W Polsce “Historia Pszczół” rozeszła się w nakładzie 65 tys. egzemplarzy, a samej książce było tak głośno, że jeszcze przed premierą prawa do wydania jej kupiono w 15 krajach. Maja Lunde zwróciła w niej uwagę na to, jak ważne są pszczoły dla naszej cywilizacji. Był to jej debiut w twórczości dla dorosłych – wcześniej tworzyła książki dla dzieci. Otrzymała za niego prestiżową Nagrodę Księgarzy Norweskich (Norwegian Booksellers’ Prize). Z Mają Lunde rozmawiamy o jej twórczości – dotychczasowej i przyszłej.
Jak to się stało, że zaczęłaś pisać dla dorosłych? Wcześniej byłaś znana jako pisarka tworząca literaturę dla dzieci i młodzieży – co popchnęło cię do zmiany?
Zawsze wiedziałam, że przyjdzie moment w którym będę chciała napisać coś dla dorosłych. Gdy zaczynałam tworzyć swoje pierwsze książki, te skierowane do młodszego odbiorcy, pisałam trochę dla dziecka, które było we mnie w środku, w pewnym momencie poczułam jednak, że już je nasyciłam, że dojrzałam i że chcę napisać coś innego, dla zupełnie innego odbiorcy. Napisałam kilka tekstów skierowanych do dorosłych, ale nie byłam do końca z nich zadowolona, właśnie wtedy obejrzałam film dokumentalny o pszczołach – ich życiu i znaczeniu dla ekosystemu. To on zainspirował mnie do napisania „Historii Pszczół”.
Już wtedy wiedziałaś, że to właśnie przyroda stanie się twoim głównym tematem w książkach dla dorosłych? Wydany właśnie w Polsce „Błękit” to znów książka, w której główną role oddajesz przyrodzie.
Zawsze żyłam w zgodzie z naturą i można powiedzieć, że miałam z nią bardzo silną relacje. Gdy czasem patrzę na teksty, które pisałam jeszcze jako nastolatka, to większość z nich też jest właśnie o przyrodzie i tym, jak ważną role pełni w życiu człowieka.
Gdy jednak rozpoczynałam prace nad „Historią Pszczół” nie planowałam wtedy, że uczynię z tego główny leitmotiv mojej twórczości. Szczerze mówiąc myślałam, że to będzie pojedyncza książka. Projekt, który skończę wraz z napisaniem ostatniego słowa. Tak się jednak nie stało, te wszystkie postacie i historie ewoluowały w mojej głowie i ostatecznie wyszedł z tego duży projekt, który chcę kontynuować w kolejnych latach. Teraz możecie przeczytać kolejne dwie historie, które zawarłam w „Błękicie” – są to historie o wodzie, ale na tym nie koniec. Kolejne opowieści powiązane ściśle z „Historią Pszczół” i „Błękitem” pojawią się w moich dwóch kolejnych książkach – jestem już w trakcie pracy nad nimi.
Skoro przyroda jest dla ciebie tak ważna, to czy postrzegasz swoją role trochę w kontekście edukacyjnym? Chcesz przez swoje książki uczyć ludzi na temat tego, jak ważną role w ich życiu pełni przyroda i otoczenie, w którym żyją?
Gdy piszę, nie myślę zbyt wiele o moich czytelnikach. Nie myślę o przekazie. Chcę, by moja historia była jak najbardziej prawdziwa, tak samo chcę, by moi bohaterowie byli jak najbardziej realni. Głęboko wierzę, że mi się to udaje. Jak dla mnie to jedyna metoda, która pozwala napisać dobrą książkę. Gdy piszę, staram się wszystko inne wyrzucić z umysłu – także to, o czym mówisz. Ja koncentruję się w stu procentach na opisywanej przeze mnie historii i losach moich bohaterów. Nie postrzegam też swoich książek w kategoriach w jakimś sensie misyjnych. Nie czuję żadnej misji. Ja po prostu mam w sobie mnóstwo pytań – pytań, które znajdziecie w moich książkach. Wiem od moich czytelników, że często właśnie te pytania sprawiają, że ludzie postrzegają moje książki jako element edukacji na temat roli przyrody w ich życiu. Przychodzą do mnie na spotkaniach i mówią: „Słuchaj, twoja książka otworzyła mi oczy na ta sprawę”. I mówią o dokładnie tych samych rzeczach, o których ja myślałam, gdy pisałam tę historię. To na pewno dla mnie jako autorki bardzo miłe.
Co myślisz wtedy gdy słyszysz, że recenzenci – ale nie tylko oni – podają twoje książki jak przykład literatury zaangażowanej ekologicznej i takiej, która ma moc sprawczą albo przynajmniej staje się przyczynkiem do poważnej dyskusji.
