Przy wejściu do księgarni, w której rozmawiamy, wisi wielki plakat reklamujący twoje książki. Na nim wielkimi literami napisano: „Kobieta w męskim świecie”. Od tego zacznijmy naszą rozmowę – to właśnie kobieta jest bohaterką twojej książki. Wcześniej twoimi bohaterami byli przede wszystkim mężczyźni Dlaczego tym razem postanowiłaś to zmienić?
W tym cyklu chciałam się przede wszystkim skoncentrować na pokazaniu tej konkretnej epoki – Hiszpanii lat 50., Hiszpanii generała Franco. Myślę, że to kluczowe dla zrozumienia kultury hiszpańskiej i tego, w jakim miejscu się ona teraz znajduje. To co jest charakterystyczne dla całego okresu rządów generała Franco, to właśnie podrzędna rola kobiet. Kobiety nie miały żadnych praw i żadnych możliwości rozwoju czy to osobistego, czy zawodowego. Chciałam pokazać, że mimo to w tamtych czasach istniały kobiety, które miały ambicje i chciały je realizować oraz z jaką reakcją się to spotykało. Stwierdziłam, że trzeba opowiedzieć tę historię, że trzeba opowiedzieć, z jakimi trudnościami ludzie się zmagali w tamtych czasach i pokazać , że te trudności były o wiele większe w przypadku kobiet. W moim przekonaniu one o wiele bardziej odczuwały te represje.
A nie prościej było napisać książkę która opowiada o dyskryminacji kobiet w męskim świecie, ale dzieje się współcześnie? Bo bądźmy szczerzy w Polsce, ale pewnie i w innych krajach Europy – oczywiście poza samą Hiszpanią – dziś już mało kto pamięta, czym był reżim Franco. Czy zadanie, które sobie postawiłaś, to nie tylko pokazanie dyskryminacji kobiet, ale też opisanie historii swojego kraju, o której niewielu dziś mówi?
Lubię pisać książki współczesne, ale tym razem zdecydowałam się na lata 50. Być może też właśnie dlatego na język polski przetłumaczono właśnie te książki, by pokazać i przybliżyć polskiemu czytelnikowi, co dla nas w Hiszpanii oznaczało 40 lat dyktatury.
Bohaterka jest nie tylko kobietą, ale też dziennikarką…
W czasach generała Franko kobiety nie mogły wykonywać wielu zawodów. Jeśli były mężatkami, o zgodę na pracę musiały pytać swojego męża. Bohaterka tej książki nie mogła by na przykład być policjantką, bo w tych to czasach po prostu nie było możliwe. Dlaczego wybrałam dziennikarkę? Chciałam, żeby moja bohaterka używała języka, żeby to była jej główna broń, która pozwala jej się mierzyć z przeciwnościami i z tym złowrogim systemem. Ja również jestem kobietą języka, jestem lingwistką, na co dzień pracuje ze słowami i chciałam pokazać, że język i znajomość literatury są istotne i mają znaczenie. I to jest takie przesłanie, które chciałam, żeby w tych książkach było obecne.
Moja bohaterka walczy z cenzurą. To podwójna walka, bo z jednej strony to walka z urzędnikami, a z drugiej – walka kobiety w zawodzie zdominowanym przez mężczyzn. Ona w tym zawodzie jest jedynie tolerowana i to tylko dlatego, że zajmuje się tylko błahymi tematami. Po tym, jak w pierwszej książce odnosi sukces, w drugiej książce z tej serii traci pracę. Gdy została dostrzeżona, mężczyźni przestali akceptować ją w tym zawodzie.
Mam wrażenie, że twoja książka opisująca zderzenie dziennikarki czy też szerzej dziennikarstwa z systemem jest bardzo aktualna w dzisiejszych czasach. Zarówno w twojej rodzinnej Hiszpanii, jak i w Polsce w ostatnich miesiącach czy latach na powrót mówimy o zagrożeniu dla wolności słowa. Czy to przypadek, czy też celowo chciałaś przemycić te problemy dotyczące dzisiejszego świata?
Niestety te problemy są cały czas obecne w dzisiejszym świecie. Napisałam książkę osadzoną w latach 50., jednak gdy rozmawiam czy to z dziennikarzami, czy z moimi czytelnikami w Hiszpanii, to bardzo często słyszę, że jest to wciąż aktualny temat. W Hiszpanii mamy ustawę nazywaną „Prawem Knebla”, która ogranicza naszą wolność słowa. Dla mnie to bez wątpienia cofnięcie się w czasie. Cały czas mamy też sytuację, w której kobieta musi walczyć o swoją pozycję w męskim świecie dziennikarstwa czy literatury. Cały czas kobietom trudniej jest zdobyć widoczność i uznanie, które się im należą. Na różnego rodzaju konkursach czy festiwalach wciąż widzimy o wiele mniej kobiet. Organizują je zwykle mężczyźni, a oni niechętnie czytają powieści pisane przez kobiety…
…tu się z Tobę nie zgodzę. Ja bardzo chętnie czytam książki pisane przez kobiety, pod warunkiem oczywiście, że są dobre…
W Hiszpanii niestety jest wielu mężczyzn, który czytają wyłącznie książki napisane przez autorów tej samej płci. Cieszę się , że jest coraz więcej czytelników płci męskiej, którzy sięgają po literaturę tworzoną przez kobiety; którzy nie oceniają książki po płci autora i szukają po prostu dobrych książek.
A propos dobrych książek – twoja na pewno jest dobra. Dlaczego zdecydowałaś się opisać historię walki kobiety z systemem, a zarazem historię tego systemu w formie kryminału? Nie kusiło cię, by napisać po prostu powieść historyczną? Zwłaszcza, że wciąż wielu krytyków mówi, że kryminał jako literatura masowa nie wnosi wiele do kultury.
Wybrałam kryminał, bo daje on wiele więcej możliwości niż powieść obyczajowa. Wtedy gdy dzieje się jakaś zbrodnia, często dochodzi do pewnego rozwarstwienia w społeczeństwie. I można dzięki temu pokazać o wiele więcej i w o wiele ciekawszy dla czytelnika sposób.
Skoro kryminał, to dlaczego akurat taki w stylu noir, gdy teraz wszyscy piszą kryminały psychologiczne na wzór skandynawski?
Starałam się połączyć kryminał z powieścią historyczną. Kryminał noir daje mi wiele więcej możliwości. Kryminał skandynawski koncentruje się zwykle na seryjnych mordercach i pewnego rodzaju portrecie psychologicznym przestępcy lub bohatera. Mnie o wiele bardziej interesowało pokazanie społeczeństwa ogólnie i pokazanie przyczyn zbrodni, które są przyczynami społecznymi a nie przyczynami wynikającymi z psychiki pojedynczej osoby.
Twoja książka jest też niezwykła pod jeszcze jednym względem: napisałaś ją w duecie z Sabine Hofmann. I choć przyznam że czytałem wiele książek napisanych przez dwóch autorów, to po raz pierwszy czytając taką książkę, nie widzę „szwów”. Wasze książki są bardzo spójne. Jak to zrobiłyście?
Osiągnęłyśmy to przez bardzo ciężką pracę. Prace nad pierwszą książkę trwały prawie trzy i pół roku. Wszystko robiłyśmy obydwie. Ja pisałam po hiszpańsku, a Sabine po niemiecku. Potem gotowe rozdziały przesyłałyśmy sobie wzajemnie i każda z nas komentowała rozdziały przygotowane przez tę drugą, co oczywiście rodziło najwięcej konfliktów. Pisząc w ten sposób, koniec końców uzyskałyśmy cały tekst, który był częściowo po hiszpańsku, a częściowo po niemiecku, więc tak naprawdę była to książka dwujęzyczna. Następnie każda z nas tłumaczyła fragmenty napisane przez tę drugą. Faza tłumaczenia była bardzo ciekawa, ponieważ w momencie, kiedy tłumaczy się książkę, jest się jej najbardziej krytycznym czytelnikiem, a tekst jest najmocniej filtrowany. Na tym etapie wiele rzeczy się eliminuje, wiele zmienia i wiele poprawia. Uzyskałyśmy tekst po hiszpańsku i po niemiecku. Nie można powiedzieć, że któryś z nich był oryginałem, drugi tłumaczeniem. Obydwa były oryginałami. Wszystko po to, żeby czytelnik nie był w stanie powiedzieć, która część była napisana przez kogo. Przy drugiej książce postanowiłyśmy to uprościć i zmieniłyśmy sposób pracy. Wspólnie zaplanowałyśmy to, co ma zostać napisane – a już proces produkcji spadł na mnie.
Czytając książkę, cały czas miałem wrażenie, że to świetny materiał na serial telewizyjny. Myślałyście o jej ekranizacji?
(Śmiech) Cały czas o tym myślimy, byłoby cudownie gdyby się udało. Był już nawet jeden reżyser, który się tym pomysłem zainteresował, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Mam jednak nadzieje, że to się zmieni, że znajdzie się jakiś producent i doprowadzi ten pomysł do szczęśliwego końca i że faktycznie zostanie nakręcony serial. Tak, myślimy przede wszystkim o serialu, myślę że był by znacznie lepszy niż film pełnometrażowy, bo nasze książki są bardzo gęste i myślę, że materiału starczyłoby na kilka – kilkanaście dobrych, mocnych odcinków. Byłabym bardzo zadowolona, gdyby się udało. Nie skreślamy nikogo – może to być na przykład polski reżyser lub producent – myślę, że byłoby fantastycznie.
Z Rosą Ribas rozmawiał Marcin Graczyk