Felieton

Jesteś fanem Stephena Kinga? Oto 5 powodów, dla których powinieneś obejrzeć serialowy Creepshow

Na kana­le AMC w każ­dy ponie­dzia­łek o 22:00 moż­na oglą­dać trze­ci sezon „Cre­ep­show” – seria­lo­wej anto­lo­gii gro­zy, któ­rej korze­nie się­ga­ją kil­ku dekad wstecz. Serial to nie tyl­ko hołd dla tanich hor­ro­rów, któ­re w latach 50. pra­wie pogrze­ba­ły bran­żę komik­so­wą, ale też grat­ka dla wszyst­kich miło­śni­ków pro­zy Ste­phe­na Kin­ga. Dla­cze­go wła­śnie oni powin­ni szcze­gól­nie zain­te­re­so­wać się „Cre­ep­show”? Oto pięć powodów:

1. Debiut Kin­ga w bran­ży filmowej

Nowy serial nie mógł­by powstać, gdy­by nie kul­to­wy ory­gi­nał. „Cre­ep­show” (po pol­sku „Kosz­mar­ne opo­wie­ści” lub „Opo­wie­ści maka­brycz­ne”) z 1982 roku wyre­ży­se­ro­wał Geo­r­ge A. Rome­ro (twór­ca „Nocy żywych tru­pów”), a auto­rem sce­na­riu­sza był Ste­phen King. Była to jego pierw­sza pra­ca w bran­ży fil­mo­wej (w pra­cy przy adap­ta­cjach „Car­rie” i „Lśnie­nia” nie brał udzia­łu). Popu­lar­ny pisarz nie tyl­ko odpo­wia­dał za sce­na­riusz fil­mu, ale rów­nież wystą­pił w jed­nej z ról. Tym samym nadał nowe­lo­wej pro­duk­cji uni­kal­ny cha­rak­ter – jak łatwo się domy­ślić, pra­ca przy fil­mie mia­ła dla nie­go oso­bi­sty wymiar. Dla­te­go śmia­ło moż­na powie­dzieć, że to jego wraż­li­wość ukształ­to­wa­ła este­ty­kę nie tyl­ko ory­gi­na­łu, ale rów­nież nowej serii telewizyjnej.

2. Adap­ta­cje opo­wia­dań Kin­ga w fil­mo­wej wersji

Wśród pię­ciu nowel z „Cre­ep­show” aż trzy były ory­gi­nal­ne, zaś pozo­sta­ła część mate­ria­łu bazo­wa­ła na wcze­śniej opu­bli­ko­wa­nych opo­wia­da­niach Kin­ga. „The Lone­so­me Death of Jor­dy Ver­rill” to adap­ta­cja opo­wia­da­nia „Chwa­sty”, zaś „Skrzy­nia” („The Cra­te”) była prze­nie­sie­niem na ekran krót­kiej histo­rii o tym samym tytu­le. Na potrze­by fil­mu King napi­sał „Father’s Day”, „Some­thing to Tide You Over” oraz „They­’re Cre­eping Up on You!”, a tak­że pro­log i epi­log, w któ­rych wystą­pił jego syn Joe Hill. Kto więc chce zapo­znać się ze wszyst­kim, co wyszło spod pió­ra Kin­ga, ten koniecz­nie powi­nien zoba­czyć „Cre­ep­show” oraz nakrę­co­ną po latach kon­ty­nu­ację (gdzie znaj­dzie­my adap­ta­cję opo­wia­da­nia „Tra­twa” ze zbio­ru „Szkie­le­to­wa zało­ga”).

