Wśród fanów „Gry o tron” trwa nerwowe odliczanie do ostatniego odcinka serialu. Gdy jedni podpisują petycję do HBO o nakręcenie ósmego sezonu od nowa, inni wymyślają kolejne teorie odnośnie prawdziwej tożsamości postaci… a my zapraszamy do lektury wywiadu z aktorami.
To wywiad dla międzynarodowej prasy przeprowadzony w lutym 2019 w Londynie. O serialu opowiadają Joe Dempsie, czyli Gendry – bękarci syn króla Roberta Baratheona, oraz Jacob Anderson, który wcielił się w rolę Szarego Robaka, dowódcy Nieskalanych.
Pytanie: Co słychać u waszych bohaterów, kiedy rozpoczyna się ostatni sezon Gry o tron?
JD: Kiedy po raz ostatni widzieliśmy Gendry’ego, ledwo mógł złapać oddech, ale był szczęśliwy, bo obok niego był Ser Davos. Gendry wraca za Mur. A w pierwszym odcinku ósmego sezonu Gendry…
JA: Dosiada bardzo dziwnego konia.
[śmiech]
JD: Nie mam najdłuższych nóg na świecie, więc faktycznie dziwnie to wygląda, jakbym siedział na nim okrakiem. Miałem nadzieję, że kiedy wsiądę na konia, będę wyglądać na prawdziwego twardziela, ale szybko zostałem sprowadzony na ziemię. W każdym razie, w pierwszym odcinku ósmego sezonu będzie się działo. Trwają przygotowania do ostatecznego starcia. Mój bohater chce uratować ludzkość, ale na razie kilka innych osób zaczyna grać mu na nerwach.
Pytanie: Czy odzyskałeś swój młotek?
JD: Nie, straciłem go bezpowrotnie!
Pytanie: A co dzieje się u Szarego Robaka?
JA: Jest na Smoczej Skale, która jest w Westeros miejscem podobnym do wyspy Isle of Wight. Mówię to, bo bardzo lubię Isle of Wight i jej mieszkańców. Ale teraz najciekawsza rzecz – zobaczymy Szarego Robaka na koniu. Nigdy wcześniej nie widzieliśmy go w siodle.
Pytanie: Czy Szary Robak jeździł wcześniej konno?
JA: Przed rozpoczęciem zdjęć do trzeciego sezonu, w którym po raz pierwszy pojawił się mój bohater, miałem lekcje jazdy konnej. Potem polecieliśmy z ekipą do Maroka i pewnego dnia siedziałem na kolacji obok DB Weissa, który spytał się mnie, jak idzie mi jazda konna. Był ciekaw, czy dobrze czuję się w siodle. Odpowiedziałem mu, że tak, bo lubię jeździć konno i sprawia mi to ogromną przyjemność. Potem zapytał mnie, dlaczego ćwiczę hippikę. Odpowiedziałem, że nie mam pojęcia dlaczego, ale sam powinien to wiedzieć, bo to przecież jego serial. „Nie jeździsz konno, bo służysz w piechocie” – brzmiała odpowiedź. Cieszę się, że mogłem w końcu po latach wykorzystać w praktyce te umiejętności.
Pytanie: Czy możesz zdradzić nam – nawet w zawoalowany sposób – jak będzie rozwijać się akcja serialu?
JD: Jedyne, co mogę zdradzić to, że zakończenie zaskoczy nas wszystkich.
JA: Zgadzam się. Bardzo się z tego cieszę.
JD: W pierwszym odcinku najnowszego sezonu… mam wrażenie, że nie jest to cisza przed burzą, ale preludium do tego, co wydarzy się później. Dalsze wydarzenia można porównać do trzęsienia ziemi.
Pytanie: Wiem, że przez kilka ostatnich lat nauczyliście się strzec tajemnic.
JA: Tajemnicą naszego sukcesu jest pokerowa twarz. Każdy z nas umie zachować kamienną twarz.
