Wywiady

Chciałem przedstawić najstraszniejszą możliwą wizję przyszłości, a rzeczywistość okazała się jeszcze gorsza – rozmowa z Maksem Kidrukiem (część II)

Max Kidruk, ukra­iń­ski autor powie­ści hard scien­ce fic­tion „Kolo­nia”, w obszer­nej roz­mo­wie z redak­cją Nie­sta­ty­stycz­ne­go opo­wia­da m.in. o tym, jak stra­cił wia­rę, że lite­ra­tu­ra może uczy­nić nas lep­szy­mi, o swo­ich oba­wach doty­czą­cych przy­szło­ści Ukra­iny, o Puti­nie oraz o Trumpie.

Kolo­nia” to pierw­szy tom tetra­lo­gii „Nowe wie­ki ciem­ne” przed­sta­wia­ją­cej świat w XXII wie­ku. Choć ludz­kość jesz­cze nie otrzą­snę­ła się po naj­więk­szej od pół wie­ku pan­de­mii, będzie musia­ła zmie­rzyć się z rodzą­cym się na Mar­sie kon­flik­tem mię­dzy tymi, któ­rzy uro­dzi­li się na Czer­wo­nej Pla­ne­cie a tymi, któ­rzy emi­gro­wa­li z Ziemi.

Pierw­szą część roz­mo­wy z Mak­sem Kidru­kiem, a w niej m.in. o tym, czy pisarz może być gwiaz­dą roc­ka oraz jak doszło do tego, że pisarz wraz z żoną Tetia­ną adop­to­wa­li trzy małp­ki, znaj­dzie­cie tutaj.

ANNA TESS GOŁĘBIOWSKA: W Pol­sce do tej pory uka­za­ły się „Ja, Ukra­iniec” (ukra­iń­ski tytuł: Nebrat­ni), „Bot” oraz „Kolo­nia”. Czy to książ­ki repre­zen­ta­tyw­ne dla Two­jej twórczości?


MAX KIDRUK: Seria „Nowe wie­ki ciem­ne” to moje opus magnum. Nie mówię tego w zna­cze­niu jako­ści, bo o tym musi zde­cy­do­wać każ­dy, kto po nią się­gnie. Ale nie­za­leż­nie od tego, czy seria jest dobra czy zła, to naj­le­piej mnie repre­zen­tu­je. Jeśli chcesz się­gnąć po mogą twór­czość, zacznij od Kolo­nii. Jeśli ci się spodo­ba, to ok, może­my iść dalej razem jako pisarz i czy­tel­nik. Jeśli nie, to cóż… W każ­dym razie uwa­żam, że ta kon­kret­na książ­ka jest dość repre­zen­ta­tyw­na dla mnie jako pisa­rza i całej mojej twórczości.

Ukra­iń­ska pre­mie­ra książ­ki „Ja, Ukra­iniec” (Nebrat­ni)… mia­ła miej­sce mie­siąc póź­niej niż pol­ska. Skąd tak zaska­ku­ją­ca decyzja?

Tak napraw­dę ta książ­ka powsta­ła dla moje­go ówcze­sne­go pol­skie­go wydaw­cy. W tam­tym cza­sie woj­na w Ukra­inie wła­śnie się zaczę­ła. Był rok 2014 i Rosja zaanek­to­wa­ła Krym oraz roz­po­czę­ła inwa­zję na Don­bas, a ja wła­śnie odby­wa­łem małą tra­sę po Pol­sce z moim tech­no-thril­le­rem „Bot”. Zbie­gło się to z napraw­dę cięż­ki­mi star­cia­mi w Don­ba­sie, więc więk­szość pytań w cza­sie spo­tkań autor­skich doty­czy­ła nie mojej książ­ki, ale tego, co się dzie­je we wschod­niej Ukra­inie. Mój wydaw­ca towa­rzy­szył mi w cza­sie tych spo­tkań i w pew­nym momen­cie zda­li­śmy sobie spra­wę, że nawet w Pol­sce, kra­ju tak bli­skim, nie wszy­scy rozu­mie­ją, co tam się wła­ści­wie dzie­je. W tam­tym cza­sie w Pol­sce wciąż było mnó­stwo osób myślą­cych, że my, Ukra­iń­cy i Rosja­nie, jeste­śmy jak bra­cia. Ale nie, tak nie jest, to było 300 lat wal­ki i opre­sji. Z tego powo­du poja­wił się pomysł, żeby napi­sać książ­kę spe­cjal­nie dla osób z zagra­ni­cy, żeby wyja­śnić, jak wyglą­da sytu­acja i że to nie jest bra­ter­stwo. Wydaw­nic­two prze­tłu­ma­czy­ło to i opu­bli­ko­wa­ło. W mię­dzy­cza­sie mój ukra­iń­ski wydaw­ca usły­szał, że zamie­rzam wydać taką książ­kę w Pol­sce i zapy­tał o manu­skrypt. Prze­czy­tał i dał znać, że może­my to opu­bli­ko­wać też w Ukra­inie. Tłu­ma­czy­łem, że prze­cież to są napraw­dę pod­sta­wy i nie ma potrze­by takiej publi­ka­cji, ale mimo wszyst­ko książ­ka się spodo­ba­ła, więc uka­za­ła się też u nas. Stąd ukra­iń­ska pre­mie­ra była póź­niej­sza niż polska.

W Ukra­inie książ­ka uka­za­ła się pod zna­czą­co innym tytułem…


Tak, „Nebrat­ni” to był ory­gi­nal­ny tytuł książ­ki, ale to sło­wo jest napraw­dę trud­ne do prze­ło­że­nia na jaki­kol­wiek inny język, dla­te­go pol­ski wydaw­ca zde­cy­do­wał się go zmienić.

Czy jest w two­im dorob­ku jakaś książ­ka, któ­rą chciał­byś szcze­gól­nie zoba­czyć wyda­ną w pol­skim przekładzie?

Skup­my się na tym, co jest teraz. Seria „Nowe wie­ki ciem­ne” to duży pro­jekt, będzie liczyć czte­ry tomy, więc uka­żą się jesz­cze trzy książ­ki, w któ­rych budu­ję świat z tych samych cegieł. To ogrom­ne przed­się­wzię­cie, któ­re zaj­mie ponad deka­dę moje­go życia zawo­do­we­go, więc pod koniec tej deka­dy chciał­bym zoba­czyć wszyst­kie tomy w pol­skich księgarniach.

Cho­ciaż „Kolo­nia” to hard scien­ce fic­tion, w dużej mie­rze odno­si się ona do rze­czy, któ­re dzie­ją się tu i teraz. Jest tam woj­na ukra­iń­sko-rosyj­ska, wspo­mi­nasz covid, top­nie­ją­ce lodow­ce, kata­stro­fę kli­ma­tycz­ną… Czy jesteś pisa­rzem z misją?

Cóż, nie do koń­ca. Oczy­wi­ście mógł­bym powie­dzieć, że tak, to misja, bla, bla, bla i tak dalej. Ale wiesz… (wes­tchnię­cie) napraw­dę trud­no mi mówić o misji lite­ra­tu­ry po tym, co wyda­rzy­ło się 24 lute­go 2022 roku. Kul­tu­ra zawio­dła. Lite­ra­tu­ra zawio­dła. Zro­zum mnie dobrze: to wciąż są dobre histo­rie, ale nie może­my wyma­gać od nie­go cze­goś, cze­go nie są w sta­nie zro­bić. Nicze­go nie zmie­nią w real­nym świe­cie. Są faj­ne, moż­na je czy­tać, cie­szyć się nimi, cokol­wiek… Ale po tym, co się sta­ło, po peł­no­ska­lo­wej inwa­zji rosyj­skiej… po pro­stu nie wie­rzę już w cel kul­tu­ry. Nadal musi­my to robić, ale nie może­my już pole­gać na tym, że lite­ra­tu­ra uczy­ni nas naj­lep­szy­mi. Moim celem było przed­sta­wić naj­strasz­niej­szą moż­li­wą wizję przy­szło­ści. Chcia­łem was prze­stra­szyć i zmu­sić do myśle­nia, co może­my zro­bić, żeby do tego nie doszło. Ale dobrych 90 pro­cent tej książ­ki zosta­ło ukoń­czo­ne przed wybu­chem woj­ny na peł­ną ska­lę. Kie­dy ją koń­czy­łem, towa­rzy­szy­ło mi uczu­cie, że rze­czy­wi­stość jest jesz­cze gor­sza niż prze­wi­dy­wa­łem w powie­ści. Zatem mógł­bym wie­le opo­wia­dać o misji, ale tak po pro­stu nie jest. To jest dobra histo­ria, pisa­nie jej spra­wi­ło mi przy­jem­ność, ale nie ocze­ku­ję, by mogła zdzia­łać cokol­wiek w praw­dzi­wym świecie.

