Bestsellerowi autorzy z pewnością odczuwają dużą presję – oczekiwania względem ich twórczości są naprawdę bardzo wysokie. Edyta Świętek, która stworzyła sagę „Grzechy młodości” ma tego pełną świadomość, ale nie musi się niczego obawiać. Jej najnowsza książka „Cień zbrodni” jest idealna w każdym calu!
Zuzanna Pęksa: Wśród fanów Pani twórczości zauważyć można było pełne napięcia oczekiwanie na trzecią już część sagi „Grzechy młodości”. Jakie to uczucie wiedzieć, że tak wiele osób nie może doczekać się kolejnego tomu cyklu?
Edyta Świętek: Świadomość, że czytelnicy w napięciu oczekują na kolejne tomy sagi „Grzechy młodości” na pewno daje mi sporą satysfakcję. Wszak chodziło mi właśnie o to, by ich zaintrygować. Pozytywnym emocjom towarzyszy jednak również i pewien niepokój o to, jak zostanie przyjęta następna część cyklu: czy nie zawiedzie oczekiwań?
Z.P.: „Cień zbrodni” w całej rozciągłości spełnia czytelnicze oczekiwania. Czy zanim skończy Pani książkę, ma Pani obawy, czy i tym razem tak bardzo się ona spodoba i odniesie wielki sukces? Wielu autorów stresuje się tym, że sami podnieśli sobie poprzeczkę bardzo wysoko.
E.Ś.: Zawsze istnieje ryzyko, że kolejna część nie przypadnie do gustu czytelnikom. W przypadku pisania sagi, której akcja toczy się na przestrzeni kilku dekad pojawia się pewna trudność: w historii naszego kraju występowały różne zawirowania, bywały okresy nader burzliwe i znacznie spokojniejsze. Z całą pewnością meandry takich wydarzeń mają wpływ na fabułę i postępowanie bohaterów. Czasami w związku z nimi tempo akcji może gwałtownie przyspieszyć lub zwolnić.
W moim przypadku na pewno sporym wyzwaniem było nakreślenie postaci, które nie są jednoznaczne. Każdy z bohaterów ma na sumieniu własne grzeszki. Przed publikacją pierwszego tomu „Grzechów młodości” miałam pewne obawy o to, jak czytelnicy przyjmą takich bohaterów. Na szczęście Trzeciakowie mimo swoich przywar (a może właśnie dzięki nim?) spotkali się ze wspaniałym odbiorem. Właściwie trudno ocenić, co decyduje o sukcesie powieści. Gusta czytelnicze są bardzo różne, o czym może świadczyć choćby to, jak skrajnie są odbierane powieści z topowych miejsc na listach sprzedaży Empiku. Ten sam tytuł może wzbudzać bardzo mieszane emocje. Mnie jako pisarce pozostaje jedynie wierzyć, że to co robię nie trafia w próżnię.
Z.P.: W „Cieniu zbrodni” opisuje Pani czasy stanu wojennego. Była Pani wtedy jeszcze dzieckiem, ale realia tamtego okresu oddała Pani po mistrzowsku. Skąd czerpała Pani wiedzę na ten temat, czy wczesne wspomnienia trochę pomogły?
E.Ś.: Zdecydowanie tak. Doskonale pamiętam stan wojenny i jego okrucieństwa, gdyż ten okres przeżyłam w Nowej Hucie, a tam, jak wiadomo, łatwo nie było. Czołgi i wozy bojowe na ulicach były czymś powszechnym. Zamieszki, gaz łzawiący, krzyki rozpędzanych demonstrantów mocno utkwiły w mojej pamięci. Nie sposób także zapomnieć pustych półek w sklepach, tej szarzyzny i biedy, która mocno kontrastowała z luksusami, w jakie wówczas opływali bardziej zaradni obywatele. Jako dzieci wszyscy marzyliśmy o kolorowym, pachnącym świecie, który kusił nas zza witryn Pewexów. Niektórzy z moich rówieśników mieli krewnych na Zachodzie, którzy przysyłali im paczki z darami. Dla całej reszty dzieciaków byli oni wręcz milionerami (śmiech).
