Psychologiczne wykształcenie i spora dawka empatii – te dwie rzeczy pomagają Katarzynie Wolwowicz tworzyć wyraziste postaci. Autorka jest w stanie pisać nawet o najtrudniejszych tematach, ale ma na to swoją metodę. Ma również określoną rutynę pracy i to między innymi o niej dziś rozmawiamy.
Zuzanna Pęksa: Pani najnowszy kryminał, „Niewinne ofiary”, to opis wartkiego śledztwa, ale nie tylko – to także ciekawe studium charakternych bohaterów, analiza ich uczuć, emocji i tego, co ich łączy. Czy Pani psychologiczne wykształcenie pomaga Pani budować tak złożone postaci?
Katarzyna Wolwowicz: Myślę, że na pewno jest mi dużo łatwiej zrozumieć różne ludzkie perspektywy i sposoby myślenia, kiedy w teorii wiem, jak pracuje nasz umysł. Z praktycznej strony, pracując z pacjentami w trudnych życiowych momentach, widzę ich reakcje na różne sytuacje, słucham przemyśleń i obserwuję całokształt zachowania i gamę różnych emocji i to też sprawia, że potrafię dobrze rozumieć ludzi. W kreowaniu postaci, ich charakterów i sposobów postępowania ma to duże znaczenie. Jednak myślę, że bardzo ważna jest też wrażliwość, która pozwala otwierać się na drugiego człowieka oraz perspektywa postawienia się w cudzej skórze, zamiast patrzenia na innych tylko przez pryzmat własnej osoby.
Z.P.: Chyba nie zdradzę zbyt wiele, bo wskazuje na to już sam tytuł, mówiąc, że ofiarami w Pani powieści są dzieci. Jak się Pani pisało o tak trudnym wątku?
K.W.: Ja generalnie bardzo przeżywam swoje książki. Atmosfera, którą w danym momencie opisuję, wydarzenia i interakcje międzyludzkie bardzo silnie wpływają na moje samopoczucie. Mam jednak tę zdolność, że potrafię odciąć się emocjonalnie od brutalnych tematów. To coś w rodzaju samoobrony psychicznej, która pozwala mi przetrwać momenty opisywania brutalniejszych fragmentów. Poza tym lubię po trudniejszym rozdziale napisać scenę radosną lub miłosną, która pozwala zmienić odczuwane emocje na te pozytywne. Myślę też, że pisanie o trudnych tematach jest potrzebne. Nie tylko dlatego, żeby wzbudzić w czytelniku strach czy podejrzenie tak istotne w przeżywaniu kryminału, ale żeby zwracać uwagę na to, co naprawdę dzieje się na świecie. Nawet jeżeli książki są tylko literackimi fikcjami, to jednak wiele z nich mówi o rzeczach, które mają miejsce w realnym świecie.
Z.P.: Główna bohaterka, Olga, sprawdza się w pracy Pani komisarz. Jest też bardzo poukładana w życiu prywatnym – wychowywała młodszą siostrę, udało jej się samodzielnie kupić mieszkanie. Odniosła sukces, mimo że miała bardzo ciężkie dzieciństwo. Jak Pani sądzi, co sprawia, że niektórym osobom udaje się odciąć od przeszłości, nie powielać błędów własnych rodziców i żyć całkiem innym, znacznie lepszym życiem?
K.W.: Z tym poukładaniem to bym nie przesadzała ;););) Jest bałaganiarą i do perfekcyjnej pani domu trochę jej daleko 😉 A małe mieszkanko kupiła na kredyt 😉 Poza tym myślę, że Olga po swoich przejściach w domu rodzinnym, nieco zamknęła się na odczucia i emocje. Postawiła na pracę, w której z kolei przebywa w większości z mężczyznami i ściga brutalnych przestępców. Chce więc uchodzić za silną i samodzielną kobietę. Wbrew pozorom przejścia w rodzinnym domu pomogły jej w karierze, uodporniły ją na ten brutalny świat. Ale każdy z nas jest inny i reagujemy w różny sposób. Trzeba też pamiętać, że Olga spotkała na swojej drodze kogoś, kto pomógł jej zobaczyć cel w życiu i go zrealizować, kto był dla niej wsparciem. Myślę, że taka osoba jest najlepszym, co może się trafić komuś w trudnej, życiowej sytuacji.
Z.P.: W Pani bio przeczytałam, że pisze Pani dla przyjemności, że pozwala to Pani wyrazić emocje w domowym zaciszu. Jak dokładnie wygląda taki proces? Czy ma Pani jakąś ustaloną rutynę pisania? Jakieś zwyczaje, które to jeszcze bardziej uprzyjemniają?
K.W.: Kiedy zaczynałam moją przygodę z pisaniem, siadanie do laptopa było bardzo nieregularne. Zależało od natchnienia, które aktualnie czułam, czy chwili samotności, bo nie ma co ukrywać, że przy dwójce dzieci w domu trudno jest się skoncentrować na zagłębieniu się w inny, opisywany właśnie świat. Ale teraz, kiedy napisałam już kilka książek, mogę śmiało powiedzieć, że mam swój rytuał i rutynę w jednym. O ósmej rano siadam do biurka, otwieram laptopa i piszę. Warunek jest jeden – muszę być w domu sama, nie mogę się dekoncentrować telefonami i przychodzącymi wiadomościami i nie mogę mieć na ten dzień nic w planach przynajmniej do godziny piętnastej. Jeżeli muszę być na jakimś spotkaniu, czy ktoś prosi mnie o przysługę w ciągu dnia, to wiem, że tego dnia już nic nie popiszę. To nie jest tak, że mogę wrócić o dwunastej do domu i usiąść jeszcze na dwie godziny. Nie zdążyłabym wciągnąć się w ten klimat opisywanej historii. Kiedy piszę, godziny mijają mi jak minuty. Zazwyczaj kończę o czternastej i dziennie wychodzi mi około dwudziestu tysięcy znaków ze spacjami. Oczywiście czasem są trudniejsze dni, kiedy nie idzie mi tak dobrze. Ale ta rutyna daje mi dużą przyjemność i pozwala traktować pisanie poważnie, bo na ten moment pisanie jest bardzo ważną częścią mojego życia.
Z.P.: „Niewinne ofiary” to pierwszy tom cyklu o komisarz Oldze Balickiej. Wśród opinii o Pani powieści znalazłam między innymi taką: „Nie spodziewałam się, że będzie to taka dobra książka. Nie mogłam przestać czytać. Oby kolejna część była równie ciekawa.” Czy może Pani zdradzić nam i wyczekującym czytelnikom, o czym będzie tom II?
K.W.: Pewnie 🙂 Drugi tom ukaże się dziewiątego listopada i będzie miał tytuł „Fałszywe tropy”. Będą w nim dwie zagadki kryminalne – mężczyzna, zastrzelony w schronisku w górach i martwa kobieta znaleziona w bagażniku samochodu, który dachował na oblodzonej drodze. Co więcej, sporo zawirowań zadzieje się w życiu prywatnym głównych bohaterów 😉 A cała akcja będzie się toczyła podczas siarczystych mrozów na terenie nie tylko Jeleniej Góry, ale i malowniczych górskich miejscowości – Szklarskiej Poręby i Świeradowa Zdroju. Mam nadzieję, że będzie interesująco 🙂
Z.P.: Bardzo dziękuję za poświęcony czas.
K.W.: Do usług!