O różnicach między nastolatkami z seriali amerykańskich i z rodzimego podwórka, o potrzebie przynależności i o braku zaufania do dorosłych z Joanną Jagiełło, autorką powieści „To już nie ma znaczenia”, rozmawia Agata Sosnowska.
Agata Sosnowska: „Każda paczka przyjaciół przypomina małe państwo”, pada w powieści. Musi być lider. Czy przyjaciółki muszą ze sobą rywalizować? Mamy to zakodowane w naszej zbiorowej podświadomości, czy jak?
Joanna Jagiełło: Kobiety, ale i młode dziewczyny, zdają się mieć wbudowany moduł rywalizacji. Prawdopodobnie (z biologicznego punktu widzenia) chodzi o „oczyszczenie pola z rywalek”. W każdej grupie, nawet takiej czteroosobowej paczce, nigdy nie ma całkowitej równości, czy symetrii i często spotykamy się z (czasem podświadomą) rywalizacją. Widzimy ją w stosunku Miriam do Anieli, wściekłej, że przyjaciółka okazała się od niej lepsza. Ale i w myślach Jagody, zastanawiającej się, dlaczego to akurat jej trener nigdy nie zaczepiał. Rywalizacja istnieje w wielu relacjach, na przykład partnerskich, czy między rodzeństwem. Jednak jeśli chodzi o paczkę dziewczyn – tak jak w przypadku głównych bohaterek książki „To już nie ma znaczenia”, rywalizacja nie jest tym, co aż tak bardzo ich relacje definiuje. Rola lidera jest często „płynna”, w jakimś sensie potrzebna, ale nie najważniejsza. Najważniejsza jest przynależność do paczki i ochrona własnego terytorium. To dlatego, mimo niesnasek między dziewczynami, paczka się nie rozpada.
Agata Sosnowska: Amerykańskie seriale przyzwyczaiły nas do tego, że nastolatki same radzą sobie świetnie nawet z najdramatyczniejszymi problemami. Wymierzają sprawiedliwość. Nie boi się Pani, że w świecie kultu siły i sprawczości, Pani bohaterki nie spotkają się z sympatią czytelników?
Joanna Jagiełło: Może oglądam nie te seriale? W każdym razie w prawdziwym świecie nastolatki nie radzą sobie ze swoimi problemami. Świadczy o tym ogromna liczba samobójstw wśród młodzieży oraz problemy psychiczne, chociażby depresja, która właśnie wśród młodych ludzi zbiera coraz większe żniwo. Z mojej obserwacji wynika, że są takie sprawy, o których wyjątkowo trudno jest rozmawiać. O ile Aniela potrafi zwierzyć się przyjaciółkom i opowiadać o przemocowym ojcu, o tyle Miriam już nie potrafi powiedzieć nikomu o tym, co jej się przydarza, bo to dotyczy jej seksualności, poza tym sama ma poczucie winy. A kult siły i sprawczości? Przecież one w końcu „wymierzają sprawiedliwość”!. Jest to droga, ale w końcu potrafią być silne, pokazują prawdziwą odwagę. Chciałam stworzyć prawdziwe postaci, a nie superbohaterki i mam nadzieję, że każdy z czytelników w którejś z nich odnajdzie część siebie.
Agata Sosnowska: Każda z dziewczyn to zupełnie inny świat. Mam wrażenie, że więcej je dzieli, niż łączy. Praca nad którą postacią była dla Pani najtrudniejsza?
Joanna Jagiełło: To dorośli dobierają sobie przyjaciół starannie, szukając osób o podobnym statusie, czy z podobnych kręgów zainteresowań. Dziewczyny w szkole podstawowej często dobierają się w paczki według dziwnych kluczy. Tu oczywiście łączy je taniec i to w zupełności wystarczy, a kiedy je poznajemy, łączy je również to, że już tak długo się przyjaźnią. Nie demonizowałabym różnic między nimi: pamiętajmy, że chodzą razem na zajęcia taneczne i w dodatku są w tej samej klasie. To, że mają różne „tła rodzinne” nie jest aż tak istotne. Która postać była najtrudniejsza? Może zacznę „od drugiej strony”. Dość łatwo było mi pisać o Anieli i jej przemocowym domu, bo znam osoby, które się w takich domach wychowały i dobrze rozumiem ich emocje. Postać Jagody to było trochę wyobrażenie mojej maleńkiej wnuczki za kilkanaście lat – moja córka kształci się na śpiewaczkę operową i już bardzo dużo wyjeżdża – więc myślałam sobie, że to może się kiedyś wydarzyć. Przy tworzeniu postaci Idy, która martwi się swoim wyglądem, wróciły wszystkie moje młodzieńcze kompleksy. Nie byłam przy kości, ale miałam „złe włosy”, „zły nos” i chłopcy nie prosili mnie do tańca, więc musiałam przywołać te emocje i to nie było łatwe. Największe i najtrudniejsze emocje pojawiały się przy tworzeniu postaci Miriam – myślę, że ona się trochę wymyka, znamy ją tylko z fragmentów, jest częściowo wymazana, jak na okładce, dużo pracy wymagało nieprzegadanie tej postaci, tak, żeby czytelnik trochę sam ją tworzył.
Agata Sosnowska: Było w Pani powieści coś, co mnie bardzo zdenerwowało. Bohaterki nie reagują na przemoc wobec jednej z nich. Mi to nie mieści się w głowie. Jakby problem nie istniał. Dlaczego dziewczyny nie zgłaszają nigdzie, co się dzieje?
Joanna Jagiełło: No właśnie. Dlaczego żadna z dziewczyn nie rozmawia z nikim o tym, co dzieje się w domu Anieli? Pewnie dlatego, że sama Aniela się tego wstydzi, że długi czas to ukrywa, więc i one na zewnątrz o tym nie mówią. Ale też dlatego, że dziewczyny w tym wieku (nie tak, jak w „amerykańskich serialach”) nie czują, że mają jakąkolwiek sprawczość. Sama Aniela przecież nie uważa, że mogłaby coś teraz z tym zrobić. Jedynym jej pomysłem jest przeczekanie i urządzenie sobie później jakiegoś życia. Może też dziewczyny niespecjalnie mają zaufanie do dorosłych, wiarę w to, że ktoś może je ochronić. To niestety też wynika z mojej wiedzy i obserwacji. Nasze dzieci naprawdę o wielu rzeczach nam nie mówią, również dlatego, że nie wierzą, że potrafilibyśmy rozwiązać ich problemy.
Agata Sosnowska: I na koniec. Nie kusiło Pani, żeby inaczej zakończyć swoją powieść? Mam wrażenie, że zostawia Pani czytelnika z mnóstwem niedopowiedzeń. I takim nieprzyjemnym ukłuciem w sercu, że „nie tak to powinno być”.
Joanna Jagiełło: Kusiło mnie, żeby zakończyć ją bardziej optymistycznie. Zwrócić Miriam przyjaciółkom, zwrócić Miriam jej dawne życie. Ale szybko zdałam sobie sprawę, że to nie jest możliwe i że takie rozwiązanie byłoby po prostu fałszywe. Bo traumy nie daje się tak łatwo wymazać. Osoby, które jej doświadczyły, walczą potem o zdrowie psychiczne latami. I wydaje mi się, że takie rozwiązanie jest prawdziwsze. A czy tak „nie powinno być”? A czy dziewczynom powinno się przydarzyć to, co się im przydarzyło?
Agata Sosnowska: Z pewnością nie powinno. Może stąd właśnie to ukłucie. Dziękuję pięknie za rozmowę.