Roald Dahl to autor wielu klasycznych książek dla dzieci takich jak „Charlie i fabryka czekolady” czy „Jakubek i brzoskwinia olbrzymka”, wiele z nich doczekało się też ekranizacji. Teraz wydawnictwo Puffin Books przygotowało wydania jego książek dostosowane do współczesnej wrażliwości.
Wydawnictwo Puffin Books zatrudniło sensivity readerów – czyli osoby, które mają zwracać uwagę na dyskryminujące treści – by wprowadzić poprawki do klasycznych książek autorstwa Roalda Dahla. The Roald Dahl Story Company, czyli organizacja dysponująca prawami do twórczości pisarza, oświadczyła, że współpracowała z wydawcą przy poprawianiu tekstów, ponieważ zależało jej na tym, by wspaniałe historie i postaci Dahla będą mogły wciąż cieszyć wszystkie dzieci. Organizacja zapewnia też, że zmiany są starannie przemyślane.
Decyzja o wprowadzeniu poprawek do książek wywołała ogromne kontrowersje i oburzenie miłośników Roalda Dahla na całym świecie. Ocenił ją negatywnie ją m.in. Salman Rushdie.
– Roald Dahl nie był aniołem, ale to absurdalna cenzura. Puffin Books i spadkobiercy Dahla powinni się wstydzić – napisał na Twitterze.
Roald Dahl was no angel but this is absurd censorship. Puffin Books and the Dahl estate should be ashamed. https://t.co/sdjMfBr7WW
— Salman Rushdie (@SalmanRushdie) February 18, 2023
Roald Dahl (1916–1990) był brytyjskim pisarzem i scenarzystą, który zasłynął przede wszystkim książkami dla dzieci. Najgłośniejsze z nich to „Charlie i fabryka czekolady”, „Wiedźmy”, „Matylda”, „Wielkomilud”, „Jakubek i brzoskwinia olbrzymka” czy „Fantastyczny pan Lis”. Jego biografia nie kojarzyła się jednak z literaturą dziecięcą: był brytyjskim szpiegiem, uwodził bogate Amerykanki, publikował teksty propagandowe i chętnie sięgał po alkohol. Napisał scenariusz do filmu o przygodach Jamesa Bonda „Żyje się tylko dwa razy”. Roald Dahl miał na koncie liczne antysemickie wypowiedzi, za które nigdy nie przeprosił – zrobiła to dopiero jego rodzina w 2020 roku.
O jakie właściwie zmiany chodzi? Wydawca usunął przede wszystkim słownictwo, które było obraźliwe, część zmian dotyczyła też większej inkluzywności tekstów. Wykreślone zostały z nich określenia takie jak „szalony” (mad, crazy) czy „gruby” (fat) – od teraz Augustus Gloop z „Charliego i Fabryki Czekolady” jest określany jako „olbrzymi” (enormous). Pani Głuptakowa zamiast być „brzydką i bestialską” (ugly and beastly) jest już po prostu „bestialska”. Agata Łomot z „Matyldy” to teraz „najbardziej straszliwa kobieta” (most formidable woman), choć była „najbardziej straszliwą samicą” (most formidable female). „Niekobiece” tudzież „nieprzystające damie” (not ladylike) zachowania są teraz „niegodne” (undignified).
Zmianie uległy rymowanki śpiewane przez Stonogę w „Jakubku i brzoskwini olbrzymce” – jedna z cioć Jakubka była w nich określana jako „obrzydliwie gruba” (terrifically fat), a druga – „chuda jak drut i sucha jak kość, tylko bardziej” (thin as a wire and dry as a bone, only drier) – w nowych wersjach rymowanek Stonoga skupia się na ich paskudnych charakterach.
W „Wiedźmach” po akapicie informującym, że pod swoimi perukami wiedźmy są łyse, pojawił się dopisek, że istnieje wiele powodów, dla których kobiety mogą nosić peruki i nie ma w tym nic złego.
Wyjątkowo negatywne emocje wywołała zmiana „men” na „people” w dwóch wątkach – Umpa-Lumpów, które pracują w fabryce czekolady Willy’ego Wonki oraz „Cloud-Men” będący antagonistami w książce „Jakubek i brzoskwinia olbrzymka”. Głosy krytyki z Polski grzmią, że nastąpiła zamiana „mężczyzn” na „ludzi” – tyle że słowo „man” oznacza zarówno „mężczyznę”, jak i „człowieka”. Od określenia „men” jako zbiorowości ludzi odchodzi się na rzecz „people” właśnie ze względu na tę dwuznaczność, by uniknąć kojarzenia „men and women” jako „ludzie i kobiety”. Rzucało się to w oczy na przykład w oficjalnym przekładzie filmowego „Władcy Pierścieni”, w którym Król Nazguli informował, że nie może zabić go żaden człowiek, a Eowina wołała: „nie jestem człowiekiem” – choć chodziło o to, że nie jest… mężczyzną. J.R.R. Tolkien wykorzystał w tym wątku grę słów, której nie sposób oddać po polsku, co doprowadziło do absurdalnego dialogu. Nowe wydanie odeszło więc od niefortunnego określenia „ludzi” na rzecz obecnie używanego określenia „ludzi”, co jednak nie brzmi tak dramatycznie jak wykreślenie z książek mężczyzn. Bez wątpienia inkluzywną zmianą jest natomiast podmiana „matek i ojców” (mothers and fathers) na „rodziców” (parents).
Co sądzicie o tych zmianach? Co jest ważniejsze – dbanie o to, by dzieci w XXI wieku nie spotykały się z dyskryminującymi określeniami czy szacunek dla klasyki?
REKLAMA
Najfajniejsze zakładki do książek? Znajdziecie na Molom.pl