Felieton

Zaplanuj sobie śmierć – kryminał dla poszukujących dreszczyku emocji oraz dobrego humoru

Powie­ścią „Zapla­nuj sobie śmierć” Mile­na Wój­to­wicz spra­wi­ła mi ogrom­ną nie­spo­dzian­kę. Już widząc książ­kę zaczy­na­ją­cą się od spi­su posta­ci, poczu­łam przy­jem­ne sko­ja­rze­nie, a gdy dotar­łam do pozy­cji „Miro­sław Bier­nac­ki – głów­ny pla­ni­sta w pro­duk­cji, ofia­ra”, nie mogłam nie pomy­śleć o sło­wach: „Tade­usz Sto­la­rek – ofia­ra”. Oso­bom nie­wta­jem­ni­czo­nym wyja­śniam: takąż listą osób wystę­pu­ją­cych w powie­ści roz­po­czy­na­ła się kome­dia kry­mi­nal­na „Wszy­scy jeste­śmy podej­rza­ni” (1966) Joan­ny Chmie­lew­skiej, moim zda­niem jed­na z jej naj­lep­szych ksią­żek. Powieść Mile­ny Wój­to­wicz nie jest naśla­dow­nic­twem; pisar­ka – do tej pory koja­rzo­na z fan­ta­sty­ką – ma wła­sny, nie­pod­ra­bial­ny styl. Jed­nak śmia­ło moż­na powie­dzieć, że „Zapla­nuj sobie śmierć” to hołd dla kró­lo­wej pol­skie­go kryminału.

Wspo­mnę o podo­bień­stwach – fabu­ła „Wszy­scy jeste­śmy podej­rza­ni” Joan­ny Chmie­lew­skiej roz­gry­wa się w Wie­lo­bran­żo­wej Pra­cow­ni Pro­jek­to­wej. Głów­na boha­ter­ka, a zara­zem nar­ra­tor­ka powie­ści, Joan­na, posta­na­wia napi­sać kry­mi­nał, w któ­rym ofia­rą ma paść jej kole­ga z pra­cy. Cała sytu­acja jest żywo oma­wia­na przez gro­no pra­cow­ni­ków… po czym ktoś napraw­dę mor­du­je Tade­usza Sto­lar­ka. W dodat­ku oka­zu­je się, że do fir­my nie wcho­dził w tym cza­sie nikt obcy – a więc zabił ktoś ze swo­ich. Głów­nej boha­ter­ce zale­ży na odna­le­zie­niu praw­dzi­we­go win­ne­go, ponie­waż jej pla­ny powie­ścio­we czy­nią ją z mar­szu głów­ną podej­rza­ną – w koń­cu „uśmier­ci­ła” kole­gę już poprzed­nio. Śledz­two idzie opor­nie, ponie­waż oka­zu­je się, że Tade­usza nikt nie lubił.

Z kolei akcja „Zapla­nuj sobie śmierć” Mile­ny Wój­to­wicz dzie­je się w Maj­rek­sie, zakła­dzie pro­duk­cyj­nym. Ponow­nie podej­rza­ny­mi zosta­ją wyłącz­nie ludzie z gro­na pra­cow­ni­ków (nagra­nia z kamer poka­zu­ją, że nikt obcy nie wcho­dził na teren fabry­ki) i ponow­nie ofia­ra ma tylu wro­gów, że na posta­wie bra­ku moty­wu nie moż­na wyklu­czyć niko­go. Kac­per Niedź­wiedz­ki, czy­li głów­ny boha­ter powie­ści, ma jed­nak o wie­le bar­dziej przy­ziem­ne moty­wy niż Joan­na – chciał­by w realu wyko­rzy­stać umie­jęt­no­ści wynie­sio­ne z oglą­da­nia seria­li kry­mi­nal­nych. Poza tym zale­ży mu na tym, by zakład wró­cił do nor­mal­ne­go funk­cjo­no­wa­nia, co jest trud­ne, gdy głów­ny pla­ni­sta nie żyje, a jego zastęp­czy­ni jest podej­rza­na o morderstwo.

War­to też wspo­mnieć, że fabu­ły obu ksią­żek nawią­zu­ją pośred­nio do jed­ne­go z naj­bar­dziej kul­to­wych kry­mi­na­łów w histo­rii – „I nie było już niko­go” (1939) Aga­ty Chri­stie, w któ­rym na odcię­tej od świa­ta wyspie umie­ra­ją kolej­no oso­by, a zabój­cą musi być jeden z gości rezydencji.

