Jej powieści, choć na pierwszy rzut oka, skupione na wątkach kryminalnych, odsłaniają zwykle jakąś niezbyt miłą prawdę o tym, kim się stajemy, gdy chcemy coś ukryć. Oskar Wilde powiedział: „Daj człowiekowi maskę, a prawdę Ci powie”. Dlatego w „Chodź za mną” mamy i dużo masek i dużo prawdy. O skomplikowanej ludzkiej naturze, a także o nieświadomych skłonnościach do szufladkowania i sile wrażliwości z Joanną Opiat Bojarską, rozmawia Agata Sosnowska.
Agata Sosnowska: W Trójkącie Dramatycznym Karpmana role Ofiary, Prześladowcy i Wybawiciela są bardzo rozmyte. W różnych konfiguracjach życia stajemy się raz tym, który zadaje cios, raz tym, który go otrzymuje, a innym razem tym, który kogoś ratuje. Czytając „Chodź za mną”, miałam wrażenie, że losy bohaterów są idealną ilustracją tej teorii. Czy o to chodziło?
Joanna Opiat Bojarska: Trójkąt Dramatyczny jest schematem obrazującym zachwianie równowagi w relacjach. Schematy miło analizuje się w teorii. W „Chodź za mną” znajdują się wątki, których powstanie zainspirowane zostało prawdziwymi historiami. Książkowy Artur jest podobny do prawdziwego Artura (osoby niewidomej). Książkowa Ewa jest postacią fikcyjną, ale obdarowałam ją fragmentem prawdziwej historii miłości. Po jednym ze spotkań autorskich podeszła do mnie ładna, pewna siebie kobieta i wspomniała, że przeszła gehennę, rozstając się z policjantem. Kilka miesięcy później usłyszałam opowieść o ich toksycznej relacji, w której miłość mieszała się z poświęceniem, a ból z chęcią wyjścia na prostą. Opowiedziała mi o gwałcie małżeńskim, a ja musiałam pozbyć się tego obrazu z pamięci, dlatego wrzuciłam go do książki.
Agata Sosnowska: Pani powieść boli, jak nagły cios w żołądek. Pokazuje, że stereotypy związane z rolami płciowymi są nadal, w połowie XXI wieku, bardzo silne. Kobiety mają być seksi, mężczyźni to ogiery, wrażliwcy są słabi, a marynarze biją żony. Jak wkładanie takich „mundurków” na bohaterów działa na twórcę? Nie wkurza?
Joanna Opiat Bojarska: Myślę, że to Pani włożyła te mundurki, nie ja. Każdy może je włożyć, filtrując to, co czyta przez własne doświadczenia, wzorce i emocje, mamy skłonność to szufladkowania. Wrażliwcy nie są słabi, ale narażeni na ciosy. Emocje nie zabijają, a czynią nas silniejszymi. Przemoc w małżeństwach zdarza się w obie strony, i to nie tylko fizyczna. O swoją atrakcyjność dbają i mężczyźni, i kobiety. Z uwagi na fakt, że na Instagramie dominują kobiety, bohaterką powieści jest Ewa. A stereotypy związane z rolami płciowymi, oczywiście, że nadal są silne. Sama kilkukrotnie nie otrzymałam wymarzonej pracy, bo ktoś ubzdurał sobie, że będę gorszym pracownikiem, tylko dlatego, że mam macicę. „Chodź za mną” obala stereotypy związane z niepełnosprawnością. Niewidomy Artur nie jest w niczym gorszy od pełnosprawnych bohaterów. Można by się nawet zastanowić, czy nie jest lepszy, bo widzi lepiej, dostrzega to, co nam najczęściej umyka.
Agata Sosnowska: Artur mówi Ewie, że „Insta najmocniej rujnuje psychikę”. Jak Pani myśli, czy życie Ewy mogłoby się potoczyć inaczej, gdyby nie uzależnienie od Instagrama i obsesja tworzenia fałszywego obrazu swojego życia?
Joanna Opiat Bojarska: Ewa nie tworzyła fałszywego obrazu swojego życia, nie udawała, że jest kimś innym. Starała się jedynie być najlepszą wersją siebie. Tak właśnie funkcjonuje się na Instagramie. To miejsce nastawione na eksponowanie zdjęć, w którym niemal wszyscy pokazujemy doskonałe urywki naszego życia, a nawet jeśli kadrom czegoś brakuje, dodajemy filtry, by podrasować rzeczywistość. Naukowcy z Royal Society for Public Health przebadali prawie półtora tysiąca osób i doszli do wniosków, że spośród wszystkich social mediów Instagram najbardziej destrukcyjnie wpływa na psychikę. Bo mimo, że teoretycznie wiemy, że perfekcyjne życie prezentowane na Instagramie nie istnieje, to nasze emocje nic sobie z tego nie robią. Podpowiadają nam, że nasze życie jest nudne i szare, oraz że bardzo odbiegamy od tej najlepszej wersji siebie. Czy życie Ewy mogłoby się potoczyć inaczej, gdyby nie spędzała czasu na Instagramie? Być może. Ale jeśli obok niej znajdowałaby się osoba, która siedzi z nosem w komórce to pewnie niewiele by to zmieniło.
Agata Sosnowska: Beata i Ewa są doskonałymi znawczyniami tricków, które mają zapewnić im jak najwięcej followersów. Wiedzą, co pisać, kiedy, jakie hasztagi dodawać. Znają się na odpowiednim ustawieniu twarzy, mimice. Wiedzą, jak się ubrać do zdjęcia, by wywołało zainteresowanie. Ewa nie ukrywa, że czytając pozytywne komentarze, podbudowuje swoje Ego. Kiedy człowiek staje się niewolnikiem Sieci?
Joanna Opiat Bojarska: Żyjemy w takich czasach, że bliskości szukamy w social mediach. Łatwiej jest poklikać z koleżanką czy kolegą, siedząc na swojej kanapie niż wyjść z domu i spotkać się z człowiekiem twarzą w twarz. Żeby poczuć to, co czuje Ewa, zaangażowałam się w prowadzenie swojego konta na Instagramie i przyznam szczerze, że to było to dla mnie trudne doświadczenie. Musiałam nauczyć się tych wszystkich trików, które znają moje bohaterki i zrozumieć, że bez zaangażowania w Instagram nie stworzysz zaangażowanej społeczności instagramowej. A im większe Twoje zaangażowanie tym bliżej uzależnienia. Kiedy rozrywka zmienia się w niewolnictwo? Myślę, że warto krytycznie pomyśleć o swojej relacji z siecią, kiedy siedząc obok drugiego, znajomego człowieka, wpatrujemy się w komórkę, zamiast z nim rozmawiać.
Agata Sosnowska: Jak Pani zemściłaby się na kochanku, będąc na miejscu bohaterki? Przyznam, że mi (wiem, że mężczyźni w takim układzie zawsze spadają na cztery łapy) przychodziły ze złości różne fantazje
Joanna Opiat Bojarska: O i teraz właśnie posługuje się Pani stereotypami. To nieprawda, że mężczyźni w takich układach ZAWSZE spadają na cztery łapy. Zanim dopracowałam relację Ewa – Jacek obejrzałam cykl interesujących rozmów z psychoterapeutą Robertem Rutkowskim na temat zdrad. To, jak ktoś radzi sobie po zakończeniu romansu, zależy od dwóch czynników, od potrzeby, którą chciał sobie zaspokoić w takiej relacji (jeśli to potrzeba miłości to słabo) oraz od tego jak szczery był (albo jak mocno manipulował relacją i kochankiem). Wracając do Pani pytania – zemściłabym się w sposób zbliżony do zasad samoobrony. Zamiast dawać opór i stawiać się w roli ofiary, wykorzystałabym energię przeciwnika i użyła jej przeciwko niemu. Zresztą Ewa też przypomina sobie, żeby nie stawiać się w pozycji ofiary, chyba chodziłyśmy na ten sam kurs samoobrony.
Agata Sosnowska: I na koniec. Bez zdradzania czytelnikom szczegółów, co zrobili bohaterowie… Wierzy Pani w to, że karma wraca? Powinniśmy się jej bać?
Joanna Opiat Bojarska: Wszystko do nas wraca. Uśmiechy, dobro, szczerość… wraca też karma. Nie powinniśmy się jej bać. Ale dobrze jeśli będziemy żyć tak, że jeśli karma do nas wróci, to przyniesie dobro.
Dziękuję pięknie za rozmowę.