Pojawił się na świecie dwadzieścia siedem lat temu. Najpierw jako bohater popularnej audycji RADIA ESKA „Radio Miś”. W ciągu cotygodniowej dwugodzinnej audycji Ewa Karwan-Jastrzębska opowiadała małym słuchaczom jego przygody. Pisane z rozmachem, epickie, jak się potem okazało, porywające też dla dorosłych, którzy w każdą niedzielę włączali radio.
Tajemnica popularności tkwiła w sposobie opowiadania, w starannych i przemyślanych scenach, a także w magii narodzin słonecznego świata. Baśń, pełna odniesień do filozofii i sztuki pozostawała przestrzenią oswojoną przez dzieci, kusząc też starszych czytelników literacką przygodą. W prostych historiach kryły się uniwersalne prawdy. Potem Miś przeniósł się do świata literatury pisanej. Pierwsze wydanie wydawnictwa Muza namalowane zostało w 1993 roku przez Jolantę Marcollę, czarno-białe grafiki przykuwały uwagę dbałością o szczegół ich autorki. Miały czar, kojarzony z książkami z kanonu klasycznej literatury dla dzieci.
W radiowej audycji literackiej dla dorosłych prowadzonej w ESCE przez Ewę Karwan-Jastrzębską tak o „Misiu Fantazym w krainie Wiecznego Słońca” powiedziała Olga Tokarczuk, która czytała baśń swojemu synkowi: To książka z innej epoki. Myślałam, że napisano ją sto lat temu.
LITERACKI MIŚ W OCZACH DOROSŁYCH CZYTELNIKÓW
O „Misiu Fantazym” pisał do autorki przed laty w liście Marek Krajewski:
Kiedy człowiek dorosły czyta książkę dla dzieci nie dzieciom, lecz samemu sobie, jego motywacja może być przez bliźnich różnie wyjaśniana. Może być uznany za marzyciela, który usiłuje uciec w bezpieczny świat dzieciństwa, ekscentryka, któremu wszystko się znudziło i szuka nieznanych rozrywek, lub zdziecinniałego i dobrodusznego miłośnika prostych recept na życie, które są podane jasno i kategorycznie. Ja postanowiłem sprawdzić, czy jestem w ogóle w stanie przeczytać literaturę skierowaną do dzieci, czy potrafię się odnaleźć – ba! zadomowić – w dziecięcym kręgu wyobrażeń, w świecie prostych i łatwo definiowalnych wartości. Czy umiałbym – jak Miś Fantazy – przyłożyć głowę do poduszki wypchanej suszonymi liśćmi?
Byłem w Krainie Wiecznego Słońca, lecz pozostałem tym, kim jestem. Nie obudziłem dziecka w sobie. Nie musiałem. Byłem wśród moich dobrych znajomych – wśród znanych mi motywów wędrownych. W wypowiedzi Misia Fantazego: „Jestem tutaj i sam ze sobą rozmawiam, więc nie przestałem istnieć” usłyszałem głos Kartezjusza, który twierdził: „Byłoby absurdem sądzić, że coś, co myśli, w chwili, kiedy myśli, nie istnieje”. W postaci Prospera, który odkrywa przeszłość, i w postaci Ducha Opowieści, który bawi innych wymyślaniem historii, ujrzałem starogreckich aojdów, wygłaszających na dworach władców swe improwizacje – ogromne poematy ku chwale króla i ku rozrywce ludu. Węże morskie, które oplotły władcę Mrocznej Krainy, przeniosły mnie w czasy, gdy na lekcjach łaciny rozbierałem wiersze II księgi „Eneidy” i czytałem tam ponurą opowieść o wężach morskich duszących Laokoona i jego synów.
Podczas lektury „Misia Fantazego” nieustannie natrafiałem na doskonale mi znane drogowskazy starożytnych mitów i toposów. Moja wędrówka przez tę książkę nie była podróżą w nieznane. Czułem się tam jak u siebie w domu. W książce dla dzieci odnalazłem swój świat.
