Epoka pamiętnikarstwa minęła już dawno temu. Zwykle, by coś utrwalić, wrzucamy to do social mediów. Tam z kolei prezentujemy raczej pozytywy, a nie smutek, chorobę i porażki. Karolina Korwin Piotrowska znalazła inny sposób, by zarejestrować to, co dzieje się teraz, w trakcie pandemii. Wybrała grupę świetnych rozmówców, a relacje z dyskusji z nimi zamieściła w książce „Reset”.
Zuzanna Pęksa: We wstępie do „Resetu” dziękuje Pani swoim rozmówcom nie tylko za czas, który poświęcili, by ta książka mogła powstać, ale też za szczerość, ważne słowa, które padły, wzruszenie i śmiech. Czym dla Pani i bohaterów tej książki były te rozmowy? Czy miały bardziej dokumentować, czy porządkować i oswajać zastaną rzeczywistość? A może jedno i drugie?
Karolina Korwin Piotrowska: To było ogromne doświadczenie na wielu poziomach, ludzkim, emocjonalnym, zawodowym. Byłam głodna rozmowy z ludźmi, którzy zdawali sobie sprawę z tego, co mówią i o czym, znali wagę swoich słów i byli dla mnie autorytetami w swoich dziedzinach. Chciałam się od nich jak najwięcej dowiedzieć o ich wizji świata po pandemii, o tym, jak odebrali nagłe zastopowanie naszego życia, inne warunki funkcjonowania. Byłam ich ciekawa, ale dawałam im też spory margines bezpieczeństwa, wiedzieli, że rozmowy nie będą ścinane, że tak jak zostaną zautoryzowane, tak wejdą do książki. Pomogli mi zrozumieć rzeczywistość, nauczyli mnie cierpliwości i empatii, bowiem robiliśmy te rozmowy w różnych warunkach, w zdrowiu, chorobie, w podróży, ze zrywającym się internetem. To wiele uczy.
Z.P.: Dla czytelnika, który nie myśli pesymistycznie (czy też po prostu nie myśli perspektywicznie) „Reset” może być jak uderzenie obuchem w łeb. Nieważne, czy mówi realizująca się w Stanach reżyser, czy dziennikarz będący ekspertem od literatury – wszyscy jak jeden mąż mówią tym samym głosem: zapanował chaos, sami się o to prosiliśmy. Pani rozmówcy dodają, że pandemia nie jest jedynym, z czym trzeba się zmierzyć. Jest jeszcze globalne ocieplenie, o którym (poza warszawską bańką) mówi się niechętnie, jakby to nie był nasz problem i nasza wina. Czy do ludzi to wszystko ma szansę dotrzeć, by cokolwiek zmienili w swoim zachowaniu?
K.K.P.: Nie wiem, mam czasem wrażenie, że jesteśmy jak jakieś małe dzieci, które myślą, że życie jest jak gra komputerowa, którą można przerwać w dowolnym momencie, albo cofnąć jak oglądany film i teraz „będzie już dobrze”, a dobrze już było, miło też już było. Zbyt długo i namiętnie chowaliśmy w sobie mityczne „wewnętrzne dziecko” i przestaliśmy myśleć racjonalnie, jesteśmy jak bachory, które wrzeszczą i muszą wszystko mieć tu i teraz. Po prostu musimy jechać na narty, musimy jechać na Zanzibar, musimy mieć to i owo, musimy, w kółko ktoś coś musi. Zrobić, albo mieć, albo pojechać. Koszmar. A ja myślę, że nic nie musimy poza byciem przyzwoitym. Ale to chyba jest trudniej zrobić niż wakacje na Zanzibarze.
Z.P.: Pierwsza jest rozmowa z Jankiem Świtałą, ratownikiem medycznym. Pomyślałam sobie, że może tak mną tąpnęła, bo była pierwsza. Ale nie, po przeczytaniu całej książki nadal wracałam do Janka, zaobserwowałam go na Instagramie, jakby to było cokolwiek warte i pomyślałam: czemu tacy ludzie, bohaterowie bez peleryny, zarabiają takie grosze, nie śpią po 48 godzin… A dla Pani, która dyskusja była tą najbardziej zapadającą w pamięć?
K.K.P.: Janka właśnie zwolniono z pracy…a więc, jakby ktoś chciał przed trzecią falą pandemii świetnego ratownika zatrudnić, to jest do wzięcia, przecież tak dużo jest wykwalifikowanych ratowników, prawda? Ale bez sarkazmu, to każda z tych rozmów rozjeżdżała mnie bardzo. Robienie tej książki było okupione ogromnym emocjonalnym wysiłkiem. Nie spodziewałam się tego.