JD: Już chyba wspomniałem, że wszyscy członkowie ekipy i obsady zdobyli odpowiednie umiejętności, żeby zrobić wielką karierę w polityce. Kiedy kręciliśmy zdjęcia do pierwszego, drugiego i trzeciego sezonu, proszono nas, żebyśmy nie opowiadali nikomu o zwrotach akcji, ale nawet one nie były trzymane w takiej wielkiej tajemnicy jak obecnie. Gra o tron była popularna, ale nie była jeszcze fenomenem. To był co najwyżej czas niewinnego spojlerowania. Ale wracając do tematu, nie twierdzę, że było tak w każdym sezonie, ale część ósma jest inna, bo widzowie musieli długo na nią czekać i otacza ją wyjątkowa atmosfera. Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że jest to finał i chcemy, żeby był wyjątkowy. Chyba wszyscy z nas czytali scenariusz z wypiekami na twarzy i nie mogli doczekać się aż padnie pierwszy klaps. Przez lata kusiło mnie, żeby szepnąć kolegom, co wydarzy się w Grze o tron, ale nie w sezonie ósmym. Nie wygadałem się nawet przed moją mamą.
JA: Nie zdradziłem nikomu, co wydarzy się w finałowym sezonie, ale to, co zobaczymy można porównać do zderzenia dwóch światów. W przeszłości zdarzało mi się wracać do domu ze zdjęć w Belfaście i opowiadać żonie o tym, co wydarzyło się na planie, żeby mogła coś na tej podstawie wydedukować. Trudno jest spojlerować Grę o tron. Trzeba by było streszczać odcinek po odcinku w najdrobniejszych szczegółach, bo same wydarzenia – jeśli wyrwiemy je z kontekstu – nie mają aż tak dużego znaczenia.
Pytanie: Czy jest coś, z czym chętnie pożegnacie się kończąc pracę nad serialem?
JA: Mój kostium był bardzo kunsztowny i piękny, ale niestety bardzo niepraktyczny. Wyglądał bardzo dobrze, ale trudno było mi się w nim poruszać na planie, zwłaszcza podczas scen walki. W tym roku odetchnąłem z ulgą, że nigdy więcej nie będę musiał go zakładać. Jeśli mam być szczery, to płakałem z bólu, kiedy go zdejmowałem. Mam na skórze wiele pamiątek po zdjęciach do ostatniego sezonu – jątrzące się wrzody, obtarcia i rany cięte po skórzanej tunice. Kiedy odłożyłem kostium na bok, po policzkach pociekły mi łzy.
JD: Ja z kolei nie będę tęsknić za sztucznym śniegiem, który przyklejał się do skóry i wchodził do nosa, co było wymówką, żeby dłubać w nim po zakończeniu zdjęć. Nienawidziłem sztucznego śniegu. Nienawidziłem go z całego serca. Z drugiej strony, kiedy myślę o atmosferze, jaką udało się nam stworzyć, kiedy pracowaliśmy nad ujęciami w zaspach śniegu, uświadamiam sobie, że nie było innego sposobu. Pamiętam sceny, które toczą się za Murem – szalała zadymka, a widoczność była ograniczona do kilku metrów. Byliśmy nieustannie atakowani, a stworzone przez scenografów warunki pomogły nam wczuć się w położenie bohaterów. Dobrze to wspominam. To dziwne, bo wszystko jest ze sobą powiązane. Nadal twierdzę, że nienawidzę śniegu, ale był on częścią przygody, którą zawsze będę dobrze wspominać.
Pytanie: A jakie umiejętności zdobyliście na planie Gry o tron?
JD: Miałem kilka lekcji kowalstwa u Steve’a, który był naszym produkcyjnym płatnerzem i przygotowywał zbroje. Pracuje w dziale scenografii, ale jest też bardzo zdolnym kowalem. Można zamówić u niego kutą ramę łóżka, bramę i wszystko to, co nazywamy kowalstwem artystycznym. Zostałem wysłany do niego na naukę. Pierwszy przedmiot, który wykułem wyglądał masakrycznie, ale dzięki lekcjom zainteresowałem się kowalstwem. To zawód, który zawsze był postrzegany jako niezwykle męski. Spędzasz cały dzień w kuźni i w pocie czoła kujesz młotem rozgrzany do czerwoności metal.
JA: To niesamowicie męskie zajęcie.
JD: Zgadzam się. To ciężka i brudna robota, do której trzeba mieć zmysł artystyczny i precyzyjną rękę.
JA: Nauczyłem się całkiem nieźle rzucać dzidą. Gdyby ktoś dał mi ją do ręki i kazał walczyć, mógłbym nieźle uszkodzić przeciwnika.
KONIEC