SEN W MISIU FANTAZYM
W czasie lektury „Misia Fantazego” trudno oprzeć się wrażeniu, że sen pełni bardzo ważną rolę w tej baśni. Zapewne dlatego, że rzeczywistość oniryczna sytuuje się gdzieś na granicy rzeczywistego i baśniowego świata. Miś więc śni, a gdy jego duch wędruje, odwiedza różne krainy. Czasem jest sam, czasem z przyjaciółmi, ale każde takie doświadczenie sprawia, że Fantazy staje się mądrzejszy i wie więcej o sobie i innych. W mitologii greckiej personifikacją snu jest młodzieniec Hypnos, w „Misiu Fantazym” jawi się pod postacią małego stworzenia, Sonnusia, ale w przeciwieństwie do mitologicznego pierwowzoru nie ofiarowuje on ukojenia, nie dotyka śniących kwiatem maku. Jest wysłannikiem Pana Snów, wykrada sny spod powiek, pozostaje złodziejem, a właściwie złodziejaszkiem sennych marzeń. Choć służy swojemu panu, nie pozbawiony jest serca, o czym przekonują się czytelnicy. Miś śni i budzi się w świecie, który dla innych jest światem wyśnionym. W przeciwieństwie do Alicji, bohaterki „Alicji w krainie czarów” Lewisa Carrolla, która: „Siedziała tak z przymkniętymi oczyma wyobrażając sobie, że znajduje się w Krainie Czarów, choć wiedziała, że wystarczyłoby otworzyć oczy, aby wszystko stało się na powrót zwykłe i codzienne: aby trawa poruszała się po prostu na wietrze, aby szeleściły trzciny na stawie, aby brzęk naczyń przemienił się w dzwonienie dzwoneczków owczych, krzyk Królowej – w nawoływanie pasterzy (…)”(tłum. Antoni Marianowicz), Miś żyje w baśniowej rzeczywistości. Stąd wyprawa do Krainy Chrapiennej jest zwykłym nocnym spacerem, stąd inne senne wędrówki są jego codziennością. Kraina Chrapienna, dziwna poruszająca się w rytm oddechu planeta, okazuje się miejscem, gdzie drzewa, ścieżki i stworzenia śnią nieprzespany sen. Świat Misia Fantazego nie rządzi się prawami logiki. Szyszki mają moc zapomnienia, żaglowce wyczarowywane są z rękawa czarodzieja, a Zagadka ma kostkę, na której pojawiają się i znikają wróżebne obrazy. Przygody są wyśnione. A cała wyspa utkana jest z marzeń i snu. I gdy w dziecięcej rzeczywistości sen bywa powodem do niepokoju, przyczyną lękowych stanów, tak u Misia jest przestrzenią wzbogacającą życie wewnętrzne bohatera. Baśń o Misiu Fantazym tę oniryczną rzeczywistość oswaja.
MAGIA OBRAZÓW JOANNY SEDLACZEK
Ilustracje, dzięki którym „oglądamy” świat Misia Fantazego, powstają w pracowni pełnej inspiracji. Już przestrzeń narodzin obrazów sprzyja sztuce malarki. Wiodącym kolorem wnętrza jest zieleń we wszystkich jej odcieniach. Drobne przedmioty, które mają swoją historię, światło, które o różnych porach dnia inaczej wydobywa detale. To wszystko powędrowało do książki, ale też to, czego nie widać. Joanna Sedlaczek jest mistrzynią budowania nastroju. Ilustracje są niezwykłe, podobnie bowiem jak sama baśń wpisują się w język snu. Mgły, rozmyte krawędzie wokół obrazu i pełne wyrazu postaci w starannie skomponowanych krajobrazach często otwierają nowe historie i ujawniają ukryte znaczenia tekstu. O swojej pracy nad ilustracjami do „Misia Fantazego” Joanna Sedlaczek powiedziała: Ilustrowanie jest formą dialogu z tekstem, przy lekturze budzą się obrazy, widzę je, czytając, one jakoś we mnie rezonują. Nie zawsze jest to łatwe, czasem nie pojawiają się od razu i trzeba poczekać cierpliwie, aż przypłyną… Przy ilustrowaniu „Misia Fantazego” one mi się, mówiąc kolokwialnie, po prostu „pchały pod pędzel” i miałam kłopot z wybraniem, który z nich chwycę i utrwalę na papierze. To była czysta radość malowania. Rodzący się świat „Misia Fantazego” gości też stworzenia opisane słowami, takie jak Sonnuś, których wygląd autorka poznaje dopiero, gdy ilustratorka je sobie do końca wyobrazi. I to jest prawdziwa magia.
PRZYGODA FILMOWA MISIA
Miś gościł na antenie ESKI przez kilka lat i spotykał się z dziećmi co tydzień. Rzadko autor ma okazję skonfrontować to, co pisze, z szybką reakcją czytelników W przypadku „Misia Fantazego” okazało się to bezcenną wartością. Dzieci dzwoniły, przysyłały autorce rysunki, przeżywały przygody, ratowały bohaterów, żywo uczestnicząc w programie. Układały dalszy ciąg historii, a potem dowiadywały się, co wydarzyło się w Krainie Wiecznego Słońca. Miały więc szansę tworzyć własną opowieść o niebieskim niedźwiadku.
Po upływie czterech lat od pierwszego książkowego wydania przygód Misia „Miś Fantazy w Krainie Wiecznego Słońca” (wyd. Muza, 1993 rok) ukazał się drugi tom przygód Fantazego zatytułowany „Miś Fantazy poznaje tajemnicę Kryształu” (wyd. Świat Książki, 1997 rok, wyd. Muza, 2008 rok, wyd. Welbilt, 2011 rok), tym razem ilustrowany przez Joannę Sedlaczek, która została z Misiem na zawsze. I opowiedziała w obrazach jego historię. Rysowany przez nią świat Misia wkroczył do animacji, stając się lubianą przez małych widzów filmową serią telewizyjnych Dobranocek w liczbie trzynastu odcinków, emitowanych do dziś.
Książki o Misiu, jako gotowe scenariuszowe historie, odkryła w 2004 roku Katarzyna Komorowska, redaktor redakcji filmowych produkcji dziecięcych, i odszukała autorkę, aby zaproponować jej sfilmowanie opowieści. Starania te przyniosły niezwykły mariaż wyróżnianego na całym świecie prestiżowymi nagrodami Studia Filmów Animowanych TVSFA w Poznaniu z Telewizją Polską. Scenarzystami wszystkich odcinków serii zostali Marek i Ewa Karwan-Jastrzębscy, głównym reżyserem zaś Robert Turło. W projekt włożyła całe serce prezes TVSFA Ewa Sobolewska. Wszystkich twórców, w tym reżyserów poszczególnych odcinków, można odnaleźć na stronach filmu polskiego.
http://www.filmpolski.pl/fp/index.php?film=4221311
Przygoda Misia z filmem przyniosła ogromny sukces na targach telewizyjnych w Cannes, blisko 70 telewizji światowych kupiło prawa do emisji „Misia Fantazego”. Poszczególne odcinki filmu zdobyły wiele nagród. Wśród nich między innymi:
GOLD REMI AWARD w kategorii filmu animowanego dla dzieci, odcinek „Księżycowa kraina” w reż. Andrzeja Kukuły (43th Annual Worldfest ‒ Houston International Film Festival, Houston, USA 2010),
SILVER REMI AWARD w kategorii filmu animowanego dla dzieci, odcinek „Złamana pieczęć” w reż. Pawła Czarzastego (43th Annual Worldfest ‒ Houston International Film Festival, Houston, USA 2010),
BEST ANIMATION AWARD, odcinek „Złamana pieczęć” w reż. Pawła Czarzastego (4th Lola Kenya Screen Festival, Nairobi, Kenya 2009),
MALOWANY KOGUT, odcinek „Szkarłatna Perła” w reż. Andrzeja Kukuły, nagroda przyznana przez Jury Dziecięce przeglądu “Kino Młodego Widza” (22 Tarnowska Nagroda Filmowa, Tarnów 2008).
Filmy obejrzał jako mały chłopiec reżyser Bartek Zarzycki, który po kilkunastu latach podjął pracę w studiu produkującym serię filmów o Misiu Fantazym. Ten utalentowany twórca stworzył prezentowany na łamach artykułu trailer książki. Tak mówi o swojej przygodzie z Misiem:
FILMOWY MIŚ W OCZACH DOROSŁYCH ODBIORCÓW
Tak notował na gorąco swoje pierwsze wrażenia po obejrzeniu serii Stanisław Falkowski – filolog, literaturoznawca, autor książek krytycznych na temat literatury polskiej:
https://www.dailymotion.com/video/x79gcpw
„Wyspę Kotów”, rzecz jasna, obejrzałem w kolejnej kolejności. Prospero gandalficzny, a zło karze się samo: niecna Kocica oszukuje ze swoją niestandardową kostką, za karę potworne kocięta biją się o miskę mleka, czyli jak w „Hamlecie”: trucizna zostaje przeadresowana, tylko ze szczęśliwszym skutkiem.
Atmosfera ogólna: egipsko-monumentalna (te posągi, pylony, kolumny…). Zresztą przecież Egipcjanie lubili i czcili koty, prawda?
Gdybym był dzieckiem, pewnie bym się przy tym odcinku trochę przestraszył ‒ i groźby, że sympatyczna para niedoszłych zjadaczy ciasteczek sama zostanie zjedzona, i że zostanie przemieniona (chociaż w koty to chyba milej niż w świnie jak u Homera?), i samych guliwerowych kotów-olbrzymów. Ale bez przesady: kiedy pojawiają się powody, żeby się na dobre przestraszyć, już toczy się akcja równoległa, czyli Prospero z resztą drużyny pierścienia żegluje na ratunek; precyzyjne rozwiązanie; chwała scenarzystom.
Wszystko trochę podobne do świata ballad romantycznych ‒ bo najbardziej nas w nich niepokoi, że nie wiemy, d l a c z e g o dzieją się groźne rzeczy (dlaczego „cerkiew” w „Lilijach” „zapada w głąb” razem z winnymi i niewinnymi, dlaczego Król Elfów uśmierca biednego chłopczyka; podobnie też nie wiemy, dlaczego pełnej złowrogiego wdzięku Kocicy (czy nie wystylizowanej trochę na Disney‘owską Cruellę Demon?) zależy na kolekcjonowaniu osób przemienionych w koty (zdaje się, że ma ich pokaźną galerię ‒ poprzemienianych w posągi).
Nawiasem mówiąc, zło uosobione w postaciach złośliwych kotów jest tu i groźne, i zarazem jakby rozbrojone ‒ skoro potężna władczyni zaklętego kamiennego królestwa czeka na niepozorną rybkę na śniadanie, łowioną chałupniczym sposobem”.
I jeszcze jedna, analiza tego samego autora:
https://www.dailymotion.com/video/x79lzmm
„KSIĘŻYCOWA KRAINA”, ŚNIE, KTÓRY UCZYSZ UMIERAĆ W ARKADII…
„Księżycowa kraina” jest utworem symbolicznym ‒ w sensie, jaki temu określeniu nadawali symboliści sprzed wieku: to znaczy wyraża poprzez kolor, światło, dźwięk to, co się nie da wyrazić słowami. Zresztą filmowi z natury bliżej do symbolizmu niż literaturze.
Kompozycją „Księżycowej krainy” rządzi zasada kontrastu. Żywym kolorom polskiej łąki na szczęśliwej wyspie naszych przyjaciół odpowiada jednostajny chłód „księżycowych” błękitów i fioletów, zapowiedzianych barwą niewinnego, zdawało się, motylka migającego nad głową Misia od razu w pierwszym ujęciu. Z naturalnością ruchów w świecie jawy ‒ bardzo urozmaiconych: od statecznych wdechów gospodarskiego nosa Prospera, delektującego się wonią poziomek, do cyrkowych lotów Prospera, Zagadki i Kapy Kapy nad zasiekami bluszczu ‒ kontrastują senna nieruchomość Lunarisa i spowolnienie ruchów Misia (nawiasem mówiąc: zabawna aluzja do księżycowej grawitacji). Przeciw ciepłu ogniska Zagadki mamy groźny chłód lodowatego ogniska-zwidu Lunarisa. Czułości gestu Julki obejmującej uśpionego Misia przeczy groza szponów Lunarisa wyciągających się po Misia i szponów straszliwego drzewa, które chce ‒ niczym śmiercionośna wierzba Tolkienowskich hobbitów ‒ schwycić i uwięzić uczestników wyprawy po lotos przebudzenia. I oni ‒ nie tylko Miś ‒ są w niebezpieczeństwie, a droga, którą odbywają, uprzytamnia nam, że i słoneczna wyspa nie jest wolna od zagadek, trwogi i śmierci. Et in Arcadia ego! No, no ‒ ten motyw udało się wprowadzić w godzien podziwu sposób! Ach, dwukrotnie! ‒ bo przecież wcześniej zapowiada go wilcza jagoda wśród jagód arkadyjsko smakowitych
Osobnej rozprawy wymagałby zapewne kontrast powtarzających się motywów lotu i uwięzienia. Lata Żuczek (i nawet na końcu, łgarz jeden, twierdzi, że nauczył tej sztuki przyjaciół), „latają”, w stylu westernowo-Bondowym, nad niepokonaną, zdawałoby się, przeszkodą, dostojny Prospero, szanowna Żaba i tajemnicza Zagadka, lata we śnie Miś.
Misia z kolei więzi tajemnicza moc fioletowych kwiatów; jego i pozostałych bohaterów próbują pochwycić wspomniane przed chwilą dłonie-szpony Lunarisa i gałęzie czy korzenie drzewa-potwora (jakby z obrazu Friedricha „Dwaj mężczyźni w świetle księżyca”? ‒ księżyca!; więc może to nie bezpodstawne skojarzenie); to wszystko zostało zapowiedziane scenką kolczastej pułapki, z której obie dziewczynki ocalają nieostrożnego Żuczka jeszcze w czasie radosnego ziołobrania. Więcej tu zagadek niż w pozostałych znanych mi dotąd odcinkach cyklu.
Jakie są granice możliwości Prospera? Wygląda na to, że istnieją ‒ i leżą tam, gdzie świat zieleni i stu innych barw spotyka się ze światem „księżycowych” fioletów. Prospero nie jest panem życia i śmierci.
K i m jest Lunaris, władca (czy tylko mieszkaniec?) księżycowej krainy? Już na obrazku w czołówce, zanim go zobaczymy w ruchu, przypomina smutną Bukę z „Zimy w Dolinie Muminków”. Potwierdza się, że istoty groźne w „Misiu Fantazym” zarazem wzbudzają współczucie.
Dokąd sięgają możliwości Zagadki? W końcu to ona swoją tajemniczą grą na improwizowanej okarynie z zielonego liścia przywołuje „nie takie zwykłe” chrząszcze czy świetliki, które „oszukują” lotos przebudzenia złudzeniem świtu, by natychmiast wychylił się znów nad powierzchnię wody ‒ ona wie, umie lub przeczuwa coś, czego nie wie nawet Prospero, przez chwilę przejmująco bezradny. A może na odwrót: ona po dziecięcemu nie wie, że coś jest niemożliwe ‒ i dlatego dla niej okazuje się to właśnie możliwe?
„Teraz, budując, zacznę od dymu z komina”. Albo raczej: contra spem spero.
W „Księżycowej krainie” ‒ i we wszystkich innych odcinkach, ale tu może najwyraźniej ‒ przyjaciele nigdy nie rezygnują z wysiłków, póki jeden z nich jest w opresjach, choćby się wydawało, że wszelkie wysiłki są już zupełnie daremne. Ich rycerska determinacja, niedopuszczająca dyskusji nad szansami, gdy trzeba spieszyć na pomoc przyjacielowi w potrzebie, przeobraża się właśnie w nadzieję ‒ wbrew nadziejom.
A czy jakaś nadzieja towarzyszy widzowi „Księżycowej krainy” w rozmyślaniach o śmierci? To pytanie pozostaje nierozstrzygnięte. Wydaje mi się, że ani Kochanowski w swojej wspaniałej fraszce, ani Poussin w swoim sławnym obrazie, ani Jastrzębscy w swoim scenariuszu nie rozstrzygają niczego w duchu jednoznacznie chrześcijańskim. Ale też mu nie przeczą.