Jed­nak hołd hoł­dem, ale „Zapla­nuj sobie śmierć” to przede wszyst­kim dobra powieść kry­mi­nal­na oraz dobra powieść kome­dio­wa. Mile­na Wój­to­wicz nie musi pod­pie­rać się nawią­za­nia­mi, ponie­waż moc­no stoi na wła­snych nogach. Gdy­by nie brak ele­men­tów nad­na­tu­ral­nych, powieść cał­kiem przy­po­mi­na­ła­by „Post Scrip­tum” oraz „Vice Ver­sa” tej samej autor­ki i z począt­ku spo­dzie­wa­łam się, że lada moment do akcji wkro­czy strzy­ga Sabi­na i jej part­ner w inte­re­sach, Piotr. Tym razem jed­nak Mile­na Wój­to­wicz zde­cy­do­wa­ła się osa­dzić fabu­łę w naszej rze­czy­wi­sto­ści, ale zro­bi­ła to rów­nie umie­jęt­nie. Czy­tel­nik z jed­nej stro­ny daje się wcią­gnąć w kry­mi­nal­ną intry­gę, zasta­na­wia­jąc się, kto wła­ści­wie zabił Mir­ka (i dla­cze­go aż tak źle życzy swo­im współ­pra­cow­ni­kom, któ­rzy teraz muszą bory­kać się z opóź­nie­nia­mi), a z dru­giej chwi­la­mi po pro­stu pła­cze ze śmie­chu – dzię­ki dow­cip­ne­mu języ­ko­wi oraz komi­zmo­wi sytu­acyj­ne­mu. Maj­rex jest bowiem jak wie­le pol­skich firm – trup tru­pem, ale pro­duk­cja musi trwać i pra­cow­ni­cy twar­do nie chcą przy­jąć do wia­do­mo­ści, że „miej­sce zbrod­ni” ozna­cza, że nikt postron­ny (a tym bar­dziej – podej­rza­ny) nie będzie miał tam wstę­pu, nawet gdy miej­scem zbrod­ni jest hala pro­duk­cyj­na. Dział sprze­da­ży szu­ka kozła ofiar­ne­go, na któ­re­go moż­na by zrzu­cić winę za opóź­nie­nie, bo prze­cież wyja­wie­nie praw­dy ozna­cza­ło­by fatal­ny PR… Z kolei głów­na podej­rza­na ma wła­śnie na gło­wie wła­sny roz­wód i mor­der­stwo to ostat­nia rzecz, w któ­rą chcia­ła­by być zamieszana.

Mile­na Wój­to­wicz spraw­nie żon­glu­je wąt­ka­mi śledz­twa (tego praw­dzi­we­go), śledz­twa ama­tor­skie­go w wyko­na­niu Kac­pra oraz losa­mi tej czę­ści pra­cow­ni­ków, któ­rych pozna­je­my bli­żej. Ich pry­wat­ne pery­pe­tie mie­sza­ją się ze służ­bo­wy­mi, a pro­ku­ra­tor, któ­ry poja­wia się na miej­scu, oka­zu­je się posta­cią jesz­cze bar­dziej zakrę­co­ną niż pra­cow­ni­cy Maj­rek­sa. Ponie­waż śro­do­wi­sko jest zamknię­te i dość wąskie, bły­ska­wicz­nie sze­rzą się plot­ki, a po dro­dze na jaw wycho­dzą tajem­ni­ce fir­my. Jako że zamor­do­wa­ny Mirek był oso­bą wyjąt­ko­wo anty­pa­tycz­ną, lek­ki ton powie­ści nie razi, a gdy po nie­co ponad 300 stro­nach czy­tel­nik odkry­wa, kto zabił, może być napraw­dę zaskoczony.

Pod­su­mo­wu­jąc – „Zapla­nuj sobie śmierć” to zarów­no dobry kry­mi­nał, jak i – przede wszyst­kim – kawał zna­ko­mi­tej kome­dii. Dosko­na­le bawić będą się nie tyl­ko dotych­cza­so­wi fani Mile­ny Wój­to­wicz (dla któ­rych, mimo bra­ku fan­ta­sty­ki, jest to pozy­cja obo­wiąz­ko­wa), ale też miło­śni­cy wcze­snej twór­czo­ści Joan­ny Chmie­lew­skiej, mają­cy ocho­tę na połą­cze­nie podró­ży sen­ty­men­tal­nej z nową jakością.

I przy­znam, że następ­nym razem, idąc do pra­cy w ponie­dzia­łek, szes­na­ste­go, chy­ba będę mieć gęsią skór­kę. W koń­cu to pierw­szy dzień robo­czy po piąt­ku trzy­na­ste­go, a to dzień aku­rat na morderstwo…

Anna Tess Gołębiowska

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy