawił się Koloryt lokalny, rok później w fanzinie „No Wave” publikował Blisko granicy oraz Poziom zerowy, w 1983 na łamach tegoż magazynu ukazała się też Gra i Martwa fala. Tego roku udało się pisarzowi pojawić jeszcze raz, tym razem w twórczej komitywie z Andrzejem Drzewińskim(2), w miesięczniku „Młody Technik” z opowiadaniem Ghost; ta współpraca najwyraźniej spodobała się obu literatom, ponieważ później również działali w podobny sposób, ale o tym za moment. To rok 1985 był dla Ziemiańskiego najbardziej przełomowy, bowiem na półkach księgarń za sprawą oficyny Iskry pojawił się autorski zbiór krótszych form, Daimonion (Blisko granicy, Czekając na barbarzyńców, Daimonion, Koloryt lokalny, Port, Reguły gry, Twarze, Zakład zamknięty), a tego samego roku drukiem – wspólnie z Drzewińskim – w „Młodym Techniku” opublikował Precedens. Jednak po tym opowiadaniu pisarz zabrał się już za powieści, następne niedługi tekst wyszedł spod jego pióra dopiero w 1991, a kolejne w 2000. Warto też wspomnieć o niezrealizowanym ostatecznie słuchowisku Człowiek, który nie potrafi umrzeć z 1981 roku, za które autor został wyróżniony w konkursie teatru Polskiego Radia.
Pierwsza powieść pióra Ziemiańskiego, Wojny urojone, ukazała się (podobnie jak debiutancki zbiór opowiadań) nakładem domu wydawniczego Iskry w 1987 roku, choć historia przygodę swą rozwinęła także w odcinkach ukazujących się na łamach „Kuriera Polskiego” oraz III Programu Polskiego Radia. Dwa lata później drukiem wyszła druga powieść autora (napisana wspólnie z Drzewińskim i publikowana w odcinkach w „Kurierze Polskim”), Zabójcy szatana – za jej wydanie odpowiada jednak KAW. Natomiast w roku 1990 udało mu się wypuścić w świat aż dwie, Bramy strachu (Wydawnictwo Dolnośląskie) i Nostalgia za Sluag Side (KAW, współautor Drzewiński), w następnym roku powrócił zaś jako autor opowiadania Czasy, które nadejdą (Informator konwentowy Polcon-Krakon), ale 1991 nie obszedł się także bez dwóch powieści, Dziennika czasu plagi (wyd. Europa, odcinkowo w Polskim Radiu Wrocław) oraz wydanej pod pseudonimem (ze względu na niski popyt polskich twórców literackich) Patrick Shoughnessy Przesiadki w przedpieklu (CIA-Books/SVARO). Udało mu się ją jednakowoż wznowić z własną sygnaturą w 2004 roku z pomocą oficyny DW Ares, a sam tytuł uległ lekkiemu przeobrażeniu – Przesiadka w piekle. Niemniej, rok 1991 sprawił, że jako prozaik umilkł na niemal dekadę, po której miał stopniowo powrócić w postaci jednego z najpoczytniejszych pisarzy fantastyki. W międzyczasie – bo w 1997 roku – z innym fantastą z Wrocławia, Eugeniuszem Dębskim, założył pierwsze polskie czasopismo internetowe (e‑zin) poświęcone fantastyce, „Fahrenheit” – to właśnie na łamach owego magazynu debiutowało wielu obiecujących autorów, m.in. Magdalena Kozak, Marta Kisiel czy Paweł Paliński. Ziemiański z kolei mógł zdobyć dzięki inicjatywie doświadczenie redaktora, a po trosze również grafika i projektanta witryn internetowych. Od 2004 roku nie jest już związany z periodykiem. Sam e‑zin miał oprócz tego na celu przyciągnięcie Internautów do „Projektu Rej”(3).
W przełomowym 2000 roku na łamach wrześniowej „Nowej Fantastyki” zamieścił Bombę Heisenberga i to właśnie ona przyniosła mu Sfinksa w 2001 za „Polskie opowiadanie roku”. Jednak to w roku swego wielkiego fantastycznego wyróżnienia ujawnił swą twórczą płodność w krótkich formach, bowiem w ramach czasopisma „Science Fiction” wydał trzy opowieści, zaś w „Nowej Fantastyce” jedną (wszystkie potem zamieszczono w zbiorach Toy Warsi Zapach szkła), a były to – w porządku chronologicznym publikacji – Toy Toy Song, Autobahn nach Poznań, Toy Trek oraz Waniliowe plantacje Wrocławia. Nie można zatem pominąć faktu, że to te opowiadania uznawane są często za najlepsze w dorobku pisarza, Autobahn… zdobyło Nagrodę im. Janusza A. Zajdla i Puchar Bachusa, z kolei Waniliowym… przyznano Sfinksa (w rankingu tego wyróżnienia całe podium przypadło Ziemiańskiemu). W roku 2002 uderzył z jeszcze większą siłą. Cztery zwięźlejsze historie, Lodowa opowieść („Science Fiction”), Czarownice (antologia Strefa mroku. Jedenastu apostołów grozy dodawana do periodyku „Click! Fantasy”), Legenda, czyli pijąc wódkę we Wrocławiu w 1999 roku („Nowa Fantastyka”, Sfinks w kategorii „Polskie opowiadanie roku”) i Spadek (z antologii wydawnictwa Solaris Wizje alternatywne 4), które nie świadczą o podniesieniu poprzeczki tak, jak powieściowe otwarcie sztandarowego cyklu wrocławianina. Pierwszy tom Achai (Fabryka Słów) przyniósł mu Sfinksa za „Polską powieść roku”. W 2003 oddał w ręce czytelników drugi tom, za który został nagrodzony Nautilusem(4), a w czasopismach pojawił się dwukrotnie, ponownie w komitywie z Drzewińskim w powrocie do starej historii, Ghost II – dwadzieścia lat później („Science Fiction”) i samodzielnie w opowiadaniu Zapach szkła; ono również tego roku zapewniło mu Nautilusa, a do tego jeszcze Zajdla i Sfinksa. Z kolei 2004 przyniósł zwieńczenie Achai oraz trzy opowiadania: Ciężka sprawa (następny raz w Wizjach alternatywnych 5 oficyny Solaris), Chłopaki, wszyscy idziecie do piekła (antologia Wydawnictwa Literackiego PL+50. Historie przyszłości) i Achaja – zaginiony rozdział („Science Fiction”). Tego samego roku zamknięto w zbiorze Zapach szkła krótsze utwory: Autobahn nach Poznań, Bomba Heisenberga, Zapach szkła, Waniliowe plantacje Wrocławia, Legenda, czyli pijąc wódkę we Wrocławiu w 1999 roku, Lodowa opowieść, Czasy, które nadejdą. W 2005 wyraźnie zrobił sobie przerwę, ponieważ drukiem ukazał się wyłącznie w antologii Trupy Polskie Wydawnictwa EMG tekstem Wypasacz. Kolejny rok zapisał w twórczości Ziemiańskiego szczególną, acz niedocenioną powieść Miecz Orientu, wypuszczoną w świat nakładem Wydawnictwa Dolnośląskiego.
Dopiero dwa lata później (2008) ukazała się następna powieść sygnowana nazwiskiem prozaika, Breslau forever i zbiór opowiadań Toy Wars (Fabryka Słów), zamykający w sobie Toy Toy Song, Toy Trek, minipowieść Toy Wars – Wojownik Ostatecznej Zagłady. Przez kolejne dwa lata udało mu się wydać jeszcze dwie powieści: w 2009 za sprawą Wydawnictwa Literackiego ukazała się Ucieczka z Festung Breslau, a w 2010 z ramienia Bukowego Lasu – Żołnierze grzechu. Zmniejszona aktywność na polu stricte literackim spowodowana była zapewne prowadzeniem bloga, wroclawnowyglowny.pl/blog, a za te działania zdobył nagrodę Social Media Poland. W 2011 w magazynie „Science Fiction” zamieścił opowiadanie A jeśli to ja jestem Bogiem?, zaś w antologii Miłość we Wrocławiu Wydawnictwa EMG tekst Siedem schodów. Rok Końca Świata Majów wzbogacił dorobek Ziemiańskiego o opowiadanie Pułapka Tesli („Nowa Fantastyka”) oraz dwie powieści ze stajni Fabryki Słów, Za progiem grobu i pierwszy tom Pomnika Cesarzowej Achai, czyli otwarcie drugiej epoki w dziejach tzw. Imperium Achai, uniwersum toczącego się w świecie i wcale luźno powiązanego z Achają. W 2013 kontynuował przygodę z Pomnikiem… wydając drugi tom, a na dodatek zaserwował zbiór krótszych form Pułapka Tesli, w którym zmieściły się A jeśli to ja jestem Bogiem, Polski dom, Wypasacz, Chłopaki, wszyscy idziecie do piekła, Pułapka Tesli. Od tego czasu literacko skupia się praktycznie na Imperium Achai, w 2014 światło dzienne ujrzały tom trzeci i czwarty, zaś dwa lata później ukoronowano powieść piątym i ostatnim. W bieżącym roku (2017) powrócił do tego świata w swoistym spin-off’ie, pierwszym tomie Viriona o podtytule Wyrocznia, którego treść stara się przedstawić historię i perypetie tytułowego bohatera, pojawiającego się w Achai.
