Wywiady

Autorka Wielkich kłamstewek mówi nam, czemu tak bardzo lubi pisać o tajemnicach

Lia­ne Moriar­ty jest mistrzy­nią budo­wa­nia napię­cia. Fabu­ły swo­ich powie­ści snu­je zwy­kle wokół naj­więk­szych ludz­kich sekre­tów. Poka­zu­je, że nasze życie to czę­sto gra pozo­rów i nic nie jest takim, jakim się wyda­je. Dziś roz­ma­wia­my o jej naj­now­szej książ­ce, „Nie­da­le­ko pada jabłko”.

Zuzan­na Pęk­sa: Przede wszyst­kim chcia­ła­bym powie­dzieć, że to dla mnie praw­dzi­wy zaszczyt, że może­my poroz­ma­wiać. Two­ja książ­ka „Wiel­kie kłam­stew­ka” i serial HBO na jej moty­wach są jed­ny­mi z moich ulubionych!

Lia­ne Moriar­ty: Bar­dzo Ci dzię­ku­ję za te miłe sło­wa, tak­że cie­szę się na naszą rozmowę!

Z.P.: Mia­łam przy­jem­ność prze­czy­tać Two­ją naj­now­szą powieść „Nie­da­le­ko pada jabł­ko”. Książ­ka opo­wia­da o zagi­nio­nej kobie­cie, któ­ra do tej pory mia­ła pozor­nie ide­al­ne życie – mał­żeń­stwo, któ­re trwa­ło przez dzie­się­cio­le­cia, czwo­ro dzie­ci i dobrze pro­spe­ru­ją­cy biz­nes. Ale i tutaj nie mogło zabrak­nąć wiel­kich kłam­ste­wek – oka­za­ło się, że życie prze­by­wa­ją­cej już na eme­ry­tu­rze boha­ter­ki nie było tak ide­al­ne, a wszy­scy w jej rodzi­nie mie­li jakieś tajem­ni­ce. Skąd bie­rze się Two­ja miłość do sekre­tów? Czy uwa­żasz, że ludzie napraw­dę mają tyle do ukry­cia, czy po pro­stu histo­rie pozba­wio­ne tajem­nic nie były­by tak interesujące?

L.M.: Tak, masz rację, tema­ty­ka moich ksią­żek czę­sto krą­ży wokół sekre­tów. Małych sekre­tów skry­wa­nych przed tymi, któ­rych kocha­my. Ogrom­nych sekre­tów, któ­re leżą nam na ser­cu. Sekre­tów, któ­ry­mi nale­ży się dzie­lić. Sekre­tów, któ­re nale­ży zacho­wać tyl­ko dla sie­bie. Zawsze fascy­no­wa­ła mnie siła tajem­ni­cy. Myślę, że cho­dzi tu o to, co nie­zna­ne i moż­li­wość roz­wi­kła­nia zagad­ki. Wie­rzę, że więk­szość z nas ma swo­je tajem­ni­ce, ale być może nie mają one aż takiej dra­ma­tur­gii jak te fik­cyj­ne, sta­no­wią­ce oś fabu­lar­ną moich powieści.

Z.P.: Kie­dy Joy, przy­kład­na mat­ka i żona, nagle zni­ka, podej­rze­nia natych­miast pada­ją na jej męża. W praw­dzi­wym życiu jest dokład­nie tak samo, poli­cja zazwy­czaj naj­do­kład­niej spraw­dza bli­skich, bo czę­sto to oni są odpo­wie­dzial­ni za popeł­nio­ne prze­stęp­stwa. Jak myślisz, dla­cze­go tak się dzie­je? Czy ludzie, któ­rzy spę­dza­ją razem deka­dy, na tyle mają sie­bie dość, że nie mogą nad sobą zapanować?

L.M.: Myślę, że każ­dy, kto był w mał­żeń­stwie przez bar­dzo dłu­gi czas, praw­do­po­dob­nie zna­la­zł­by jakiś powód do mor­der­stwa! To po pro­stu ludz­ka natu­ra, im wię­cej cza­su z kimś spę­dzasz, tym wię­cej masz moż­li­wo­ści, by go zde­ner­wo­wać. Im bar­dziej kogoś kochasz, tym bar­dziej mogą cię zra­nić jego czy­ny lub sło­wa. Im lepiej kogoś znasz, tym lepiej znasz jego sła­be punkty.

Z.P.: Rodzi­na w Two­jej powie­ści jest pozor­nie ide­al­na, ale szyb­ko oka­zu­je się, że ojciec rodzi­ny wie­lo­krot­nie karał wszyst­kich mil­cze­niem. Po pro­stu zni­kał na dzień lub dwa, kie­dy coś mu się nie podo­ba­ło, nawet w waż­nych momen­tach, takich jak uro­dzi­ny syna. Czy zgo­dzisz się ze mną, że takie „ciche dni” są szcze­gól­nym rodza­jem prze­mo­cy, któ­ra może boleć tak samo jak prze­moc fizyczna?

L.M.: Cał­ko­wi­cie się z Tobą zga­dzam. To for­ma nad­uży­cia. Czę­sto sły­sza­łam o ludziach doświad­cza­ją­cych słow­nej prze­mo­cy, któ­rzy mówi­li, że tak napraw­dę wole­li­by, by ten kto ich krzyw­dzi, dopu­ścił się prze­mo­cy fizycz­nej – to ujaw­ni­ło­by jego okrucieństwo.

Z.P.: W „Wiel­kich kłam­stew­kach” świet­na jest fabu­ła, ale duże zna­cze­nie ma tak­że obsa­da. Czy­ta­jąc „Nie­da­le­ko pada jabł­ko” nie mogłam się oprzeć “pla­no­wa­niu”, kogo obsa­dzi­ła­bym w głów­nych rolach. Pomy­śla­łam sobie, że w roli Joy świet­na była­by Jane Fon­da, jej syna Loga­na mógł­by zagrać Ben Affleck, a Savan­nah – Syd­ney Swe­eney. A Ty, kogo widzia­ła­byś w głów­nych rolach?

L.M.: Bar­dzo podo­ba­ją mi się wszyst­kie Two­je pomy­sły! Wła­ści­wie nie mam jesz­cze żad­nych kon­kret­nych prze­my­śleń o obsa­dzie, z wyjąt­kiem tego, że od nie­chce­nia wspo­mnia­łam pro­du­cen­tom, że Bra­dley Cooper jest podob­no fan­ta­stycz­nym teni­si­stą (część boha­te­rów książ­ki gra w teni­sa, przyp. aut.).

Z.P.: Pol­scy czy­tel­ni­cy kocha­ją Two­je powie­ści, więc muszę zapy­tać za nich i za sie­bie: czy pra­cu­jesz teraz nad kolej­ną książ­ką, a jeśli tak, to czy­je sekre­ty w niej zdradzisz?

L.M.: To wspa­nia­łe sły­szeć, że mam czy­tel­ni­ków w Pol­sce! Mój pierw­szy chło­pak pocho­dził z Pol­ski. Jeśli cho­dzi o nową powieść, to jest jesz­cze na bar­dzo wcze­snym eta­pie, ale już teraz mogę powie­dzieć, że na pew­no będą w niej sekrety.

Z.P.: Bar­dzo dzię­ku­ję za rozmowę!

L.M.: Ja także!

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy