Ciekawostki

Fitzgeralda w okładce zauroczenie

Wiel­ki Gats­by Fran­ci­sa Scot­ta Fit­zge­ral­da po raz pierw­szy uka­zał się dru­kiem w kwiet­niu 1925 roku. Cie­ka­we jest to, że okład­ka książ­ki była goto­wa na dłu­go zanim pisarz ukoń­czył pra­ce nad manu­skryp­tem. Co wię­cej Fit­zge­rald był pod tak ogrom­nym wra­że­niem zapre­zen­to­wa­nej gra­fi­ki, że posta­no­wił umie­ścić ją w swo­im tek­ście. Do dziś kry­ty­cy zasta­na­wia­ją się, w jaki spo­sób ilu­stra­cja zna­la­zła odzwier­cie­dle­nie w powieści.

Zazwy­czaj spra­wy wyglą­da­ją tak, że naj­pierw powsta­je książ­ka, póź­niej jest robio­na do niej okład­ka. Wte­dy też oso­by zaan­ga­żo­wa­ne w pro­duk­cję zasta­na­wia­ją się, któ­rą sce­nę naj­le­piej było­by zwi­zu­ali­zo­wać, jaki sym­bol naj­peł­niej dotknie sed­na, osta­tecz­nie, co dane dzie­ło sprze­da. W przy­pad­ku naj­waż­niej­szej książ­ki Fit­zge­ral­da wyglą­da­ło to zgo­ła ina­czej. Pisarz bie­dził się jesz­cze nad swo­im opus magnum, kie­dy wydaw­ca poka­zał mu gra­fi­kę stwo­rzo­ną przez hisz­pań­skie­go arty­stę Fran­ci­sa Cuga­ta. Ilu­stra­cja bar­dzo moc­no wstrzą­snę­ła Fitzgeraldem.

Na miłość boską, niko­mu nie odda­waj tej okład­ki, trzy­maj ją dla mnie. Wpi­sa­łem ją do książ­ki, pisał w kore­spon­den­cji z redak­to­rem Maxwel­lem Perkinsem.

Nie ma pew­no­ści, co też dokład­nie autor miał na myśli. Dwie moż­li­we teo­rie wysnuł Char­les Scrib­ner III w ese­ju, któ­ry popeł­nił w 1991 roku. Według pierw­szej z nich pra­ca Cuga­ta mogła zostać w pew­nym sen­sie zawar­ta w opi­sie bil­l­bo­ar­du rekla­mu­ją­ce­go usłu­gi dok­to­ra T.J. Eckleburga:

Oczy Dok­to­ra T.J. Eckle­bur­ga są błę­kit­ne i gigan­tycz­ne: ich siat­ków­ki mają metr śred­ni­cy. Spo­glą­da­ją nie z twa­rzy, ale zza pary ogrom­nych żół­tych oku­la­rów zawie­szo­nych na nie­ist­nie­ją­cym nosie.

I rze­czy­wi­ście moż­na by się tu doszu­ki­wać pew­nych punk­tów wspól­nych z ilu­stra­cją okład­ko­wą. Z tą róż­ni­cą, że twarz przed­sta­wio­na na okład­ce raczej nale­ży do kobiety.

Dru­ga teo­ria mówi, że Fit­zge­rald mógł prze­my­cić obraz w opi­sa­nej przez Nic­ka Car­ra­waya Daisy: któ­rej bez­cie­le­sna twarz prze­pły­wa­ła­by wśród ciem­nych gzym­sów i ośle­pia­ją­cych znaków.

Suge­stie Scrib­ne­ra zda­ją się być sen­sow­ne, ale jest szan­sa, że pra­ca Cuga­ta w jakiś inny, może bar­dziej sub­tel­ny, spo­sób zosta­ła zawar­ta w książ­ce. A może nawet poja­wia się w kil­ku miejscach.

Teraz jest już cięż­ko zna­leźć Wiel­kie­go Gatsby’ego z ilu­stra­cją okład­ko­wą Fran­ci­sa Cuga­ta. W Pol­sce, zda­je się, nigdy nie uka­za­ła się w tej wer­sji. Od 2013 roku na próż­no jej rów­nież szu­kać w Sta­nach Zjed­no­czo­nych. Teraz Wiel­ki Gats­by fir­mo­wa­ny jest twa­rzą Leonar­do DiCa­prio, a wszyst­ko przez kaso­wy film w reży­se­rii Baza Luhrmana.

Autor: Oskar Grzelak

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy