Nie istnieje chyba fan fantastyki, który nie słyszał o “Diunie” Franka Herberta. To żelazny kanon i pozycja, której nie wypada nie znać. Mimo to zekranizowana została dopiero jeden raz: przez Davida Lyncha w 1984 roku. Okazało się jednak, że na tym wcale nie koniec. Studio Legendary Pictures podpisało umowę ze spadkobiercami Franka Herberta. Umożliwia ona adaptację powieści zarówno w postaci serialu, jak i filmu kinowego, tak więc nie wiadomo, czego możemy się spodziewać. Oczywiście oprócz tego, że “Diuna” ponownie trafi na ekrany.
Co ciekawe, aby nakręcić poprzednią “Diunę”, Lynch zrezygnował z pracy przy “Gwiezdnych Wojnach”, a dokładniej odmówił reżyserii “Powrotu Jedi”. I najwyraźniej pochłonęła go ta praca, ponieważ wersja reżyserska produkcji trwała aż… 27 godziny! Niewiele brakowało też, by w filmie zagrał sam Salvador Dalí.
A oto opis wydawniczy powieści:
Arrakis, zwana Diuną, to jedyne we wszechświecie źródło melanżu – substancji przedłużającej życie, umożliwiającej odbywanie podróży kosmicznych i przewidywanie przyszłości. Z rozkazu Padyszacha Imperatora Szaddama IV rządzący Diuną Harkonnenowie opuszczają swe największe źródło dochodów. Planetę otrzymują w lenno Atrydzi, ich zaciekli wrogowie. Zwycięstwo księcia Leto Atrydy jest jednak pozorne. Przejęcie planety ukartowano. W odpowiedzi na atak połączonych sił Imperium i Harkonnenów dziedzic rodu Atrydów, Paul – końcowe niemal ogniwo planu eugenicznego Bene Gesserit – staje na czele rdzennych mieszkańców Diuny i wyciąga rękę po imperialny tron.