Przykład Kate Quinn – autorki powieści historycznych – pokazuje, że nasze wykształcenie często niewiele ma wspólnego z tym, co będziemy robili w przyszłości. Choć ta bestsellerowa pisarka nie jest historyczką, to jej chłonny umysł i przebywanie w towarzystwie wykształconej w tym kierunku mamy wystarczyły, by zajęła się tą właśnie tematyką. Dziś rozmawiamy z Panią Quinn o jej najnowszej książce, szpiegowskiej „Sieci Alice”.
Zuzanna Pęksa: Pani książka „Sieć Alice” nawiązuje do prawdziwych wydarzeń i znanej kobiety-szpiega, Louise Marie Jeanne Henriette de Bettignies (pseudonim Alice Dubois). Polska także ma swoją sławną kobietę z tej „branży”, Krystynę Skarbek. Jak Pani sądzi, jakie cechy sprawiają, że panie tak świetnie sprawdzają się w tym zawodzie?
Kate Quinn: Kobiety i szpiegostwo łączyły się ze sobą zawsze, jak masło orzechowe i czekolada. Wszystko dlatego, że najlepsi szpiedzy to tacy, którzy są niezauważalni. A kobiety mogą poruszać się bez podejrzeń w miejscach, w których mężczyźni byliby zatrzymywani i przesłuchiwani. Kobiety były często niedoceniane, traktowane jako zbyt kruche lub zbyt tchórzliwe, by mogły prowadzić taką działalność. Louise de Bettignies i wyjątkowa Krystyna Skarbek korzystały właśnie z tych stereotypów.
Z.P.: W swojej powieści pokazuje Pani skomplikowaną sytuację życiową wielu ludzi w czasie obu wojen światowych, w czasach powojennych, ale też bardzo widoczną nierówność płciową. W drugiej połowie lat 40. XX wieku jedna z bohaterek, Charlotte, nie może wypłacić swoich własnych pieniędzy i ma wielki problem, by zastawić własne perły, bo nie towarzyszy jej żaden mężczyzna. Choć od ojca dzieli ją ocean, niczego nie może oficjalnie załatwić bez jego obecności. Cóż z tego, że jest świetną matematyczką, skoro jest ubrana w sukienkę. Czy Pani zdaniem te czasy dawno minęły, czy podobnie jak ja sądzi Pani, że wiele jest jeszcze do zrobienia?
K.Q.: Te wydarzenia nie są tak daleko za nami, jak nam się wydaje. Być może kobiety mają dziś mniejsze trudności w znalezieniu pracy, zarabianiu własnych pieniędzy, zakładaniu własnych kont (choć oczywiście różni się to znacznie w zależności od kraju zamieszkania), ale nadal często otrzymują wynagrodzenie niższe niż koledzy, co jest rodzajem kary za próby równoważenia życia służbowego i rodzinnego. Muszą też wciąż walczyć o to, by móc decydować o swoich własnych ciałach i rozmnażaniu się. Bez dwóch zdań wciąż jest wiele do zrobienia na tym polu.
Z.P.: Napisała Pani powieść historyczną, ale dla mnie to też trochę feministyczny manifest. Czy to bliskie Pani własnym poglądom?
K.Q.: Zdecydowanie. Postanowiłam napisać powieść historyczną o szpiegach i ich spuściźnie, powojennych ranach oraz o tym, jak ludzie sobie z nimi radzą, o odważnych kobietach i więziach, które się między nimi rodzą w trudnych czasach – ale chciałam też pokazać frustracje i niesprawiedliwości, z jakimi spotykają się kobiety tylko ze względu na swoją płeć.
Z.P.: To właśnie w powieściach historycznych się Pani specjalizuje, ale wybiera Pani przeróżne okresy historyczne. Losy swoich bohaterów umiejscowiła już Pani w starożytnym Rzymie, we Włoszech pod koniec XV wieku i właśnie w czasie I i II wojny światowej oraz powojnia. Czy ma Pani wykształcenie, które pozwoliło Pani tak dobrze oddać ducha wszystkich tych okresów, czy historia jest po prostu Pani pasją?
K.Q.: Miałam to szczęście, że moja mama była bibliotekarką, studiowała historię starożytną i średniowieczną. Dorastałam słuchając na dobranoc bajek o Cezarze przekraczającym Rubikon i Elżbiecie I w obliczu hiszpańskiej Armady, a nie Kopciuszku i Królewnie Śnieżce. Historia fascynowała mnie od najmłodszych lat i gdy tylko zaczęłam pisać własne powieści, w naturalny sposób poszukiwałam inspiracji w przeszłości. Studiowałam muzykę na uniwersytecie, ale historia była czymś, czego uczyłam się i o czym czytałam przez całe życie.
Z.P.: A gdyby miała Pani wybrać, w jakich czasach najlepiej się Pani odnalazła jako pisarka? Który z omawianych przez Panią momentów dziejowych był dla Pani najłatwiejszy do opisania?
K.Q.: To wybór niemożliwy! Każda epoka historyczna stawia przed nami wyzwania i ma konkretne zalety. Bardziej odległa przeszłość, jak starożytny Rzym, oferuje znacznie mniej materiałów źródłowych niż, powiedzmy, I wojna światowa – co może być frustrujące, gdy mamy do czynienia z większymi lukami w historii. Z drugiej strony, posiadanie mnóstwa zapisów historycznych, tak jak dzieje się to w przypadku historii XX wieku, oznacza również, że istnieje wiele potencjalnych błędów, które trzeba zweryfikować.
Z.P.: Bardzo dziękuję za rozmowę!