O twórczości Williama Shakespeare’a napisano już wiele, bo w końcu krytycy, czytelnicy i badacze literatury zajmują się nią od wieków. Zazwyczaj, gdy mówimy „Shakespeare” na myśl przychodzi nam absolutna klasyka, ponadczasowość i kanon literatury. Wydaje się, że to on wprowadził do literatury popularnej wszystkie te tematy, które uważamy za najważniejsze dla samej istoty człowieczeństwa. Nikt tak jak on nie pisał o zdradzie, o zbrodni, o władzy, o pragnieniach i oczywiście… o miłości. A jeśli w kontekście Shakespeare’a mówimy o miłości, to nie możemy zapomnieć o nieśmiertelnej parze kochanków – Romeo i Julii.
Wydawać by się mogło, że ich historię znają już wszyscy. W końcu każdy ją omawiał, „przerabiał”, opracowywał w szkole, natykał się na nią w kinie, teatrze, czy literaturze. Młody chłopak zakochał się w młodej dziewczynie. Z wzajemnością. Pokochali się na przekór wszystkim – na przekór nawet samym sobie. Wystarczyła sekunda, jedno spojrzenie, by zdecydowali się rzucić swoje dotychczasowe życie i wskoczyć w szalony wir pragnień. Takie to bezwstydne, naiwne, takie młodzieńcze. Jednocześnie bardzo tragiczne i paradoksalnie bardzo piękne. Bo skąd mogli oni wiedzieć cokolwiek o głębszym uczuciu? Ona, zaledwie czternastoletnia dziewczyna, i on, buzujący hormonami nastolatek? Jak to się stało, że nawet po czterystu latach od powstania ich historii ta opętana uczuciem para wciąż jest uważana za symbol prawdziwej i szczerej miłości?
Sir Frank Dicksee, Romeo i Julia
Wszystko oczywiście zaczęło się w Weronie, we Włoszech, gdzie dwa skłócone od pokoleń rody sieją spustoszenie na ulicach. Nasz bohater, Romeo, syn rodu Montecchich, jest zakochany po uszy w ponętnej dziewczynie – w niejakiej Rozalii. A przynajmniej myśli, że jest w niej zakochany, bo jak się okazuje Rozalia będzie dla niego tylko przelotną miłostką, opartą na cielesności i pożądaniu. Cierpiący chłopak, by zapomnieć o złamanym przez Rozalię sercu, postanawia, pomimo wszystko, iść na bal, na którym gościć ma jego wybranka. Tak się składa, że bal ten zorganizowany jest w domu wrogiego rodu, czyli Capulettich. A córką Capulettich jest… Julia.
Miłość uderza niczym grom z jasnego nieba. Dla niej Romeo i Julia są w stanie odrzucić WSZYSTKO, począwszy od pozycji w rodzinie, przywilejów, pieniędzy, a na nazwisku kończąc. Chcą uciec, zostawiając za sobą swoją tożsamość i zacząć zupełnie na nowo. Podejmują więc jedną z najcięższych decyzji, jaką podjąć może dorosły człowiek – a to przecież wciąż jeszcze dzieci! A w zasadzie młodzi na granicy dzieciństwa i dorosłości… Być może tylko w tym wieku możliwa jest miłość tak bardzo samowystarczalna, niezważająca na konwenanse i następstwa. Ich gorące uczucie wprowadza bowiem całkowity chaos do ustalonego przez dorosłych porządku. Nagle nic nie ma punktu odniesienia, a status quo zostaje obalone i aż do ich śmierci nie ma dla niego zastępstwa.
Całość odbywa się w nad wyraz wybuchowym – wręcz hollywoodzkim – tempie. Fabuła zaczyna się i zamyka w trzy doby. W tym czasie Romeo i Julia całują się, przysięgają sobie dozgonną miłość, zaręczają się, tajemnie pobierają, spędzają namiętną noc, planują ucieczkę i… umierają w swoich ramionach. Całkowite szaleństwo. Ale nie bez przyczyny patron zakochanych jest również patronem szaleńców. To pewnie dzięki tej łatwopalności ich serc, które niemal natychmiast stają w ogniu, historia tej pary jest tak ponadczasowa. Wpisuje się ona w każdą epokę, w każdy czas, nawet ten najtrudniejszy – bo od zawsze, w każdym pokoleniu, ludzie pragnęli przeżyć tak niesamowitą, całkowitą i totalną miłosną przygodę. Oto pragnienie prawdziwie uniwersalne – zostać „błaznem losu” choćby przez kilka ulotnych chwil, niepokornym, z krwią buzującą w żyłach, poczuć się tak młodym i oszołomionym wszechogarniającym uczuciem. Oczywiście niekoniecznie zakończonym śmiercią.
Ale to nie tylko miłość przemawia do nas z opowieści o kochankach z Werony. Bo kiedy weźmiemy pod uwagę historyczny kontekst i epokę, w jakiej wydarzenia szekspirowskiego dramatu miały miejsce, uda nam się dojrzeć w Romeo i Julii nie tylko kochanków, ale także dwoje renegatów. Parę, która pokonała wszelkie granice i dzięki swojemu uczuciu znalazła siłę oraz natchnienie, by stanąć naprzeciw autorytetom, by zawalczyć z tym, co w dzisiejszych czasach nazwalibyśmy „systemem”, nawet jeśli przyszło im za to zapłacić najwyższą cenę. Oto bowiem drugi, mniej oczywisty składnik sukcesu tej opowieści – no bo któż nie kocha buntowników?
W Dzień Świętego Walentego warto więc wspomnieć o Romeo i Julii. Dostrzec, że mimo upływu lat i szkolnego „przemęczenia” jest to historia jak najbardziej aktualna. Widzimy ją na co dzień w kolejnych wariacjach, tak książkowych, jak filmowych. Niby inne epoki, inne światy, a wciąż ten sam żar, ten sam bunt i obietnica, że nawet śmierć nas nie rozłączy.
Olga Kowalska – twórczyni i operatorka bloga oraz vloga literackiego Wielki Buk utworzonego w 2012 roku. Z wykształcenia filolog i specjalistka od literatury francuskiej XVIII wieku. Pożeracz książek, filmów, gier i kultury w każdej postaci. Koneserka horroru, grozy i science fiction wiecznie na tropie idealnej opowieści.