To zawsze miód na moje serce. Jestem szczęśliwa. Szczególnie cieszę się wtedy, gdy przychodzą do mnie młodzi ludzie i mówią, że dzięki mojej książce zaczęli inaczej patrzyć na przyrodę i to, jaką rolę odgrywa w ich życiu. To bardzo ważne, bo to przecież ci młodzi ludzie w przyszłości będę mieli największy wpływ na to, jak ta przyroda będzie wyglądać za 20 czy 30 lat…
Czy twoim zdaniem to ważne, by temat współistnienia człowieka z przyrodą pojawiał się w domenie publicznej? W mediach i w codziennych rozmowach ludzi na całym świecie?
Myślę, że to temat, o którym powinniśmy nie tylko myśleć, ale także rozmawiać przez cały czas. Myślę, że najważniejszym wyzwaniem dla współczesnego świata jest znalezienie metody, na to by żyć w zgodzie z naturą i jej nie eksploatować w sposób, w jaki robiliśmy to do tej pory. W sposób, nie oszukujmy się, dla tej natury bardzo niekorzystny. Powinniśmy dostrzec to, że my jako ludzie nie jesteśmy tu sami, że jesteśmy tylko częścią otaczającego nas świata. Uważam, że to bardzo ważne. Mam nadzieje, że coraz więcej osób dostrzega i rozumie ten problem. Jeśli moje książki mogą w tym pomoc, to się z tego powodu bardzo cieszę.
Z perspektywy tych dwóch książek – „Historii Pszczół” i „Błękitu” – co w nich jest dla ciebie samej ważniejsze? Przyroda czy historia twoich bohaterów?
Tak jak mówiłam, gdy piszę, skupiam się przede wszystkim na historii i bohaterach. To historia prowadzi mnie przez książkę i trochę sama się pisze – w tym sensie, że bardzo często ja sama nie wiem, co wydarzy się za dziesięć czy dwadzieścia stron. Zwykle wiem tylko, jak dana historia się zakończy i tyle.
Oczywiście zanim zacznę pisać, przygotuję się do tego i spędzam mnóstwo czasu na robieniu researchu. Gdy przygotowałam się do pisania „Błękitu”, przeczytałam naprawdę wiele publikacji naukowych na temat wody i gospodarowania nią na świecie, a także konfliktach, które wybuchają właśnie o wodę. To na pewno ustawia tę historię w takim a nie innym kontekście i sprawia, że gdy patrzy się na zakończoną książkę, historią i bohaterowie mogą schodzić na dalszy plan. Ale wcale nie jest to mój zamysł.
Twoje książki rzeczywiście są pełne szczegółów technicznych i naukowych, widać tę ogromną pracę, jaką wkładasz w research. Ile czasu mu poświęcasz?
Rzeczywiście research zajmuje mi naprawdę mnóstwo czasu. Gdy pisałam „Historie Pszczół”, było to ponad sześć miesięcy. Podobnie było z „Błękitem”. Teraz także poświęcam bardzo dużo czasu zarówno na czytanie, jak i na rozmowy z biologami. Byłam już w Petersburgu, gdzie będzie umiejscowiona jedna z historii, wybieram się też do Mongolii. Jednocześnie staram się już pisać pewne elementy tej nowej historii, ale gdy w trakcie researchu znajduję coś, co ma wpływ na to, co już napisałam, zawsze to zmieniam. Zawsze też gotowy tekst na końcu wysyłam do ekspertów z danej dziedziny i słucham ich uwag. „Błękit” konsultowałam na przykład z hydrologami.
O czym będą twoje kolejne książki?
W pewnym sensie będzie to kontynuacja tego, o czym pisałam do tej pory. Wszystkie cztery książki, które złożą się na ten cykl, to tak naprawdę jedna historia. W trzeciej przeniesiemy się o dwadzieścia lat do przodu względem „Błękitu” i poznamy dalsze losy tych bohaterów. Czwarta książka będzie bezpośrednim odniesieniem do „Historii Pszczół”. Więcej dziś nie powiem, ale wiem, jak chcę zakończyć cały projekt. No dobra, mogę zdradzić, że trzecia książka będzie o zagrożonych wyginięciem zwierzętach a czwarta… nie, to jednak tajemnica.
Co potem? Skończysz ten cykl i przestaniesz pisać o przyrodzie?
Mam w głowie mnóstwo pomysłów. Myślę, że tematyka, którą znacie z moich książek, zawsze będzie mi bliska. Na pewno jednak chciałabym w kolejnych projektach zaakcentować temat, który jest mi również bardzo bliski i o którym tak naprawdę pisałam też w tym obecnym cyklu. Chciałabym pisać o relacjach międzyludzkich ze szczególnym naciskiem położonym na relacje rodziców z dziećmi. Myślę że to bardzo ważny i ciekawy temat.
Rozmawiał Marcin Graczyk
Zdjęcie główne Albert Zawada