Mało kto zdaje sobie sprawę, że z Andrzejem Drzewińskim napisali jeszcze dwie, nieopublikowane nigdy powieści, a sam prozaik nie wydał skończonej już i zredagowanej Das Building, z której po prostu nie jest zadowolony. Jest też Wzgórze zwane Cymbo, początkowo z tytułem Czarownice, niedokończone, chociaż fragment ukazał się w antologii Strefa Mroku. Jedenastu Apostołów Grozy. Oprócz tekstów literackich jest autorem co najmniej trzech podręczników z zakresu okołoinformatycznego: Micrografx Designer 4.0, Corel Xara! w praktyce oraz Photoshop 5.0. Sztuczki i chwyty. Powieść Achaja została wydana w Czechach przez wydawnictwo Laser w trzech tomach (2004, 2005, 2008), a tekst przełożył Pavel Weigel.
Nie samym pisarstwem Ziemiański żyje
Przydługawy przekrój dziejów twórczości wrocławskiego pisarza oraz liczne publikacje mogą sugerować, że człowiek ten nie robi nic innego, tylko zagłębia się w fikcyjnych światach i przelewa rozgrywające się w nich wydarzenia do plików Tag, AmiPro lub Apple Pages w postaci czarnych znaków w prostokątnych basenach z nieprzejrzystą białą taflą, zwanych stronami albo arkuszami. Wiadomo – z licznych spotkań autorskich czy wywiadów – że wszystkie notatki pisarza mieszczą się na kartce, może dwóch, więc w zasięgu ręki nie ma stert z zapiskami, zeszytów i notesów(5) z pomysłami i informacjami, wszystko co potrzebne do literackiego tworzenia mieści się zaś na dysku twardym, określanym zwykle jako synapsy. Jak sam potwierdza, nie planuje zbytnio przebiegu fabularnego – on krystalizuje się w trakcie pisania, a bohaterowie niejednokrotnie przejmują stery, zaczynając żyć własnym życiem i domagać się własnych utworów (rzecz taka spotkała choćby Viriona czy Toy). Sam mówi, że cierpi na przymus tworzenia, określa, że urodził się ze swego rodzaju skazą, zmuszającą go do literackiej ekspresji.
Niemniej jednak to zaledwie ułamek życia prozaika, a mimo że nie zdradza nazbyt wylewnie sekretów osobistej codzienności, co nieco można się o nim z pewnych źródeł, autorskich spotkań i wpisów na blogu wywiedzieć. Pierwsze, co przykuwa uwagę to ilość (i „jakość”) miejsc, które zwiedził – i owa obserwacja sprawia, że po trosze powinno definiować się go jako podróżnika. Czechy, Kuba, Niemcy, Chiny, północna Afryka… to ledwie garść zwiedzonych przez niego lokacji, która zapewne w głowie niejednego czytelnika maluje „kosmiczne” pejzaże. Kwestia tego, czy można natomiast określić Ziemiańskiego fotografem może być sporna, ale na pewno to jedna z jego pasji, co stara się ostatnio uwidocznić na Instagramie. Jak sam zaznacza, lubi fotografować puste miejsca. Jeszcze jedną smykałką wrocławianina jest strzelectwo, które uprawia względnie często i wyrobił sobie nawet pozwolenie na broń (podobnie jak jego żona), z kolei w domu podobno mają niewielki skład. (Chociaż rzekomo ilość broni strzeleckiej w ich mieszkaniu przekracza tę posiadaną przez drużynę wojskową.)
W akcji Booklips.pl ukazującej czytelnikom biurka polskich pisarzy, jego prezentowało się nad wyraz schludnie, wręcz nienagannie i pedantycznie. Wiąże się to z postrzeganiem przez niego świata, patrzeniem i myśleniem obrazami, co doprowadziło do wycięcia z otoczenia zbędnych gadżetów i drobiazgów, stworzeniem porządnej, acz ascetycznej przestrzeni. Preferuje więc minimalizm, z czym się nie kryje, co więcej – stwierdza, że poniekąd wyprzedził ten trend w bliskiej mu architekturze.
A skoro mowa o tej dziedzinie sztuki, związał się z nią na etapie studiów. Była najbliższa jego zainteresowaniom, połączeniem artyzmu i inżynierii. Mimo że od dziecka (o tym za chwilę) pragnął być pisarzem i opowiadać historie, wiedział, że filologia nie jest tym, czego chce i nie zagwarantuje mu tego. Szczególnie, że w socjalizmie z pisania nie dało się wyżyć. Nie liczył się jednak z tym, iż po architekturze od razu będzie projektował budynki, i zarzeka się, że nigdy nie projektował, choć na jednym ze spotkań zdradził, że (co najmniej) raz zaprojektował dość interesujący szkic dla kolegi na konkurs, którego wykonanie w praktyce być może było – a może i wciąż jest – niewykonalne. Gdy ukończył kierunek na Wydziale Architektury Politechniki Wrocławskiej został na uczelni i pracował w Instytucie Architektury i Urbanistyki w latach 1984–1985, z kolei od 1985 do 2005 roku był związany z Instytutem Budownictwa Rolniczego Wydziału Inżynierii Kształtowania Środowiska i Geodezji Akademii Rolniczej we Wrocławiu, obecnie prowadzi zajęcia z „Kreatywnego pisania” w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego. Sam stwierdza, że taka forma pracy – po ukończeniu studiów – dawała mu nieusystematyzowany czas obowiązków służbowych. Po odzyskaniu przez Polskę suwerenności, po upadku Żelaznej Kurtyny i wyrwaniu korzeni socjalizmu poczuł, że nareszcie może robić to, co chce, na nowo wstąpiła w niego nadzieja i wiara w siebie. Wybrał więc pisarstwo zawodowe. Jak widać spełnia się w powołaniu.
Jak było na początku…
Droga do pisarstwa Ziemiańskiego, pomimo faktu dość wczesnego debiutu w wieku lat dziewiętnastu (1979), nie była prosta i usłana różami, co zdają się potwierdzać inne ścieżki literatów polskich tamtego okresu, choćby Jarosława Grzędowicza czy Feliksa W. Kresa. Na świat przyszedł 17 lutego 1960 roku w rodzinnym Wrocławiu, z którym związany jest nie tylko nicią sentymentu narodzenia, lecz także emocjami młodzieńczego życia, tworzenia dość znacznego segmentu w polskiej fantastyce, żeby wywindować jeszcze raz „Fahrenheit”, miejsca wielu przełomów, które pewnie skryte są pod różnymi płaszczami i kocami w utworach. Samo miasto ponadto nierzadko jest miejscem akcji w twórczości Ziemiańskiego, niejednokrotnie też staje się pełnoprawnym bohaterem, milczącym lub wręcz przeciwnie – dającym o sobie znać wrzaskiem i czynami. Nic zatem dziwnego, że autor znalazł się w Encyklopedii Wrocławia pod redakcją Jana Harasimowicza, współpracującego podczas prac nad woluminem z Włodzimierzem Suleją.
Jednak w opasłym tomie nie dowiemy się tego, że Ziemiański pisać zechciał jeszcze zanim nauczył się właściwie rozróżniać literki i składać z nich zdania. Książki w młodości często czytała mu babcia, chociaż – jak podkreśla – nie potrafił ich za bardzo słuchać. O wiele bardziej wolał sam tworzyć, opowiadać własne historie, zmieniać już istniejące, uzupełniać je i modyfikować. Działa tak zresztą do dziś. Nie kryje się z tym, że wiele motywów, które spodobały mu się u innych pisarzy zapożyczył, ubierając je na swoją modłę i opisując je po swojemu.
Taką metodologię pisarską stara się przekazywać studentom uczestniczącym w prowadzonych przezeń zajęciach z „Kreatywnego pisania”. Przede wszystkim nie obiecuje absurdalnego przepisu na bestseller i od jego technicznego opisu zdecydowanie bardziej ceni treść. W swych wykładach wpaja, że pisarstwo polega na odróżnianiu się od innych, a nie szukaniu magicznych sztuczek czy trików, pozwalających zniewalać czytelników. Ważna jest historia, którą opowiadamy, a nie metoda narracji – ta wykształci się podczas tworzenia.