Michał Zaczyński mówi bez ogródek i strachu o tym, jakim szkodnikiem dla świata i dla nas jest świat mody i przemysł z nim związany, Anna Pięta o wyzwaniach związanych z ekologią i nowym językiem mówienia o tym, Natalia Hatalska powtarza jak refren zdanie o tym, że o tym przecież mówiono na różnych sympozjach od dawna, ale nikogo to nie obchodziło, Stefan Batory uprzedza, jako biznesmen, o tym, że najgorsze przed nami, Natalia Kukulska, Magda Boczarska, Jagoda Szelc i Olga Chajdas mówią o pandemii w kontekście zawodów artystycznych, środowiska sztuki, filmu, teatru, muzyki, które zostało zamknięte jako pierwsze i ponosi ogromne ofiary, nie mogąc normalnie pracować od dawna; Michał Nogaś mówi, dlaczego nie słuchaliśmy zbyt długo pisarzy, którzy przewidywali, co się stanie, Sylwia Chutnik o aktywizmie, sprawach społecznych, o Polsce i Polkach, podobnie Michał Rusinek – o języku manifestacji, o słynnym dziaderstwie, Magda Górka mówi o Ameryce w 2020 roku i o tym, jak stamtąd uciekała do Europy, a także o tym, jak wyglądał ten wielki niegdyś kraj w czasie zamieszek, Natalia de Barbaro jak nikt mówi o tym, co czuliśmy w pandemii, dlaczego robiliśmy czasem abstrakcyjne albo dziwne rzeczy, dziwne zakupy, inicjatywy i czy to aby na pewno było „dziwne”, i jak ważne są nasze zasoby, a na koniec Tomasz Sekielski rozprawia się z mediami – tylko on jako w pełni niezależny dziennikarz mógł pewne nawet brutalnie prawdziwe rzeczy powiedzieć głośno i na koniec Natasza Kosakowska, która mówi o tym, jak pandemia wpłynęła na równouprawnienie w Polsce i na świecie, czy to prawda, że w kwestii praw kobiet cofnęliśmy do XIX wieku. Otwiera wszystko Janek. Jest jak wybuch, a potem jest tylko mocniej. Tak miało być. Tu nikt nie ściemnia. Moi goście mówią o tym, na czym się doskonale znają.
Z. P.: Czytałam „Reset” na przełomie roku 2020 i 2021. Nigdy nie wierzyłam, że Nowy Rok to jakaś cezura, po której będzie lepiej, inaczej. Ale gdy obudziłam się 7 stycznia i przeczytałam, że zwolennicy Donalda Trumpa wtargnęli do Kongresu, to już miałam potwierdzenie mojego pesymizmu, nie zmienia się nic, może być gorzej. A z jakim nastawieniem Pani wchodzi w 2021? Bardziej optymistycznym?
K.K.P.: Chcę mieć nadzieje i marzenia. Bez tego człowiek umiera. Patrzę na Kamalę Harris, patrzę na wiele wspaniałych kobiet na stanowiskach, walczących na ulicach miast, w parlamentach, w pracy i widzę jedno: przyszłość jest kobietą. Wreszcie. Chciałabym, by świat opowiadały mi kobiety, a nie kolejni przekonani o swej sile i nieomylności mężczyźni. W tym nadzieja. Chcę ją mieć, chcę widzieć dobro. Nawet na dnie piekła.
Z.P.: Na koniec chciałam spytać czy nie ma Pani wrażenia, że chwilami przeżywamy obecną sytuację „za bardzo”? Że dla nas to exodus, że świat już nie będzie taki sam, a w Syrii od dawna dzieją się znacznie gorsze rzeczy. Że znamy relacje naszych dziadków z wojny, że dzieci po wojnie wychowywały się w biedzie i niepewności, że w PRL walka o ten ikoniczny już papier toaletowy trwała latami, a nie kilka tygodni. Nie staliśmy się przez ten zły kapitalizm zbyt delikatni i przewrażliwieni na swoim punkcie?
K.K.P.: Jesteśmy w ogóle słabi, zmęczeni, przepracowani, znerwicowani, obolali, nie dbamy o siebie, nie odpoczywamy, nie śpimy dobrze, nie oddychamy, wdychamy świństwo zamiast powietrza, jemy niezdrowe rzeczy, chorujemy, a nasza psychika woła o ratunek, bo jesteśmy przebodźcowani. W ciągu roku odbieramy tyle bodźców, co nasi przodkowie przez całe życie. Nikt tego nie da rady wytrzymać.
Ja, o czym mówię w tej książce, postanowiłam być dla siebie czulsza. I wiem, że to mnie ratuje. Nie jesteśmy przewrażliwieni, jesteśmy „tylko” strasznie zmęczeni, mamy do tego prawo, bo przez lata wmawiano nam, że owo zmęczenie to nieodłączna część sukcesu, a sukcesem jest kolejny przedmiot, dom, samochód, ciuchy czy telewizor, kolejny niewolniczy kredyt zaciągnięty na kolejne niepotrzebne rzeczy.
Jesteśmy gromadą strasznie zmęczonych ludzi, marzących o odpoczynku od świata. To nieważne, że kiedyś było ciężej. To było kiedyś, teraz jest XXI wiek. Kiedyś też nie było internetu, miliona bodźców dziennie, nienawiści, kredytów, niepewności na taką skalę, katastrofy klimatycznej, wszechobecnej manipulacji i paraliżującego strachu o byt, o przyszłość. Chciałabym, żebyśmy nauczyli się odpoczywać i byśmy zwolnili, ale nie dlatego, że decyduje za nas wirus, tylko, że sami tego chcemy. W „Resecie” wiele osób mówi o tym, jak trudno było im zagospodarować czas wolny, który był nieplanowany. Chciałabym, byśmy znowu nauczyli się robić nic. Absolutnie nic. Ja się tego uczę. Powoli, ale skutecznie.
Z.P.: Bardzo dziękuję za rozmowę!