W „Kolo­nii” piszesz też o ata­ku na Iran, a Iran jest wła­śnie ata­ko­wa­ny…
Zga­dza się.

…dosłow­nie od kil­ku dni. Czy masz poczu­cie, że oka­za­łeś się prorokiem?

Ta książ­ka była skoń­czo­na na dłu­go przed tym, jak Trump wygrał swo­je dru­gie wybo­ry. W mojej książ­ce popu­li­stycz­ny poli­tyk wygry­wa wybo­ry w Sta­nach Zjed­no­czo­nych. W Ukra­inie pyta­no mnie już dzie­siąt­ki razy: czy prze­wi­dzia­łem to zwy­cię­stwo. Ale to nie jest kwe­stia prze­wi­dy­wa­nia… Na samym koń­cu Kolo­nii znaj­dziesz dłu­gą biblio­gra­fię, książ­ki nauko­we, któ­ry­mi posłu­gi­wa­łem się w cza­sie pra­cy nad powie­ścią. To efekt tego, że wło­ży­łem mnó­stwo wysił­ku, by ta książ­ka była jak naj­mniej fan­ta­sty­ką, a jak naj­bar­dziej nauko­wą. Jest tutaj też wie­le ksią­żek o poli­ty­ce. Kie­dy czy­tasz napraw­dę dużo, śle­dzisz tren­dy, to widzisz, dokąd zmie­rza rze­czy­wi­stość. To nie tak, że jest się wte­dy pro­ro­kiem. To raczej jak wie­dza, że jeśli wło­żysz dwa pal­ce do gniazd­ka elek­trycz­ne­go, to pora­zi cię prąd. Tak samo było w przy­pad­ku Kolo­nii – nie wie­dzia­łem, co się sta­nie, ale widzia­łem, jak się spra­wy mają i że nie jest dobrze. Wła­śnie koń­czę dru­gi tom z serii Nowe wie­ki ciem­ne. Będzie nosił tytuł Upa­dek. Opi­su­ję tam, jak naj­więk­sza demo­kra­cja na świe­cie, czy­li Sta­ny Zjed­no­czo­ne, sta­je się auto­kra­cją. Pisząc, wzo­ro­wa­łem się na „Pro­jek­cie 2025”, czy­li stra­te­gii opra­co­wa­nej przez skraj­ną pra­wi­cę w USA. To prze­pis na prze­kształ­ce­nie Sta­nów w auto­kra­cję. Ponie­waż „Kolo­nia” to potęż­na książ­ka, pra­co­wa­łem nad nią przez trzy lata. Pisa­łem z myślą, że to nigdy się nie wyda­rzy, że to naj­gor­szy moż­li­wy sce­na­riusz… a teraz Trump robi dokład­nie to. Nie jestem więc pro­ro­kiem, po pro­stu to wszyst­ko było jaw­ne, a ja to zauwa­ży­łem i poukła­da­łem w głowie.

W „Kolo­nii” pisa­łeś, że pierw­sza woj­na rosyj­sko-ukra­iń­ska trwa­ła tak dłu­go, jak dłu­go żył Putin. Czy w real­nym świe­cie też jesteś takim pesymistą?

Nie jestem pesy­mi­stą (wes­tchnię­cie). Zawsze mówię, że pesy­mi­sta to dobrze poin­for­mo­wa­ny opty­mi­sta. Po pro­stu nie widzę spo­so­bu, jak moż­na by zakoń­czyć tę woj­nę, póki Putin żyje. Zaak­cep­to­wać kapi­tu­la­cję Ukra­iny? To napraw­dę trud­ne dla mnie jako dla Ukra­iń­ca i dla naszch oby­wa­te­li, ale taka jest rze­czy­wi­stość: nie widzę moż­li­we­go zakoń­cze­nia. Woj­na może trwać nawet jeśli Putin umrze, bo jego następ­ca może być jesz­cze gor­szy. Tego nigdy nie wie­my. Teraz jest napraw­dę źle, a nie zano­si się na koniec. Póki Putin żyje, woj­na będzie trwa­ła w takiej czy innej formie.

