W swojej nowej powieści pt. „Rana”, Wojciech Chmielarz zabiera czytelników do szkoły. Jest to szkoła prywatna, która ma z zasady kształcić najzdolniejszych uczniów, grono pedagogiczne jest tu selekcjonowane starannie. W to miejsce trafia Klementyna, samotna nauczycielka, matematyczka. Praca wydaje jej się spełnieniem marzeń, a tymczasem ta szkoła jest miejscem, które raczej należałoby omijać…
W swojej powieści Rana wracasz do szkoły – opisujesz środowisko nauczycieli i uczniów. Gdybyś we wrześniu miał przenieść się do swoich szkolnych czasów – która to byłaby klasa?
W ogóle bym nie chciał. Nie dlatego, że to było jakieś niewiarygodnie traumatyczne przeżycie, wręcz przeciwnie. Z tym okresem wiąże się wiele ważnych i istotnych wspomnień. Często miłych i przyjemnych. Ale to już po prostu było. Zdarzyło się, przeminęło i teraz bardziej ekscytuje mnie to, co przede mną niż to, co za mną. Co więcej, to był cholernie męczący okres. To całe dojrzewanie, poznawanie wszystkiego po raz pierwszy, szukanie swojego miejsca w świecie. Po co się męczyć z tym po raz drugi?
Dobrze znasz środowisko nauczycieli – Twoja żona uczy w liceum, mama pracuje w szkole… Na ile obraz stworzony w Ranie to także ich obserwacje? Czy –jak piszesz¬– „praca nauczyciela jest najważniejszą z prac w tym kraju”?
Akurat bliskie mi osoby pracują w szkołach państwowych, a akcja Rany dzieje się w szkole prywatnej. Takie placówki mają trochę inną specyfikę. Ta powieść to owoc rozmów o polskim systemie edukacji z wieloma nauczycielami, ale także rodzicami. O tym, co się udało, a co nie. Jakie są problemy, z czym muszą się zmagać pedagodzy, rodzice i uczniowie. I tak, nauczyciel to jeden z najważniejszych zawodów w tym kraju. I to jest dramat, że ci ludzie zarabiają tak mało, a prestiż zawodu jest tak niski. I to ma swoje skutki. Mało kto garnie się do tej pracy, wiele osób ucieka ze szkoły. Jestem głęboko przekonany, że jeśli nic się nie zmieni, to czeka nas edukacyjna katastrofa.
Szkoła i rodzina: dwie instytucje odpowiedzialne za rozwój młodego człowieka. Ale po każdej stronie są ludzie – często omylni, błądzący, nieumiejący sobie poradzić ze swoimi emocjami. Co się dzieje, gdy dzieci nie mogą liczyć na dorosłych?
Próbują znaleźć odpowiedzi na własną rękę. Czasami im to wychodzi lepiej, czasami gorzej. Czasami prowadzi do tragedii. Dzieciństwo i okres nastoletni to taki czas, kiedy człowiek jest bardzo plastyczny, podatny na wpływy. Są fascynujące badania pokazujące, że mózgi nastolatków różnią się od mózgów dorosłych. Młodzi ludzie mają problemy ze zrozumieniem konsekwencji swoich czynów, brakuje im empatii, łatwiej ulegają impulsom. I to nie jest ich wina, ale naturalny etap rozwoju. Łatwo wtedy popełniać błąd, wejść na tę osławioną złą drogę. Dlatego dzieciaki nie powinny być pozostawiane z tym wszystkim same.
Zgadzasz się, że rodzicielstwo to najtrudniejsza i najbardziej odpowiedzialna rola, jaką mamy do odegrania?
Zdecydowanie tak. Co więcej, tak naprawdę nikt nas nie uczy, jak się do tego przygotować. Najczęściej dublujemy metody naszych rodziców. I jeśli oni wykonali dobrą robotę, to nie ma problemu. Ale jeśli popełnili błędy, to my będziemy je najczęściej powtarzać. Co gorsza, nie zdając sobie z tego sprawy.
Znakiem rozpoznawczym twoich thrillerów stał się rozbudowany wątek obyczajowy. Często pokazujesz bohaterów samotnych, którzy nie potrafią skomunikować się z otoczeniem. Co sprawia, że nie umiemy się porozumieć?
Chyba przede wszystkim to, że nikt nas nigdy tego nie nauczył. Ani mówić o swoich emocjach, wyrażać swoje uczucia czy potrzeby, ani słuchać. Może ta druga czynność jest nawet ważniejsza.
To chyba najmroczniejsza z twoich książek… Kusi cię napisanie komedii? A może zgłębianie mrocznej strony natury człowieka jest bardziej interesujące?
Napisanie komedii rzeczywiście kusi, ale chyba bym po prostu nie potrafił. To bardzo trudny gatunek literacki, używa się w nim innych narzędzi niż te, którymi ja się posługuję. Boję się, że zrobiłbym sobie i czytelnikom krzywdę. Nie wiem natomiast, czy faktycznie mrok jest bardziej interesujący. Ale w tę stronę prowadzą mnie moje literackie poszukiwania.
Każdy czyn, każda decyzja wiąże się z konsekwencjami. Bohaterowie Rany dość często podejmują niedobre dla siebie decyzje – bo nie umieją inaczej, bo tak zostali wychowani, bo się boją, bo nie myślą racjonalnie… Czy poniesienie kary może zniwelować winę? Myślisz, że możliwy jest powrót do normalności, jeśli dokonało się czynu, który społeczeństwo uznaje za moralnie naganny?
Kara nigdy nie niweluje winy. Coś się wydarzyło i już się nie da tego odwrócić. Natomiast kara jest jakimś takim elementem, który pozwala się z tym uporać. Zarówno sprawcy, jak i ofiarom. Daje poczucie, że pomimo wyrządzonego zła, świat jest jednak sprawiedliwym miejscem. Takim, w którym mimo wszystko da się dobrze żyć.