„Wiedźmin” jest obecnie najszerzej rozpoznawalną na świecie polską marką popkulturową. Co do tego nie ma żadnej wątpliwości. Książki Andrzeja Sapkowskiego od dawna cieszą się dużą popularnością w Polsce i (trochę mniejszą) w innych krajach, a seria gier wyprodukowana przez CD Project Red szturmem zdobyła zagraniczne rynki.
Wszystko zaczęło się od jednego opowiadania. Później mówiono, że człowiek ten nadszedł od północy; od Bramy Powroźniczej. Szedł pieszo, a objuczonego konia prowadził za uzdę. Było późne popołudnie i kramy powroźników i rymarzy były już zamknięte, a uliczka pusta. – to zdanie, rozpoczynające tekst, zatytułowany po prostu „Wiedźmin” zna każdy, kto choć trochę interesuje się polską literaturą fantastyczną.Debiut Sapkowskiego miał miejsce w 1986 roku, w grudniowym numerze „Fantastyki”. Publikacja była pokłosiem konkursu na opowiadanie – „Wiedźmin” zajął w nim trzecie miejsce. Cztery kolejne opowiadania również trafiły na łamy tego szacownego pisma, a w 1990 roku zostały zebrane w jednym tomie (pod jakże oryginalnym tytułem „Wiedźmin”) i wydane przez oficynę Reporter. Dalsze publikacje nie różnią się zbytnio od tego, co można obecnie znaleźć w księgarniach – najpierw wyszły dwa tomy opowiadań („Ostatnie życzenie” i „Miecz przeznaczenia”), potem pięć tomów sagi („Krew elfów”, „Czas pogardy”, „Chrzest ognia”, „Wieża Jaskółki”, „Pani Jeziora”). W 2013 roku Sapkowski wrócił do wykreowanego przez siebie świata ze zbiorem nowych tekstów, zatytułowanym „Sezon burz”.
„Wiedźmin” bardzo szybko zyskał popularność i w dużej mierze przyczynił się do tego, że gatunek fantasy, wcześniej w Polsce prawie nieobecny, zdobył nowe rzesze czytelników. Za sławą krajową przyszły wydania zagraniczne – historie o wiedźminie zostały przełożone na wiele języków i można je znaleźć w niemalże każdym zakątku naszego globu.
Prawdziwa międzynarodowa sława przyszła jednak dopiero wraz z grami komputerowymi. Mimo licznych tłumaczeń, to właśnie gry wywindowały „Wiedźmina” na wyższy poziom popularności i osadziły go w zbiorowej świadomości. Od 2007 roku Studio CD Project Red wypuściło trzy części (nie licząc dodatków), których akcja miała miejsce już po zakończeniu sagi Sapkowskiego. Każdy kolejny tytuł zbierał coraz lepsze oceny oraz nowych fanów. Obecnie firma stara się zdobyć serca graczy wiedźmińską karcianką – Gwintem.
„Wiedźmin” to nie tylko książki i gry komputerowe. Bohater Sapkowskiego śmiało przeniknął także do innych mediów: komiksów, filmów, teatru, gier planszowych oraz fabularnych.
Dotychczas ukazały się trzy komiksowe serie, bazujące na tej postaci. W pierwszej połowie lat ’90. wyszło sześć zeszytów autorstwa Macieja Parowskiego i Bogusława Polcha. W 2011 roku, równolegle z premierą drugiej gry, opublikowano dwie części historii „Racja stanu”, która równie mocno jak na prozie Sapkowskiego, bazowała na kreacji CD Project Red. Autorami tego komiksu byli Michał Gałek, Arkadiusz Klimek i Łukasz Poller. Obecnie w Stanach Zjednoczonych publikowana jest seria wydawana przez oficynę Dark Horse. Ten cykl opiera się już głównie na grach. Autorem scenariuszy jest Paul Tobin, trzykrotny zdobywca nagrody Eisnera. W Polsce te wiedźmińskie komiksy publikuje Egmont. Dotychczas ukazały się trzy tomy.
Do komiksowych wiedźminów przymierzali się także Przemysław Truściński oraz Marek Oleksicki, jednak te projekty ostatecznie nie wypaliły.
Nic więc dziwnego, że za historię Białego Wilka wzięli się także filmowcy. I tak powstały film i serial z Michałem Żebrowskim w roli tytułowej, koszmarnymi efektami specjalnymi oraz bardzo słabym scenariuszem. Fani sagi do dziś starają się o nich zapomnieć. Na szczęście teraz, dzięki popularności gry, do ekranizowania „Wiedźmina” zgłosili się poważniejsi gracze – Netflix i Platige Image. Póki co niewiele wiadomo o nadchodzącej produkcji: nie ma jeszcze orientacyjnej daty premiery, ani nawet żadnych plotek na temat tego, kto miałby w serialu wystąpić.
Nawet ci, którzy za prozą Sapkowskiego nie przepadają, nie mogą zaprzeczyć, że „Wiedźmin” stał się pozycją, która trwale odcisnęła piętno na współczesnej kulturze – przynajmniej polskiej. Wyrażenia z sagi przeniknęły do języka potocznego, na każdym kroku można natknąć się na parodie, a żaden konwent fantastyczny nie może obyć się bez wiedźmińskich cosplayerów. Także w literaturze znaleźć można multum odniesień do serii Sapkowskiego. Przykładowo: protagonista „Września” Tomasza Pacyńskiego określa swój fach słowem „wiedźmin” – mimo iż akcja książki dzieje się w nieodległej przyszłości, a mężczyzna zajmuje się likwidowaniem maszyn wojskowych. Takie odniesienia znajdziemy nie tylko w tekstach fantastycznych – bohater „Siódemki” Ziemowita Szczerka raz po raz powtarza: „Jesteś wiedźminem i masz obowiązki wiedźmińskie”. A na literaturze się nie kończy. Wiedźmin grany przez Daniela Olbrychskiego wystąpił w serialu komediowym „Daleko od noszy”, a takież miano otrzymał najstarszy w Polsce wiąz, znajdujący się w województwie lubuskim. O znaczeniu marki może świadczyć fakt, że specjalna edycja drugiej części gry została wręczona w prezencie Barackowi Obamie podczas jego wizyty w Polsce w 2012 roku. To tylko niektóre przykłady, popularność Białego Wilka z każdym rokiem rośnie.
Niedawno na półki księgarń trafiła książka „Wiedźmin. Szpony i kły”, zbierająca opowiadania różnych autorów, mierzących się ze światem Sapkowskiego. Publikacja została pobłogosławiona przez twórcę postaci i na okładce widnieje dumny napis „Andrzej Sapkowski przedstawia”.
Od czego zacząć przygodę z literaturą Sapkowskiego? Drogi są – według nas – trzy.
Ścieżka pierwsza to, jakżeby inaczej, „Wiedźmin”. Ta seria przyniosła mu największą sławę, warto się więc przekonać, dlaczego.
Głównym bohaterem jest Geralt z Rivii – wiedźmin, czyli najemny łowca potworów. Wiedźmini od małego są przygotowywani do swojego fachu, uczą się walki oraz prostych form magii, poznają przewagi i słabości poszczególnych bestii, w trakcie treningu przechodzą też szereg mutacji, zmieniających ich w żywe maszyny do zabijania.
Dla większości opowiadań wiedźmińskich punktem wyjścia jest właśnie zlecenie na ubicie jakiegoś monstrum. Tylko punktem wyjścia – autor tworzy fabuły pełne nieoczekiwanych zwrotów akcji, wywracające na lewą stronę wiele motywów znanych z literatury – szczególnie z baśni. Sapkowski to erudyta oraz dziecko postmodernizmu; czerpie pełnymi garściami z naszego dorobku kulturowego i zręcznie przetwarza mniej lub bardziej znane teksty. Robi to na tyle umiejętnie, że nie odczuwa się w jego utworach wtórności, a przeciwnie – świeże spojrzenie na eksploatowane wielokrotnie wcześniej wątki. Pisarz nie ucieka też w swoich tekstach od spraw trudnych. Jednym z głównych tematów sagi jest kwestia inności i nietolerancji. W świecie, gdzie obok ludzi istnieją inne rasy (elfy, krasnoludy, niziołki), rasizm (czy też raczej, za Pratchettem: gatunkizm) jest powszechny. Również wiedźmini spotykają się z niechęcią zwykłych obywateli. Ludzie potrzebują ich, ale równocześnie boją się i pogardzają nimi. Sapkowski bardzo obrazowo pokazuje też grozę wojny oraz bezwzględne zasady rządzące polityką.
„Wiedźmin” to fantastyka daleka od tolkienowskich historii o krystalicznie dobrych bohaterach i ich niewypowiedzianie złych przeciwnikach. Sapkowski operuje skalami szarości. Jego historie trzymają się bliżej ziemi, bliżej zwykłych ludzi (mimo że ci ludzie funkcjonują w świecie, z naszego punktu widzenia, niezwykłym). Sapkowski nie stroni od okrucieństwa, ani brutalności, jednak łagodzi ogólnie ponurą wymowę swojej serii dużą dawką humoru – przeważnie czarnego jak smoła.
Ludzie – Geralt odwrócił głowę – lubią wymyślać potwory i potworności. Sami sobie wydają się wtedy mniej potworni. Gdy piją na umór, oszukują, kradną, leją żonę lejcami, morzą głodem babkę staruszkę, tłuką siekierą schwytanego w paści lisa lub szpikują strzałami ostatniego pozostałego na świecie jednorożca, lubią myśleć, że jednak potworniejsza od nich jest Mora wchodząca do chaty o brzasku. Wtedy jakoś lżej im się robi na sercu. I łatwiej im żyć.
Sapkowskiego można też równie dobrze zacząć od „Trylogii husyckiej”. To drugie największe dzieło pisarza – cykl, który miał pokazać szerokiej publiczności, że na „Wiedźminie” się jego twórczość nie kończy. I pokazał. „Trylogia…” jest serią fantastyczno-historyczną, osadzoną w konkretnym czasie. Jest więc świetną pozycją dla osób uczulonych na klasyczne fantasy ze smokami, elfami i krasnalami. Ale nie tylko.
Jak sam tytuł wskazuje, większość wątków obraca się wokół wojen husyckich. Głównym bohaterem autor uczynił Reinmara z Bielawy, zwanego Reynevanem. Protagonista wywodzi się ze stanu rycerskiego, ale przede wszystkim jest uczonym – lekarzem (a później staje się również alchemikiem i magiem). Poznajemy go we Wrocławiu, w chwili, gdy ucieka z domu kochanki – ścigają go bracia nieszczęsnego rogacza. Młodzian musi czym prędzej opuścić miasto. To wydarzenia stanie się początkiem naprawdę długiej podróży, pełnej groźnych przygód i niebezpiecznych spotkań. Bohater nie będzie jednak sam. Oprócz pokaźnej liczby wrogów, zyska także wiernych sojuszników. Przede wszystkim będą to dwaj osobnicy. Pierwszym z nich jest Szarlej, były mnich, człowiek porywczy, ale też sprytny. Drugi to tzw. Samson Miodek, istota z innego wymiaru, uwięziona w ciele olbrzymiego, niepełnosprawnego mężczyzny. Bohater ten jest szalenie inteligentny, posiada olbrzymią wiedzę, włada wieloma językami, ale dysponuje też niezwykłą krzepą.
Autor przyłożył dużą wagę do właściwego oddania realiów epoki. Jego średniowiecze jest pozbawione romantycznej otoczki: brudne, brutalne, często wulgarne. Postacie z podręczników do historii w powieści Sapkowskiego nabierają bardziej ludzkich cech, a cała epoka staje się czytelnikowi w pewien sposób bliska. To oczywiście też duża zasługa języka, jakim się Sapkowski posługuje – szczególnie widoczne jest to w dialogach, wzbogaconych o staropolskie i obcojęzyczne (zwłaszcza łacińskie) wtręty. Uprzedzam jednak, że nie ma ich tak wiele, by sprawiały trudność w lekturze (przynajmniej dla średnio rozgarniętego czytelnika), odpowiednia zawartość humoru powoduje, że całość połyka się błyskawicznie i z dużą przyjemnością.
Cały cykl doczekał się bardzo dobrze zrealizowanego audiobooka – w jego produkcji wzięło udział ponad 100 lektorów, wśród nich można znaleźć takie nazwiska, jak m.in.: Krzysztof Gosztyła, Maciej Gudowski, Lesław Żurek, Henryk Talar czy Krzysztof Wakuliński.
Na ten widok zdenerwował się staruszek przeor. Poczerwieniał jak wiśnia, zaryczał jak lew i rzucił się w bitewną gęstwę, rażąc na prawo i lewo srogimi ciosami palisandrowego krucyfiksu.
– Pax – wrzeszczał, bijąc – Pax! Vabiscum! Miłuj bliźniego! Swego! Proximum tuum. Sicut te impsum. Skurwysyny!
Zarówno „Wiedźmin”, jak i „Trylogia Husycka” to pokaźnej objętości pozycje. Nie wszyscy mają czas, by się w nie wgryzać. Przygody Geralta można wprawdzie zacząć od opowiadań, ale równie dobrym (trzecim) pomysłem jest sięgnięcie do bardziej różnorodnych tekstów Sapkowskiego. „Maladie i inne opowiadania” to zbiór właśnie takich krótszych form. Ta książka pokazuje jak wszechstronnym pisarzem jest autor „Wiedźmina” i o ile bogatsza mogłaby być jego bibliografia, gdyby pisał więcej. Mamy tutaj naprawdę duży przekrój gatunków – od fantasy, przez horror i fantastykę naukową, aż po naprawdę dziwaczną science fiction i radosne zabawy z klasyką literatury. Znajdziecie więc wśród tych tekstów przewrotną wersję historii Alicji, opowiedzianą z perspektywy Kota z Cheshire, alternatywne zakończenie „Dziejów Tristana i Izoldy”, opowiadanie o ślubie Geralta i Yennefer, a także bardzo osobliwą wizję Suwałk.
Cóż, na psy schodzi ten świat. Żadnych względów i żadnego szacunku nie okazuje się już śpiącym lub odpoczywającym kotom. Gdzie te czasy, gdy prorok Mahomet, chcąc wstać i iść do meczetu, a nie chcąc budzić kotki uśpionej w rękawie jego szaty, uciął rękaw nożem. Nikt z was, założę się o każde pieniądze, nie zdobyłby się na równie szlachetny czyn. Dlatego też nie przypuszczam, by komukolwiek z was udało się zostać prorokiem, choćby jak rok długi biegał z Mekki do Mediny i z powrotem. Cóż, jak Mahomet kotu, tak kot Mahometowi.
Wymienione ścieżki właściwie wyczerpują listę najważniejszych utworów Sapkowskiego. Wybierzcie którąś z nich i zacznijcie czytać tego autora. Warto.