Czy masz żal do świa­ta, że zbyt mało was wspie­ra? W powie­ści, choć w oczy­wi­ście w nie­co innym kon­tek­ście, bo znaj­du­je­my się w 2141 roku, piszesz: „Dopó­ki Rosja­nie będą trzy­mać uchodź­ców z Azji środ­ko­wej jak naj­da­lej od gra­nic, UE jest goto­wa zna­leźć tysią­ce powo­dów, aby nie inter­we­nio­wać. A zwłasz­cza Niemcy”.

Piszę tak, ale nie po to, żeby kogo­kol­wiek obra­zić. To nie jest tak, że ktoś jest zobo­wią­za­ny nam poma­gać. Macie swo­je wła­sne pro­ble­my, na przy­kład w Pol­sce, więc to oczy­wi­ste, że sku­pia­cie się na nich. Ja po pro­stu stwier­dzam fakt. Ukra­ina otrzy­ma­ła mnó­stwo pomo­cy od wie­lu kra­jów. Ilość tej pomo­cy jest nie­oce­nio­na i nie ma inne­go kra­ju w histo­rii ludz­ko­ści, któ­ry otrzy­mał­by tyle wspar­cia co Ukra­ina teraz, w woj­nie z Rosją. Czy to wystar­cza­ją­ce? Nie. Ale mam świa­do­mość, że było wie­le innych tra­ge­dii, choć­by ludo­bój­stwo w Rwan­dzie czy Holo­caust, mnó­stwo sytu­acji, w któ­rych świat stwier­dzał po pro­stu „No cóż, tak to wyglą­da”. Jeste­śmy wdzięcz­ni, ogrom­nie wdzięcz­ni za każ­dą pomoc i każ­de wspar­cie, jakie otrzy­ma­li­śmy. To nie jest wystar­cza­ją­ce, ale nie chcę niko­go obra­żać, stwier­dza­jąc to. Zda­ję sobie spra­wę, że świat jest zło­żo­ny i nie wszyst­ko krę­ci się wokół Ukra­iny. Dla mnie to bole­sne, bo to mój kraj, mój naród… ale tak po pro­stu jest. Nie cho­dzi mi o pre­sję, nie cho­dzi mi o obra­ża­nie się – mam nadzie­ję, że to wybrzmi wystar­cza­ją­co jasno.

A czy jest jaka­kol­wiek pomoc ze stro­ny świa­ta, w tym Pol­ski, któ­ra mogła­by pomóc wam wygrać?

Broń. Daj­cie nam jak naj­wię­cej bro­ni – to takie pro­ste. Nie potrze­bu­je­my pie­nię­dzy, potrze­bu­je­my jak naj­wię­cej bro­ni. Owszem, jest mit, że Rosja jest nie­po­ko­na­na, ale to tyl­ko mit. Gdy­by­śmy mie­li wystar­cza­ją­co dużo bro­ni, wygra­li­by­śmy tę woj­nę w 2023 roku. To wszyst­ko, co mogę powie­dzieć: daj­cie nam broń i to wystarczy.

Jesteś Ukra­iń­cem, two­rzysz w języ­ku ukra­iń­skim, ale two­je korze­nie są czę­ścio­wo rosyj­skie. Czy sądzisz, że z tego powo­du jesteś w sta­nie zro­zu­mieć, co stoi za rosyj­ską agre­sją na twój kraj?

Moja mama jest Rosjan­ką, ale miesz­ka w Ukra­inie już ponad 40 lat, deka­dy temu nauczy­ła się języ­ka i uwa­ża się za Ukra­in­kę. Jed­no­cze­śnie mamy wie­lu krew­nych z jej stro­ny, któ­rzy są teraz w Rosji. Nie wiem, czy mam kom­pe­ten­cje, by odpo­wie­dzieć na to pyta­nie. Są pro­ste odpo­wie­dzi, jak ist­nie­nie pro­pa­gan­dy, ale to wszyst­ko jest napraw­dę złożone…