Z.P.: Książka kończy się w takim momencie, że wprost nie można doczekać się kolejnej części „Grzechów młodości”. Zdradzi Pani, kiedy można się jej spodziewać? Czy prace nad nią już trwają?
E.Ś: Aktualnie trwa redakcja czwartego tomu sagi, kończę jednocześnie pracę nad piątym, ostatnim. Bardzo nie lubię opowiadać o tym, co będzie w kolejnych tomach sagi, lecz mogę uchylić rąbka tajemnicy: ważną rolę odegra w nim Klaus Engel. Oczywiście sporo będzie o dorosłych dzieciach Tymoteusza Trzeciaka, a razem z Romanem Dereniem czytelnicy będą przeżywali poważne zawirowania losu.
Z.P.: Podobno pisze Pani książki, jakie sama chciałaby przeczytać. Gdyby miała Pani wybrać trzy idealne powieści, które są Pani ulubionymi i do których chętnie Pani wraca, które by to były?
E.Ś.: Mam nadzieję, że w tym pytaniu nie chodzi o powieści mojego autorstwa (śmiech). Uwielbiam czytać „Chłopów” Reymonta za genialne nakreślone postaci, które wprost żyją na kartach książki. Z kolejnym faworytem mam pewien problem, gdyż o palmę pierwszeństwa rywalizują ze sobą dwaj panowie wykreowani przez Tadeusza Dołęgę-Mostowicza. Mam tutaj na myśli „Znachora” oraz Nikodema Dyzmę („Kariera Nikodema Dyzmy”). Dołęga-Mostowicz w moim odczuciu był mistrzem prezentowania stosunków społecznych. Trzecią powieścią, do której bardzo chętnie wracam jest wyjątkowo gorzki i chyba najbardziej znany romans „Przeminęło z wiatrem” Margaret Mitchell.
Z.P.: W jednym z Pani biogramów przeczytałam, że łączy Pani pracę zawodową z pisarstwem. Czy to dawne informacje z czasów, kiedy była Pani początkującą pisarką? Czy może dalej (będąc autorką tak wielu poczytnych pozycji) znajduje Pani czas na pełen etat?
E.Ś.: Ta informacja jest oczywiście nieaktualna. Na tym etapie, który osiągnęłam, absolutnie nie jest możliwe pogodzenie pracy na etacie z działalnością literacką. Bardzo dużo podróżuję po Polsce i odbywam mnóstwo spotkań autorskich. Zdarzyło mi się nawet polecieć na spotkanie z Polakami mieszkającymi w Dublinie.
Pisanie samo w sobie także jest zajęciem pochłaniającym mnóstwo czasu. Przygotowania do pracy, gromadzenie informacji, poszukiwanie ciekawostek czy wręcz wertowanie podręczników jest wyjątkowo czasochłonne. A ja uwielbiam serwować moim czytelnikom coś więcej niż tylko samą fabułę. Zależy mi na urozmaiceniu poprzez dodawanie smaczków z epoki, wprowadzanie w język dialogów słów, które były używane w czasach, w jakich osadzona jest akcja. Tak naprawdę moje sagi powstają niemalże ze słownikiem oraz mapami w ręce. Dokładam bowiem starań, by bohaterowie poruszali się po realnych miejscach a nie fikcyjnych zaułkach bliżej nieokreślonych miejscowości. Jestem szczęśliwa, że dane mi było zrezygnować z etatu na rzecz tego, co od zawsze było moim największym marzeniem, a następnie życiowym celem.
Z. P.: Bardzo dziękuję za rozmowę.
E.Ś.: Serdecznie dziękuję za możliwość udzielenia wywiadu. Niestatystyczni są wspaniali!