Zdaje się, że odkąd mężnym podbojem zajęliśmy Wyspy Brytyjskie, miejsce rodowitego mieszkańca tamtejszych krain zajął niejaki Angol. Leniwy, ponury, z fałszywym uśmiechem majaczącym na licu i do tego, a jakże, niezbyt rozsądny, szczególnie na tle Polaka. Zepchnęliśmy tym samym na dalszy plan funkcjonujący latami stereotyp eleganckiego mężczyzny pod krawatem, który nie rozstaje się z fikuśnym kapelusikiem i parasolem, a popołudniową herbatkę popija z trzymanej delikatnie dwoma palcami filiżanki. Czytaj dalej
-->