Moja mama ma dwóch bra­ci i dwie sio­stry. Wszy­scy są zwo­len­ni­ka­mi Puti­na. Wszy­scy są wykształ­ce­ni, nie­któ­rzy mają nawet dok­to­ra­ty. W Rosji są czę­ścią kla­sy śred­niej, nawet wyż­szej. Byli w Ukra­inie. I oni nadal wszy­scy myślą, że my na to zasłu­gu­je­my. To było cho­ler­nie bole­sne, ponie­waż moja mama mia­ła raka. Teraz cho­ro­ba jest w remi­sji, jest dobrze, ale pod­czas woj­ny mama zacho­ro­wa­ła, prze­szłą ope­ra­cję, radio­te­ra­pię. W tym cza­sie Rosja­nie bom­bar­do­wa­li naszą infra­struk­tu­rę i były okre­sy, kie­dy w szpi­ta­lu nie było prą­du. Oczy­wi­ście każ­dy szpi­tal miał gene­ra­to­ry awa­ryj­ne, ale one nie pro­du­ko­wa­ły wystar­cza­ją­cej ilo­ści prą­du, by maszy­ny do radio­te­ra­pii mogły dzia­łać. Pamię­tam, jak poje­cha­łem zabrać mamę do domu i leka­rze powie­dzie­li, że przez co naj­mniej kil­ka tygo­dni nie będą w sta­nie zapew­nić niko­mu tej tera­pii, ponie­waż zabra­kło prą­du. Kie­dy przy­je­cha­łem po mamę, były tam też inne samo­cho­dy osób, któ­re odbie­ra­ły swo­ich krew­nych. Nie­któ­rzy z tych pacjen­tów byli napraw­dę w złym sta­nie. Dla mnie to był cięż­ki moment, ale na szczę­ście mama czu­ła się dobrze, a jestem nie­mal pewien, że nie­któ­re z tych osób nie prze­ży­ły, bo dla nich tera­pia była spra­wą życia i śmier­ci. I kie­dy już jecha­łem z mamą, zadzwo­ni­ła jed­na z jej sióstr, pokłó­ci­ły się napraw­dę ostro o to, co się dzie­je. I nadal sio­stra mojej mamy mówi­ła, że tak, zasłu­ży­li­ście na to. I nawet nie wiem, jak to określić…

Kie­dy mnie pytasz, dla­cze­go, po pro­stu nie wiem. Jestem wykształ­co­nym czło­wie­kiem, ale nie potra­fię sobie wyobra­zić, jaka pro­pa­gan­da spra­wi­ła­by, że po pro­stu poszedł­bym zacząć zabi­jać swo­ich sąsia­dów, bez powo­du. Mam poczu­cie, że to po pro­stu nie­moż­li­we. Pro­pa­gan­da nie wystar­czy. To jest napraw­dę skom­pli­ko­wa­na kwe­stia i pyta­nie do osób o wie­le mądrzej­szych ode mnie.

Czy ta woj­na dotknę­ła cię oso­bi­ście też w innych aspektach?

Zde­cy­do­wa­nie. Miesz­kam w Ukra­inie. Pamię­tam, że obu­dzi­łem się 24 lute­go 2022 roku i pomy­śla­łem, że moje życie zawo­do­we wła­śnie się zakoń­czy­ło. Oto nowa rze­czy­wi­stość. Byłem cho­ler­nie pewien, że w tej nowej rze­czy­wi­sto­ści nie ma miej­sca na książ­ki, szcze­gól­nie na powie­ści, a tym bar­dziej powie­ści scien­ce fic­tion. Na szczę­ście się myli­łem. Przez kil­ka tygo­dni, nawet mie­się­cy, byłem zdez­o­rien­to­wa­ny. Nie wie­dzia­łem, co zro­bić z moim życiem. Na szczę­ście moja żona była w tam­tym cza­sie sze­fo­wą orga­ni­za­cji poza­rzą­do­wej w Ukra­inie. Przed peł­no­ska­lo­wą inwa­zją poma­ga­ła przede wszyst­kim szpi­ta­lom dzie­cię­cym, a po jej wybu­chu zaczę­ła poma­gać wszyst­kim: uchodź­com, żoł­nie­rzom, szpi­ta­lom. Przez kil­ka tygo­dni po wybu­chu woj­ny byłem po pro­stu kie­row­cą trans­por­tu­ją­cym towa­ry, w tym leki, z maga­zy­nów do szpi­ta­li i wszę­dzie tam, gdzie były potrzeb­ne. A potem minę­ło tro­chę cza­su i gdzieś koło czerw­ca zda­łem sobie spra­wę, że rynek książ­ki się odra­dza. Że ludzie nadal czy­ta­ją książ­ki. Ludzie wciąż potrze­bo­wa­li cze­goś, by zdy­stan­so­wać się od rze­czy­wi­sto­ści. Wte­dy zro­zu­mia­łem, że jeśli nadal chcę być zawo­do­wym pisa­rzem, muszę się dosto­so­wać. Jestem za to bar­dzo wdzięcz­ny mojej żonie – wspie­ra­ła mnie od począt­ku do koń­ca i to wła­ści­wie był jej pomysł. Bar­dzo na mnie naci­ska­ła, wręcz zmu­si­ła mnie do opu­bli­ko­wa­nia pierw­sze­go tomu „Nowych wie­ków ciem­nych” w Ukra­inie, pomi­mo woj­ny. Byłem temu napraw­dę prze­ciw­ny, myśla­łem, że nikt tego nie prze­czy­ta… Spójrz tyl­ko, ta książ­ka jest potęż­na, nawet bez wojny…