Czas na poglądy
I w tym momencie, moim zdaniem, przyszedł czas na niektóre elementy układanki zwanej światopoglądem Ziemiańskiego, dzielącym się (w tym miejscu) na dwie zasadnicze dziedziny – postawę wobec literatury i postawę wobec kultury. Być może nie jest to temat zbyt oczywisty, ale niektóre idee warte są chociażby powierzchownego poznania.
Wygłaszając często osądy na temat literatury, Ziemiański definitywnie neguje zasadność genologii. Odrzuca klasyfikację Achai jako fantasy, właściwie nie lubi jakiegokolwiek szufladkowania. Sądzi, że rozróżnianie genologicznie, według nurtów, odmian i gatunków literackich jest jałowe, pozbawione większego sensu i wcale niepotrzebne. Co ciekawe, autor jest zdania, że wszystkie wytwory literatury można synonimicznie określać fantastyką, bo zostały przefiltrowane przez człowieka osadzonego w konkretnym wzorcu kulturowym, a co za tym idzie – są po części niezgodne z absolutną prawdą, faktami na temat świata, zaburzeniem rzeczywistego obrazu – i to podchodzi już pod postawę wobec kultury (o niej za moment).
Jeżeli zaś chodzi o beletrystykę sądzi, że elementem wyróżniającym konkretnego pisarza na tle innych jest on sam, ponieważ po części pisze o samym sobie. Co można rozumieć na wiele sposobów, ale bodaj najbliżej takiemu stwierdzeniu do tego, że autor pisząc, przelewa na kartkę cząstkę siebie, swego spojrzenia na świat, swych pomysłów, osądów, refleksji, obserwacji, sposobu wyrażania, który uważa za właściwy albo atrakcyjny. Nader istotną część w poglądach Ziemiańskiego na temat procesu tworzenia zajmuje także metodologia, która w wersji wrocławianina w niektórych punktach może przypominać analogiczną metodę Stanisławskiego w teatrze – prawdziwemu pisarzowi najpierw pojawia się wizja, która kiełkuje i podsyca swoiste pragnienie uzewnętrznienia jej, przeradzająca się i współgrająca z przekonaniem o jej wyjątkowości i dążeniem do twórczego spełnienia. Podczas owego procesu pojawić się może motywująca obsesja na punkcie ukończenia dzieła albo samego pisania jako satysfakcjonującego działania. W tym momencie po raz kolejny wkracza pierwszorzędność historii, która ciekawa treścią, nie musi od razu posiadać dobrego sposobu na opowiedzenie, ponieważ „obsługi łopaty każdy nauczy się już na placu budowy” (czyli w trakcie pisania).
W odniesieniu do krytyki niewywodzącej się z kręgów fantastycznych stwierdza, że opinia ta cierpi z powodu faktu niemożności zapanowania nad swoistym nurtem fantastyki, że nie może kształtować tej dziedziny i czytelniczych gustów, przez co nie ma upragnionego wpływu na rynek wydawniczy i kierunki artystyczne. Krytykę – w tym kontekście – kwituje jako nie imającą się tego obiegu, nie potrafiącą poradzić sobie z tym, że nawet największe opiniotwórcze medium w kręgach niefantastycznych nie wpływa na odzew czytelników literatury z tej dziedziny.
Patrząc na kulturę Ziemiański widzi coś w pewnym sensie ograniczającego spojrzenie człowieka na otaczający go świat. Jak sam stwierdza, „kultura, w ramach której się obracamy, zakłamuje nam obraz wszystkiego wokół i nie ma sensu marnować czasu na próbach jego obalenia”. W takich poglądach, mocno zazębiających się z tezami na temat m.in. literatury, autor staje w dyskursie naprzeciw działaniom nauk humanistycznych, których celem wcale często jest usystematyzowanie zjawisk (choćby gatunków czy trendów literackich)(6). Jednak podejście do sprawy Ziemiańskiego, jakkolwiek sprzeczne z owymi naukami samymi w sobie, skądinąd nie jest niecelne, a udowadnia ideową konsekwencję autora. Swego rodzaju pragmatyzm przejawiający się już w minimalistycznym zagospodarowaniu przestrzeni, które – w sensie przestrzeni wiedzy – w opinii wrocławianina może być zanieczyszczane zbędnymi przedmiotami (gatunkami etc.), zabierającymi miejsce innym, bodaj istotniejszym rzeczom – a na pewno ważniejszym według myśli pisarza.