Dwa spostrzeżenia na koniec. W „Księżycowej krainie” zwiększoną dawkę grozy równoważy podwójna dawka humoru. „No, powiedzcie, po co było się ukrywać?” ‒ pyta jagody Miś, który sam jest dzieckiem, jak mama łagodnie strofująca dzieci. „Herbatki im się zachciało!” ‒dlaczego właściwie to zdanie uwięzionego Żuczka, wbrew kolczastej grozie sytuacji, jest takie śmieszne? Chyba dlatego, że Żuczek nawet w ostatecznej opresji nie przestaje być Żuczkiem-Samochwałem (nie moje spostrzeżenie, jak wiadomo) i niczym motyl z bajki Krasickiego („Furman i motyl”) sądzi, że to on stanowi centrum świata, więc naturalnie zdumiewającym skandalem jest, jeżeli świat choćby na moment odwrócił uwagę od niego. Za chwilę, szczęśliwy paradoks! ‒ uwierzy we własne przechwałki („Nie, lecę! Beze mnie sobie nie poradzą!”) i to go ocali przed tchórzliwym uchyleniem się od udziału w niebezpiecznej wyprawie. „Nurkowałam tu i ówdzie!…” ‒ bawi nas to, że Żaba, doświadczona gospodyni swojskich bagien, wypowiada to zdanie tonem doświadczonego eksploratora nieznanych głębin.
Wreszcie jeszcze jedno. Zastanawiająco wiele w „Księżycowej krainie” zależy od istot żeńskiego rodzaju. To one są rycerzami: Julka samotnie, a więc odważnie czuwająca nad bezbronnym, uśpionym Misiem, Zagadka przywołująca, ku zdumieniu samego Prospera, świetliki, Żaba zrywająca zaklęty kwiat. Czy zatem, pozwolę sobie trochę zażartować, cały „Miś Fantazy” nie mówi nam, że mężczyźni mogą sobie być swawolnymi chłopcami, jak Miś, napuszonymi samochwałami, jak Żuczek, a choćby i czarodziejami, z głową do połowy w chmurach (nota bene, miejsce zamieszkania Prospera jest cokolwiek oderwane od ziemi), a w potrzebie to niewiasty chwytają ster spraw w swoje niezawodne dłonie? Bardziej serio: że one bywają geniuszami niezłomnej czułości, wierności i wytrwałości (polski akcent historyczny?); wreszcie: że te wszystkie niezłomności nie są zarezerwowane dla istot męskich.
PISARZE TERAZ O MISIU FANTAZYM
Opublikowany w tych dniach tom (premiera 2 września 2020) przygód Misia Fantazego zawiera stare i nowe przygody oraz część historii filmowych. Przed Czytelnikiem blisko czterysta stron lektury baśni na wiele nadchodzących wieczorów.
Najnowsze wydanie „Misia Fantazego” polecają:
Katarzyna Berenika Miszczuk, pisarka:
Nie mogę się doczekać, kiedy wieczorami będę mogła czytać ponadczasowe przygody Misia Fantazego mojemu synkowi. Opowieści z Krainy Wiecznego Słońca są napisane przepięknym językiem, mnóstwo w nich czułości i delikatności.
Mikołaj Golachowski, pisarz:
Kiedy moja córka usłyszała o Misiu Fantazym, zawołała: „Ale się pięknie nazywa!”. A potem nie mogła się oderwać od czytanej jej przeze mnie książki. Jest tu wszystko, czego w dobrej opowieści dla dzieci trzeba – magia, odwaga, przyjaźń, wierność i przygody, a całość delikatnie podszyta filozofią. I do tego piękne ilustracje. Dorośli w Fantazym co krok napotykają znajomych ze świata swojej literatury oraz dziwnie bliskie słowa znanych im myślicieli. Za parę lat dzieciaki równie entuzjastycznie będą odnajdywać przyjaciół z dzieciństwa w już dorosłym świecie. Fajna ta podróż i to przenikanie. Polecam.
Barbara Gawryluk, pisarka:
Jeśli lubicie czary (a kto nie lubi?), macie bogatą wyobraźnię (a kto nie ma?) i pociągają was tajemnicze wyprawy (a kogo nie pociągają?), to na pewno będziecie z zachwytem poznawać kolejne przygody niebieskiego Misia. Fantazy jest odważny, szlachetny, ciekawski i ma bardzo dobre serce. Za to wszystko kochają go przyjaciele, których poznaje na swojej drodze. Wy też możecie go spotkać, dzięki niezwykłej opowieści z Krainy Wiecznego Słońca.
Miś Fantazy jest bohaterem literackim, który doczekał się 13- odcinkowej serii filmów animowanych i gościł w ponad sześćdziesięciu telewizjach świata. Miejmy nadzieję, że to nie ostatnia przygoda książkowa i filmowa niebieskiego niedźwiadka.
Zuzanna Malicka