Tak, widzę (śmiech).

Dla­te­go daj­że spo­kój! Byłem prze­ciw­ny, a ona naci­ska­ła na mnie i cały czas wspie­ra­ła. W koń­cu zde­cy­do­wa­li­śmy się na publi­ka­cję. To była skom­pli­ko­wa­na histo­ria, ponie­waż książ­ka uka­za­ła się jesie­nią 2022 roku. Moż­li­we, że pamię­ta­cie, że to były cza­sy, kie­dy Rosja­nie zbom­bar­do­wa­li nasze elek­trow­nie. Teraz mamy sys­te­my prze­ciw­ra­kie­to­we, może­my się w jakiś spo­sób bro­nić. Wte­dy były prze­rwy w dosta­wie prą­du, jed­ne za dru­gi­mi. A my wła­śnie otwo­rzy­li­śmy wydaw­nic­two – w Ukra­inie, pod­czas woj­ny. Mie­li­śmy oszczęd­no­ści, oko­ło 40 tysię­cy dola­rów. Wszyst­ko, co mie­li­śmy, posta­no­wi­li­śmy zain­we­sto­wać w wyda­nie książ­ki. Wystar­czy­ło­by aku­rat na pierw­szy nakład, 12 tysię­cy egzem­pla­rzy. A tu przy­cho­dzą paź­dzier­nik i listo­pad, cał­ko­wi­te zaciem­nie­nie. Chwi­la­mi nie mogli­śmy się z nikim skon­tak­to­wać: z redak­tor­ką, z maga­zy­nem… Książ­ki nie były jesz­cze wydru­ko­wa­ne, maga­zyn był w Rów­nem, redak­tor­ka w Kijo­wie. Nie mie­li­śmy świa­tła, inter­ne­tu, tele­fo­nu, a pró­bo­wa­li­śmy przy­go­to­wać książ­kę do publi­ka­cji. Teraz to brzmi jak cie­ka­wa aneg­dot­ka, ale wte­dy nie było nam do śmie­chu. Nawet nie wie­dzie­li­śmy, czy po zimie Ukra­ina nadal będzie ist­nieć. Czy będzie­my mieć dostęp do inter­ne­tu, żeby ogło­sić, że książ­ka się uka­za­ła. Czy będą księ­gar­nie, czy będzie pocz­ta, żeby móc wysłać zamó­wie­nia… To było prze­ra­ża­ją­ce. A potem ogło­si­li­śmy przed­sprze­daż ogło­si­li­śmy w pierw­szym tygo­dniu listo­pa­da… i w cią­gu kil­ku tygo­dni mie­li­śmy sześć tysię­cy zamó­wień. Te pie­nią­dze pokry­ły wszyst­ko! Nie musie­li­śmy wydać ani cen­ta z tych 40 tysię­cy, któ­re były prze­zna­czo­ne na publi­ka­cję, bo wszyst­ko pokry­ły środ­ki z przed­sprze­da­ży. Tak zaczę­ła się histo­ria z „Kolo­nią”.

W ostat­niej czę­ści roz­mo­wy z Mak­sem Kidru­kiem prze­czy­ta­cie m.in. o tym, jakie kon­flik­ty są nie­unik­nio­ne, czy ludzie powin­ni doży­wać wie­ku 300 lat oraz czy rok 2137 ma zna­cze­nie dla świa­ta „Nowych wie­ków ciemnych”.

Reklama

Może też zainteresują cię te tematy