Interesująca, choć jeszcze niepełna, niedostatecznie rozwinięta, wydaje się myśl autora o cywilizacji obrazków – wedle której cywilizacja zachodu (i nie tylko) wkroczyła w stadium, a być może powróciła do zmodernizowanej wersji starego etapu, definiującego miejsca, symbole, znaki za pomocą prostych, uniwersalnych obrazków, pozwalających na przełamanie barier komunikacyjnych. Jedynym problemem, jaki na razie Ziemiański dostrzega albo publicznie ujawnia w systemie takiego rodzaju stadium cywilizacji, jest brak świadomości relatywizmu kulturowego, mogącego prowadzić do nieporozumień (np. nóż i widelec jako wskazówka restauracji dla Japończyka nie znającego widelca ze względów techniczno-kulturowych).
I słowo na koniec…
Oczywiście, tekst sam w sobie nie zgłębia – a przychyliłbym się nawet do tezy, że w ułamku nie przybliża – całokształtu światopoglądowego Ziemiańskiego. Są to wyłącznie wybrane fragmenty wystawionych czytelnikom i słuchaczom wypowiedzi, mające na celu subtelnie zarysować kierunki myślowe wrocławianina. Rzecz podobnie ma się z żywotem oraz historią i działaniami twórczymi – zapewne wiele ciekawostek i faktów nie skrywa się w tematycznych leksykonach, notach biograficznych, wywiadach, encyklopediach, artykułach i… wymieniać tak dalej można w nieskończoność. Ziemiański bowiem w polskiej fantastyce namieszał, ale tak zdrowo, przyczyniając się poniekąd do napędzenia nowej fali w literaturze tego biegu (i w ogóle w literaturze), co po trosze przyczyniło się do wyrośnięcia niemałej ilości materiałów na jego temat. Jeżeli więc szukaliście pełnego biogramu albo holistycznego ujęcia problematyki twórczej i wydawniczej Andrzeja Ziemiańskiego – niestety, w tym miejscu ich nie znaleźliście, aczkolwiek jeśli interesujecie się autorem i jego prozą, być może artykuł okazał się przydatny, choć z całą pewnością nie wyczerpuje problemu.
Przypisy:
1 Nagroda zaprojektowana i przyznawana z ramienia Wojtka Sedeńki od 1995 roku, wyboru dokonują czytelnicy zinu „Sfinks” oraz klienci księgarni Solarisnet.pl. Ceremonia przyznania odbywa się na Międzynarodowym Festiwalu Fantastyki w Nidzicy.
2 Andrzej Drzewiński – profesor fizyki, autor science fiction, związany z Wrocławiem i Fandomem.
3 „Projekt Rej” – swoista interaktywna mapa kulturalna Wrocławia, w zamierzeniu posiadająca opcję uzyskania odpowiedzi na prawie każde pytanie. Niestety, całość – jak stwierdza m.in. Ziemiański – wyprzedziła swą epokę i nie uzyskała należytego inwestora, przez co inicjatywa musiała zostać zawieszona.
4 Nagroda przyznawana od 2004 roku, stworzona z inicjatywy wrocławskiego pisarza science fiction Roberta J. Szmidta, naczelnego magazynu „Science Fiction”, a radę konkursu stanowiła jego redakcja. Wyróżnienie ostatni raz przyznano za utwory z 2012 roku.
5 Autor przyznał się do tego, że pod wpływem rady jednego angielskiego pisarza z pierwszej serii Kroków w nieznane założył notatnik, choć zapiski w nim są raczej zwięzłe i dla postronnego obserwatora mogą być niezrozumiałe, a nierzadko nawet absurdalne.
6 Jakkolwiek Ziemiański w swych poglądach nie jest osamotniony, ani tym bardziej pionierski. Tezy na temat tego, czy zasadność i istota dyscypliny, jaką jest genologia, pojawiały się wśród literaturoznawców, semiotyków bądź historyków literatury na długo przed skrystalizowaniem ich w wypowiedziach wrocławskiego autora.
Zdjęcie główne: wydawnictwo Fabryka Słów
Zdjęcie w tekście: copyright Monika Ziemianska
Adrian Turzański – urodzony pod znakiem Skorpiona, w roku Leona zawodowca, Pulp Fiction, Króla Lwa i filmowych adaptacji Maski oraz Kruka. Kulturoznawca, pożerający szeroko pojętą popkulturę, choć nie wyłącznie. Redaktor, krytyk, szortalista, publicysta, bibliofil, a przede wszystkim homo verecundus. Przez swoje krótkie życie przebywający w różnych subkulturach, kręgach i środowiskach. Ma swój gust i swoje zdanie. Bynajmniej nie konformista.