Czy wiecie, że naród czytający najwięcej książek per capita mieszka na mroźnej północnej wyspie niemalże pozbawionej drzew? Pozbawiony podstawowych źródeł surowca, z którego można produkować papier – elementarny budulec opasłych tomów? A jednak jego umiłowanie powieści jest tak wielkie, że nie tylko od wieków zdobywa je mimo wszelkich przeciwności losu, ale też w okresie świąt rynek zalewa tak przeogromna ilość publikacji, że nazywa się to „powodzią książek”. Doprawdy, Islandczycy są niesamowici i chyba nikt nie kocha czytać tak jak oni. A zjawisko to trwa od wieków. Czytaj dalej
-->