3. Adap­ta­cje opo­wia­dań Kin­ga w seria­lo­wej antologii

Twór­cy nowej serii tele­wi­zyj­nej, obec­nej na ante­nie od 2019 roku, nie zapo­mi­na­ją o korze­niach. Do ory­gi­nal­ne­go „Cre­ep­show” odno­szą się nie tyl­ko w este­ty­ce (o czym zaraz), ale rów­nież w fabu­le. Wła­śnie dla­te­go wśród odcin­ków nie­trud­no zna­leźć te, któ­re bazu­ją na twór­czo­ści Ste­phe­na Kin­ga. Już pre­mie­ro­wy odci­nek pierw­sze­go sezo­nu adap­tu­je opo­wia­da­nie kró­la hor­ro­rów pod tytu­łem „Sza­ra mate­ria” (ze zbio­ru „Noc­na zmia­na”), nato­miast 3. sezon otwie­ra odci­nek „Mamu­sia” opar­ta o twór­czość Joego Hil­la. Z kolei hal­lo­we­eno­wy odci­nek spe­cjal­ny w for­mie ani­ma­cji to adap­ta­cja „Szko­ły prze­trwa­nia” (opu­bli­ko­wa­nej ory­gi­nal­nie w anto­lo­gii „Szkie­le­to­wa zało­ga”).

Pho­to Cre­dit: Cur­tis Baker/Shudder

4. Ukry­te smacz­ki dla fanów

Cre­ep­show” to rów­nież kopal­nia tak zwa­nych easter eggów – ukry­tych w fabu­le i obra­zie nawią­zań do innych tek­stów kul­tu­ry. Nie­któ­re są widocz­ne na pierw­szy rzut oka, inne moż­na zauwa­żyć dopie­ro po dru­gim lub trze­cim sean­sie. Część popkul­tu­ro­wych odnie­sień doty­czy wła­śnie twór­czo­ści Ste­phe­na Kin­ga. Z pew­no­ścią każ­dy fan jego powie­ści i opo­wia­dań chęt­nie podej­mie wyzwa­nie i będzie chciał samo­dziel­nie odna­leźć je wszyst­kie, śle­dząc kolej­ne epi­zo­dy. Twór­cy zapew­nia­ją, że w jed­nym z odcin­ków ukry­to aż 30 nawią­zań do twór­czo­ści pisa­rza. Ile znaj­du­je się w pozo­sta­łych epi­zo­dach? Odpo­wie­dzi na to pyta­nie każ­dy będzie musiał poszu­kać samodzielnie.

5. Este­ty­ka i kli­mat zanu­rzo­ne „w Kingu”

Serial „Cre­ep­show” wyra­sta z fil­mu o tym samym tytu­le – trud­no więc, by nie czer­pał z pisar­skich doświad­czeń Kin­ga, któ­ry był auto­rem pier­wo­wzo­ru. Twór­cy inspi­ru­ją się nim pod wzglę­dem kli­ma­tu, este­ty­ki, a tak­że podej­ścia do histo­rii z dresz­czy­kiem. Wszyst­ko jest robio­ne z przy­mru­że­niem oka. Raczej nikt nie chce niko­go prze­stra­szyć „na poważ­nie”, a raczej cho­dzi o spe­cy­ficz­ny miks humo­ru i gro­zy. To serial, któ­ry nie wsty­dzi się swo­ich B‑klasowych korze­ni. Wręcz prze­ciw­nie – czy­ni z nich atut i bez­ce­re­mo­nial­nie obno­si się prze­szar­żo­wa­nym aktor­stwem, sztucz­ną krwią i gumo­wy­mi efek­ta­mi spe­cjal­ny­mi. Wszyst­ko to doda­je mu spe­cy­ficz­ne­go kli­ma­tu (na poły kiczo­wa­te­go, na poły gro­te­sko­we­go), któ­ry zbli­ża go do ory­gi­na­łu z 1982 roku. Tam­ten film poka­zy­wał wła­śnie tę „roz­ryw­ko­wą” twarz Kin­ga jako twór­cy opo­wie­ści gro­zy – bar­dziej sku­pio­ną na akcji, krwa­wych wyda­rze­niach oraz potwo­rach, niż na hor­ro­rze psy­cho­lo­gicz­nym i pro­ble­mach społecznych.

Pho­to Cre­dit: Richard Ducree/Shudder

Dla tych, któ­rzy prze­ga­pi­li pre­mie­rę „Cre­ep­show” – dobre wie­ści – dziś o 21:00, tuż przed emi­sją dru­gie­go odcin­ka, będzie moż­na zoba­czyć powtór­kę otwar­cia sezonu.

Tekst powstał we współ­pra­cy z AMC

Przy­go­to­wał Jan Sławiński

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy