Istnieją takie opowieści, które łączą całe pokolenia czytelników. Osadzone w konkretnej epoce, a mimo to – ponadczasowe, dzielące pewien element uniwersalny, rozpoznawalny dla każdego z nas. Jedną z takich opowieści jest dziewięciotomowy cykl o Ani Shirley, kanadyjskiej pisarki Lucy Maud Montgomery, który od chwili wydania w 1908 roku oczarował miliony czytelniczych serc.
Ania Shirley znana lepiej jako Ania z Zielonego Wzgórza przeszła do historii literatury, stając na piedestale u boku innych dziecięcych legend, jak Alicja z Krainy Czarów, Tom Sawyer czy Polyanna. Jedni ją kochają, inni nie znoszą, ale wobec jej przygód z pewnością nie można pozostać obojętnym. Urocza, rudowłosa sierota o wielkich oczach i ustach, twarzy usianej piegami, która swój wygląd uznawała za swoje największe przekleństwo. Wrażliwa, o bojowym temperamencie, niewyparzonym języku, potrafiąca zafarbować włosy na zielono, upić przyjaciółkę, czy dodać kropli uspokajających do ciasta – dobrze wiedziała, jak wpaść w nie lada tarapaty, chociaż nigdy nie robiła tego specjalnie.
Jak to się stało, że do dzisiaj kochamy tę roześmianą, uroczą dziewczynę i nawet po latach lubimy do niej wracać?
Losy Ani Shirley to życie samo w sobie – Lucy Maud Montgomery w kolejnych tomach opowieści opisywała to, co tworzyło i wciąż tworzy kobiety wokół nas. Opisywała miłość, stratę, tęsknotę, macierzyństwo, oddanie, poświęcenie, śmierć czy żałobę. Ale także, a może wszystkim, autorka opisywała ten trudny czas dorastania, ewoluowania, przemiany, który pełen jest euforycznych wzlotów, ale też diabelnie bolesnych upadków. Sięgając po książki o Ani czytelnikowi może wydawać się przecież, że dorasta razem z nią. Może utożsamiać się z Anią i podkradać jej niekończące się pokłady optymizmu. Obserwujemy, jak zmieniają się jej priorytety, jak dokonuje trudnych życiowych wyborów, jak idzie naprzód, bez względu na liczne zawody, bez względu na piętrzące się trudności. W bolączkach i rozterkach Ani można odbić się jak w zwierciadle, można je zrozumieć i zainspirować jej codzienną siłą.
Bez względu na to, co przyniesie los – zawsze jest ta druga droga, zawsze jest wybór, zawsze jest JUTRO. Kluczem jest, by iść z odwagą przez życie, z uniesioną wysoko głową, zdmuchniętą grzywką, która zawsze wpada do oczu. Dla Ani Shirley nie ma rzeczy niemożliwych, bo nawet jeśli najpierw się waha, to z czasem nabiera pewności względem własnych wyborów i realizacji własnych marzeń. Będzie krzyczeć, płakać, popadać w zadumę… Nie będzie łatwo, ale czy kiedykolwiek jest? Ania ukazuje, że można popełniać błędy – ba, popełnianie błędów to część dorastania, to część budowania osobowości i odpowiedzialności. To była cenna lekcja dla dziewcząt z początku wieku, ale to wciąż jest cenna i nieśmiertelna lekcja dla nas współczesnych.
Diana Barry i Ania Shirley to przyjacielski duet idealny, wymarzony dla każdej dziewczynki, bo stworzony między wszelkimi podziałami. Jednak to, co sprawia, że nie możemy o tej przyjaźni zapomnieć i szukamy podobnej bliskości wokół nas jest… siła owego uczucia. Można by pomyśleć, że z czasem płomień wygaśnie, dziewczynki przekształcą się w kobiety, ich drogi naturalnie rozejdą się – w końcu Diana pragnęła zupełnie innych rzeczy niż Ania, miała inne cele i dążyła swoją własną ścieżką. A jednak udało im się trwać w tej przyjaźni przez całe lata, odnaleźć wspólne nici porozumienia także w skomplikowanych już latach dorosłości. Dwie dziewczynki jak ogień i woda, dwie kobiety tak różne, a jednak tak wciąż sobie bliskie.
Opowieści o Ani Shirley bywają brutalnie życiowe, do bólu prawdziwe, ale… Ich akcja rozgrywa się w idyllicznych lokacjach, magicznych już dzisiaj, filmowych nawet, nad którymi zawsze unosi się ta baśniowa poświata świata jak z innej epoki. To taki ożywiony na nowo sen o przeszłości, najpiękniejsze miejsca z życia samej Lucy Maud Montgomery, słowa utkane z jej wspomnień. Z przyjemnością zanurzamy się w tej rzeczywistości po brzegi wypełnionej przyrodą, delikatnymi koronkami i muślinem. Z kart powieści unosi się zapach kwitnących kwiatów, słychać szum szeleszczących drzew – to miejsce bezpieczne, azyl i schronienie, także dla samego czytelnika.
Szaleństwo zielonych włosów, śmierć ukochanego Mateusza, pierwszy pocałunek Ani i Gilberta… To tylko kilka wspomnień, kilka scenek skradzionych z pierwszego tomu jej przygód, a jednak do dzisiaj budzą we mnie – czytelniczce, która z Anią wchodziła w lata nastoletnie – niezapomniane emocje. Cichy uśmiech, ból rozpaczy, motyle w brzuchu… Te emocje są zaraźliwe, przenikają kolejne pokolenia czytelników i zapisują się w ich sercach, a każdy kolejny tom, tylko utwierdza nas w przekonaniu bliskości i przywiązania względem tej wyjątkowej bohaterki. To dla tych emocji sięgamy po książki, to właśnie te emocje decydują o uniwersalności lektury i to dzięki nim o Ani Shirley z Zielonego Wzgórza po prostu nie sposób zapomnieć.
Olga Kowalska – twórczyni i operatorka bloga oraz vloga literackiego Wielki Buk utworzonego w 2012 roku. Z wykształcenia filolog i specjalistka od literatury francuskiej XVIII wieku. Pożeracz książek, filmów, gier i kultury w każdej postaci. Koneserka horroru, grozy i science fiction wiecznie na tropie idealnej opowieści.