Science fiction zawsze było po części takim gatunkiem literackim czy też filmowym, w którym poruszano kwestię ludzkiej kondycji w ramach ratowania świata przed inwazją obcych. Jednakże teraz nowa fala filmów i książek idzie o krok dalej i rozwija motyw egzystowania w przestrzeni kosmicznej.
„Pomysł umieszczenia człowieka na Marsie nie jest już tylko kwestią wyobraźni” – powiedział David Barnett, który inspirację do swojej powieści „Calling Major Tom” zaczerpnął z wydarzenia w 2015 roku, kiedy to brytyjski astronauta Peake wybrał zły numer z International Space Station. „W latach 70. i 80. podróżowanie w przestrzeni było czymś z zakresu science fiction, ale teraz to część nowoczesnego życia, z astronautami, którzy pojawiają się na Twitterze i YouTube, a z tego powodu umieszczanie podróży kosmicznych w książkach wcale nie przeraża fanów nie-SF tak, jak to miało miejsce kiedyś” – dodaje.
Debiutancki film Nicholasa Agnew, „Seat 25” opowiada historie młodej kobiety, która zmierza się z tym, że wygrała w loterii bilet w jedną stronę na Marsa. Z kolei powieść Katie Khan, „Hol Back the Stars” to emocjonalna historia miłosna połączona z opowieścią o tym, jak bardzo źle może pójść kosmiczna misja. Natomiast powieść Anne Corlett, „The Space Between the Stars” opowiada o kobiecie, która próbuje powrócić na Ziemię i odnaleźć swoją zagubioną miłość po tym, jak wirus zdziesiątkował ludzkość.
„Pomysł na „Hold Back the Stars” pojawił się w 2012 roku, kiedy zdałam sobie sprawę, że chcę napisać o zakochanej parze w przestrzeni kosmicznej i o tym, jak się tam dostali. Kocham science fiction, ale w książkach i filmach najbardziej trafiają do mnie ludzkie historie” – mówi Khan.
„Myślę, że można do prześledzić cofając się do popularności Chrisa Hadfielda (kanadyjskiego dowódcy Międzynarodowej Stacji Kosmicznej na początku roku 2013) i jego obecności w social media. Od tamtej pory nawet NASA zrobiła z mediów społecznościowych wielki użytek – tak jak Tim Peake. Zaciera się granica pomiędzy tym, co możliwe, a tym co mogłoby się nigdy nie wydarzyć, co z kolei otwiera drzwi dla wszystkich ludzkich historii, które można opowiedzieć w przestrzeni kosmicznej” – dodaje autorka, zgadzając się z tym, że coraz bardziej zbliżamy się do realiów sci-fi.
Khan za najlepsze przykłady podaje filmy takie jak „Marsjanin” czy „Nowy Początek”. Określa je jako filmy sci-fi z sercem i ciężko się z nią nie zgodzić. Dodatkowo ogromny sukces „Przebudzenia Mocy” czy „Łotra 1” też o czymś świadczy.
„W tych filmach istotne jest to, że mają wystarczająco dużo magii, aby pozwolić nam zawiesić naszą wiarę, ale także zareagować na ludzkie historie u podstaw” – mówi dr Robert Massey z Royal Astronomy Society. „Weźmy na przykład taki ‘Interstellar’ Christophera Nolana z 2014 roku: w tym filmie jest ta trudniejsza część nauki i to dobrze przedstawiona, ponieważ naprawdę bada sposób, w jaki te elementy pracują w praktyce, w taki wiarygodny sposób. Ale to, co naprawdę rozbrzmiewało w tym filmie, to relacja pomiędzy ojcem i córką” – dodaje.
Kolejnym przykładem może być film „Pasażerowie”, który niedawno pojawił się w kinach. „Postać grana przez Chrisa Pratta, Jim, popełnia morderstwo (budząc postać Lawrence, Aurorę z hibernacji, chociaż wie, że doprowadzi to do jej śmierci). Jego ostateczną nagrodą jest wybaczenie Aurory, ale nie tylko, bowiem film chce, abyśmy go zobaczyli jako kogoś, kto odkupił swoje winy, jako kogoś z męską fantazją heroizmu i kompetencji” – twierdzi bloger i krytyk, Abigail Nussbaum.
Chociaż „Pasażerowie” nie okazali się być takim sukcesem jak nominowany do Oscara „Nowy Początek”, tak jednak obydwa filmy wpasowują się w nurt sci-fi. „Zdecydowanie jest w tym sens, że dążymy do tych ludzkich historii o ucieczkach, bo oferują one taki komfort niepewności” – mówi Massey, który ma szczerą nadzieję na to, że science fiction wciąż będzie się rozwijać w odpowiednim kierunku.
„Nawet naukowcy nie pracują w odosobnieniu – najlepsza nauka powstaje w oparciu o ciekawość i naukowców kopiących bardzo głęboko w danym temacie, aby nawiązać połączenie, a najlepsze science fiction robi dokładnie to samo” – kończy Massey.
źródło The Guardian