Gdy poznał go świat, był uroczym jedenastolatkiem z zadziornym uśmiechem. Dziś uśmiecha się tak samo, choć zapuścił gęstą brodę i jest 34-letnim tatą. Rupert Grint opowiedział w wywiadzie, jak wspomina pracę na planie filmów o Harrym Potterze oraz jak wygląda jego teraźniejszość.
Kim jest dziś filmowy Ron Weasley? „Bustle” niedawno opublikował wywiad „Inna strona Ruperta Grinta”, który przeprowadziła z aktorem Maria Sherman. Wyłania się z niego wizerunek osoby sympatycznej, której nie odbiła woda sodowa – samoświadomego młodego mężczyzny, który cieszy się tym, co ma i docenia szanse, jakie dostał od losu.
Choć Ron Weasley wzbudzał sympatię, dziś Rupert Grint wybiera dość mroczne role i często krąży wokół tematyki funeralnej.
– Trochę boję się śmierci – przyznaje. – I to sprawiło, że próbowałem się z tym zmierzyć. Nie wydaje mi się, żebym w pełni to przepracował, ale w tych rolach jest coś terapeutycznego – opowiada. Pociąga mnie ukryta słabość. Ludzie zranieni, częściowo złamani.
W czarnej komedii „Sick Note” wcielił się w Daniela Glassa, lenia i kłamcę, który otrzymał błędną diagnozę groźnego nowotworu i gdy zobaczył, że współczucie sprawia, że ludzie traktują go lepiej, postanowił maksymalnie wykorzystać sytuację. Rupert Grint pojawił się też w horrorze „Servant” – koncentrującym się na dramacie zamożnej pary, która przeżywa żałobę po kilkunastotygodniowym synku, opiekując się niezwykle realistyczną lalką i nie zauważając, że w domu pojawia się niepokojąca siła. Aktor zagrał Juliana Pearce’a – uprzywilejowanego, bezczelnego i uzależnionego od alkoholu brata głównej bohaterki. Ta rola sprawiła, że skradł serce Guillermo del Toro, który zaczął zabiegać o współpracę z Rupertem Grintem i obsadził go w antologii horroru „Gabinet osobliwości”. Od niedawna możemy zobaczyć go w kolejnym horrorze, czyli „Pukając do drzwi”, gdzie aktor zagrał Redmonta – jednego ze współczesnych Jeźdźców Apokalipsy.
M. Night Shyamalan, który pracował z nim przy serialu „Servant” oraz filmie „Pukając do drzwi” uważa, że Rupert Grint jest prawdziwym odkryciem – mimo wielkiej sławy nie dopadł go cynizm. Opowiada, że aktor jest miły dla wszystkich, niezwykle profesjonalny, zawsze na czas. Podkreśla, że jest nie tylko człowiekiem niezwykłym pod każdym względem, ale też okazał się wspaniałym aktorem. Śmieje się, że ktoś taki nie powinien w ogóle istnieć.
Ostatnie role to zdecydowany przełom w karierze Ruperta Grinta, ale świat zna go jako Rona Weasleya. Otrzymał tę rolę, gdy miał jedenaście lat i wcielał się w rudowłosego czarodzieja aż do dwudziestych drugich urodzin. Z Ronem łączył go nie tylko wygląd i pierwsza litera imienia – Rupert Grint ma czworo młodszego rodzeństwa, więc doskonale wie, jak to jest czuć się gorszym z powodu pochodzenia z wielodzietnej rodziny.
– Czułem, że to trudne, żebym został dostrzeżony, pozostawałem w cieniu. W filmach ja i Ron zlaliśmy się w jedno. Pod koniec grałem samego siebie, linie między nami się zatarły – wspomina pracę na planie.
Odnalezienie równowagi po zakończeniu przygody z serią o Harrym Potterze zajęło mu czas.
– Potter był bardzo intensywny: najpierw filmowaliśmy, a potem spędzaliśmy czas na promocji i tak przez cały rok. To było aż duszące. Chciałem odpocząć, zastanowić się nad wszystkim – opowiada aktor. Nie pomagała presja ze strony mediów i społeczeństwa. Rupert Grint, Daniel Radcliffe (który wcielił się w Harry’ego Pottera), Emma Watson (filmowa Hermiona Granger) i Tom Felton (grający Dracona Malfoya) wciąż stykali się z artykułami porównującymi ich kariery, wymuszającymi rywalizację, dodatkowo budzili emocje: czy zboczą z torów, powielą stereotypy o dziecięcych gwiazdach? Aktor przyznaje zresztą, że praca nad cyklem zakończyła się na czas, gdyby trwała dłużej, mogłoby być różnie i jego życie mogłoby potoczyć się o wiele gorzej.
Rupert Grint podkreśla jednak, że nie jest niewdzięczny za ogromną szansę, jaką dostał. Dodaje też, że praca na planie była wyjątkowym doświadczeniem.
– Nawet teraz odpowiadam, jeśli ktoś zwraca się do mnie Ron. To moje drugie imię. – A zaczepiany na ulicy jest niemal codziennie. Mimo to twierdzi, że prowadzi całkiem normalne życie.
Dzieli je z partnerką Georgią Groome, z którą jest związany już od 12 lat, oraz z ich trzyletnią córeczką Wednesday. Georgia Groome najbardziej znana jest z roli w komedii „Angus, stringi i przytulanki”, którą jej partner nazywa feministycznym klasykiem. O Wednesday mówi, że nauczyła go na nowo doceniać wszystko. Podkreśla, że uwielbia być tatą i wykonywać rodzicielskie obowiązki, a obecność córki go relaksuje. Jest szczęśliwy, że jego życie potoczyło się w ten sposób.
REKLAMA
Skarpetki dla książkoholików? Nie szukaj dalej, wejdź na Molom.pl