Wywiady

Na froncie II wojny światowej – wywiad z Lynne Olson

Ame­ry­kań­ska histo­rycz­ka w „Wyspie ostat­niej nadziei” opo­wia­da, jak alianc­cy przy­wód­cy zna­leź­li schro­nie­nie w Lon­dy­nie, ale tak­że pod­kre­śla głę­bo­ko zako­rze­nio­ną bry­tyj­ską pro­tek­cjo­nal­ność wobec Euro­py kon­ty­nen­tal­nej. Nie zapo­mi­na tak­że o hero­izmie pol­skich lot­ni­ków w 1940 roku, o któ­rym pisa­ła też w swo­jej „Spra­wie hono­ru”. Lyn­ne Olson kre­śli po pro­stu poru­sza­ją­ce, ale i prze­ra­ża­ją­ce histo­rie uczest­ni­ków II woj­ny świa­to­wej ze szpie­ga­mi, naukow­ca­mi, monar­cha­mi i żoł­nie­rza­mi odpie­ra­ją­cy­mi nie­miec­ką inwa­zję w tle.

To nie pierw­sza pani książ­ka, w któ­rej poru­sza pani kwe­stię udzia­łu pol­skich wojsk na fron­cie II woj­ny świa­to­wej. Co uwa­ża pani za god­ne podzi­wu przy pomo­cy udzie­lo­nej Bry­tyj­czy­kom przez naszych żołnierzy?

Jestem peł­na uzna­nia dla jed­no­myśl­nej deter­mi­na­cji Pola­ków w wal­ce pod­czas II woj­ny świa­to­wej, tym bar­dziej, że nie usta­wa­ła ona tak­że wte­dy, gdy utra­ci­li­ście swój kraj czy jak został prze­ka­za­ny w ręce Sta­li­na. Pola­cy nigdy się nie pod­da­li i toczy­li rów­nie zacie­kły bój o Fran­cję czy Wiel­ką Bry­ta­nię, co o wła­sną ojczy­znę, dla­te­go nale­ży im się wię­cej uzna­nia, niż fak­tycz­nie otrzy­ma­li za swój nad­zwy­czaj­ny wkład w zwy­cię­stwo Aliantów.

W „Wyspie ostat­niej nadziei” poja­wia się wie­le posta­ci histo­rycz­nych, któ­re nie­ko­niecz­nie muszą być zna­ne prze­cięt­ne­mu odbior­cy. Ma pani wśród nich swo­je ulubione?

Nawet kil­ka. Jed­ną z tych posta­ci jest Marian Rejew­ski, wspa­nia­ły mło­dy pol­ski kryp­to­graf, któ­ry wraz z dwój­ką kole­gów, Jerzym Różyc­kim i Hen­ry­kiem Zygal­skim, zła­ma­li szyfr Enig­my. Gdy­by nie oni, słyn­na bry­tyj­ska ope­ra­cja łamią­ca kod z ośrod­ka w Blet­chley Park z Ala­nem Turin­giem na cze­le, nigdy nie doszła­by do skut­ku. Dziś, zwłasz­cza poza gra­ni­ca­mi Pol­ski, mało kto wie, jak bar­dzo istot­ny był wkład Rejew­skie­go w zła­ma­nie Enigmy.

Z pew­no­ścią roz­ma­wia­ła pani z uczest­ni­ka­mi wyda­rzeń, któ­re opi­su­je pani w książ­ce. Jak to doświad­cze­nie na panią wpłynęło?

Nie było to łatwe, gdyż wie­le z tych osób już umar­ło, ale uda­ło się z nie­któ­ry­mi poroz­ma­wiać. Mia­łam zaszczyt poznać kil­ku pol­skich pilo­tów, któ­rzy byli w cza­sie woj­ny w RAF-ie, czy­li siłach lot­ni­czych Wiel­kiej Bry­ta­nii. Część z nich uczest­ni­czy­ła w Bitwie o Anglię. Pozna­łam tak­że Made­le­ine Albri­ght, ówcze­sną ame­ry­kań­ską sekre­tarz sta­nu, któ­rej ojciec był cze­skim ofi­cje­lem w Lon­dy­nie. Opo­wie­dzia­ła mi o swo­ich doświad­cze­niach przy kry­ciu się w schro­nie prze­ciw­lot­ni­czym pod­czas bom­bar­do­wa­nia. Mia­ła wte­dy zale­d­wie czte­ry lat­ka. Przy pra­cy nad książ­ką nie tyl­ko roz­ma­wia­łam z ludź­mi pamię­ta­ją­cy­mi tam­te cza­sy, ale rów­nież prze­szu­ka­łam pry­wat­ne archi­wa, prze­czy­ta­łam set­ki ksią­żek, a tak­że listy, pamięt­ni­ki i akta spo­rej licz­by osób opi­sa­nych w „Wyspie ostat­niej nadziei”.

