W zeszłym tygodniu Neil Gaiman odbywał spotkanie promocyjne swojej nowej książki “Mitologia Nordycka”. Jest to zbiór, na który składa się 15 opowieści. W Polsce ukaże się 1 marca nakładem wydawnictwa MAG. Gaiman na spotkanie wybrał opowieść o tym, jak Odyn zaniepokojony słabymi możliwościami obrony domostwa w Asgard zlecił zbudowanie wokół niego wielkiego muru. Fani nie kryli entuzjazmu dla jego wyboru, ale Gaiman znany jest z tego, że potrafi utrzymywać bliskie kontakty ze swoimi fanami (2 miliony obserwujących na Twitterze!). Potrafi wytworzyć na tyle bliskie poczucie więzi, że niezależnie od tego, co by zaprezentował tego wieczoru, spotkałoby się to zapewne z podobnym entuzjazmem zgromadzonego tłumu.
Jak zapewne wiadomo tym z Was, którzy śledzą twórczość Gaimana, jego najnowsze dzieło jest tak samo dobre jak poprzednie. Potrafi on w sposób cudownie lekki podjąć temat i popłynąć w stronę, która wyda się jak najbardziej atrakcyjna czytelniczo. Każdy zna mity greckie i wie, że pełne są seksu i frywolności, zgrozy i gorszenia. Różnica pomiędzy mitologią grecką i nordycką rozbija się według Gaimana o klimat. Ten grecki sprzyja frywolności i lekkości pożądania. Natomiast nordycka mitologia osadzona w ciężkim klimacie zimowym, może przyciągnąć walorami goła innymi. Dlatego mamy tu Thora – średnio rozgarniętego boga z młotem i Loki – boga, którego cechą jest sprawianie problemów, wplątywanie się w tarapaty. Urocza przeciwwaga dla przewidywalnej mitologii greckiego typu.
Podobnie jak w jego wcześniejszej powieści “Nigdziebądź”, znajdziemy w “Mitologii Nordyckiej” ten sam niespokojny nurt opowieści fantasy, SF, opowieści dla dzieci czy historii w typie komiksowych. Typ powieści, którą czytamy zafascynowani i rozluźnieni w jeden wieczór. Dzieła Gaimana po prostu odzwierciedlają jego niespokojnego ducha, który kiedy zafascynuje się historią, potrafi opowiedzieć ją w sposób wartki i fascynujący.
Mitologia rozpoczyna się w momencie powstania świata i dochodzi do jego zniszczenia przez lód, ogień i ciemność. Gdy zrozpaczeni myślimy, że to już koniec, na zgliszczach powstaje nowy świat, pełen nadziei na lepsze jutro. Takie jest przesłanie tej książki. Jakie adekwatne w naszych obecnych czasach. Banał? A jednak, nadziei tracić nie możemy. Sam autor w wywiadzie powiedział: “Jeżeli możemy cokolwiek wynieść z historii, to to, że sprawy mogą potoczyć się bardzo źle, ale także, że mimo że ludzie myśleli, że znajdują się w obliczu końca, to i tak okazywało się, nie byli”.
Gaiman podszedł do “Mitologii…” w typowy dla muzyków sposób: jest temat przewodni utworu, ale co z nim zrobisz i w jakim kierunku nuty cię zawiodą, zależy od ciebie. Dlatego w tej powieści przedstawił pełen zakres emocji, motywacji i ciętych dialogów. Znajdziemy tu traktowane seksistowsko boginie, które sprzeciwiają się tej roli i nie uginają pod typowym traktowaniem ze względu na płeć. Jak zapewniał w wywiadzie, nie pisał “Mitologii…” pod względem preferencji norweskich dydaktyków nauki. On po prostu stworzył historię według swojej miary, żeby opowiadała się sama.
Na spotkaniu z czytelnikami poruszył też temat sequela “Nigdziebądź”, który jest w trakcie powstawania. Tym razem poruszy temat bardzo aktualny, bo dotyczący “próśb uchodźców w mieście będącym w momencie oszołomienia”. Jakże typowe dla Gaimana, który pisze pod wpływem doświadczania obecnych czasów. “Londyn po Brexitcie, a także świat są w okropnym momencie”, mówił po ogłoszeniu wyników referendum w UK. “Mogę zebrać cały ten gniew, jaki czuję, i umieścić go w moich książkach”.
źrodło nytimes
zdjęcie główne Ståle Grut nrkbeta wikipedia na licencji CC BY-SA 2.0