Temat II woj­ny świa­to­wej nie jest pani obcy po napi­sa­niu wcze­śniej­szych ksią­żek, czy też po pro­stu jako histo­ry­ko­wi. Czy jed­nak przy takim ogro­mie mate­ria­łu do prze­ro­bie­nia natra­fi­ła pani na infor­ma­cje, któ­rych nie była pani świa­do­ma i któ­re panią zszokowały?

Przed roz­po­czę­ciem pra­cy nad książ­ką nie zda­wa­łam sobie spra­wy z tego, jak wie­le oku­po­wa­nych euro­pej­skich państw przy­czy­ni­ło się do zwy­cię­stwa Alian­tów. O wkła­dzie Pola­ków oczy­wi­ście wie­dzia­łam, bo temat poru­szy­łam już w napi­sa­nej do spół­ki ze Stan­ley­em Clo­udem „Spra­wie hono­ru”, ale nie zda­wa­łam sobie spra­wy z osią­gnięć innych kra­jów, takich jak Nor­we­gia i Fran­cja. Zasko­czy­ło mnie tak­że to, że przez więk­szość woj­ny infor­ma­cje o dzia­ła­niach Niem­ców w oku­po­wa­nej Euro­pie spły­wa­ły do Soju­szu, dzię­ki euro­pej­skim służ­bom wywiadowczym.

Gdy myśli­my o II woj­nie świa­to­wej przed ocza­mi zwy­cza­jo­wo sta­je obraz dziel­nych żoł­nie­rzy. Męż­czyzn. Jed­nak, co udo­wad­nia też pani książ­ka, prze­cież i kobie­ty mia­ły ogrom­ny wpływ na dzia­ła­nia na froncie.

To praw­da. Kobie­ty ode­gra­ły istot­ną rolę w dzia­ła­niach ruchów opo­ru w prak­tycz­nie każ­dym oku­po­wa­nym kra­ju Euro­py. Udzie­la­ły się jako kurie­rzy, gro­ma­dzi­ły infor­ma­cje wywia­dow­cze, trans­por­to­wa­ły broń, eskor­to­wa­ły zestrze­lo­nych pilo­tów alianc­kich do bez­piecz­nych miejsc, ukry­wa­ły w domach innych dzia­ła­czy ruchu opo­ru, a nawet prze­wo­dzi­ły gru­pom zbroj­nym. Jeden z ame­ry­kań­skich agen­tów wywia­dow­czych nazwał kobie­ty “siłą napę­do­wą ruchu oporu”.

Zwią­zek Wiel­kiej Bry­ta­nii z resz­tą Euro­py zawsze był burz­li­wy i wciąż jest, cze­go dowo­dem nie­daw­ny Bre­xit. Z cze­go to wynika?

Przez więk­szość swo­jej histo­rii, z pomi­nię­ciem okre­su II woj­ny świa­to­wej, Wiel­ka Bry­ta­nia sta­ra­ła się trzy­mać kon­ty­nen­tal­ną Euro­pę na dystans, nigdy nie czu­ła się jej czę­ścią. Gdy wybuchł świa­to­wy kon­flikt Bry­tyj­czy­cy i Euro­pej­czy­cy wie­dzie­li, że potrze­bu­ją sie­bie nawza­jem i zawią­za­li part­ner­stwo. Jed­nak po woj­nie Wyspia­rze wró­ci­li do swo­jej tra­dy­cyj­nej izo­la­cji i odmó­wi­li udzia­łu w ruchu na rzecz inte­gra­cji euro­pej­skiej, jak wie­my to się osta­tecz­nie zmie­ni­ło i Wiel­ka Bry­ta­nia od 1973 roku sta­ła się człon­kiem Euro­pej­skiej Wspól­no­ty Gospo­dar­czej, a następ­nie Unii. Bry­tyj­czy­cy byli jed­nak nie­chęt­ni zmia­nom i nigdy w peł­ni nie prze­ko­na­li się do idei bycia czę­ścią Euro­py, co dało o sobie znać w gło­so­wa­niu z 2016 roku o opusz­cze­niu Unii Europejskiej.


Robert Skow­roń­ski – kry­tyk fil­mo­wy i muzycz­ny, a do tego wiel­bi­ciel lite­ra­tu­ry zwią­za­ny nie­gdyś lub wciąż zwią­za­ny z redak­cja­mi Onet.pl, naEKRANIE.pl, Stopklatka.pl, Antyradio.pl czy z “Nową Fan­ta­sty­ką”. Ponad­to ama­tor kawy i urban explo­rin­gu, któ­ry już chy­ba na zawsze pozo­sta­nie nie­speł­nio­nym perkusistą.

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy