Jeśli podobały się Wam „Igrzyska śmierci” Suzanne Collins, „Wyspa” jest właśnie dla Was. Grupka przyjaciół bierze udział w grze o wysoką stawkę. Jak się szybko okaże – nie tylko o pieniądze. Czy młodym ludziom uda się wygrać? Jak to wpłynie na ich wzajemne relacje? Jedno jest pewne, ta historia to istny horror.
Lizzie, Carmen, Grady, Ben oraz jego brat Will właśnie kończą szkołę średnią. Mają różne marzenia, a realizacja każdego z nich wymaga zasobnego portfela. Pewnego dnia Lizzie trafia w sieci na ogłoszenie. Oto odbywa się rekrutacja do Iron Teen – tajemniczej gry, w której można wziąć udział całą ekipą! A nagroda jest niebagatelna. To milion funtów… na głowę. Młodzi wypełniają skomplikowane ankiety i udaje im się przejść rekrutację.
By wziąć udział w nietypowych zawodach lecą czarterowym samolotem na jedną z Wysp Owczych, której nie ma w Google. To prywatna własność multimiliardera Marcusa Golda, właściciela połowy Doliny Krzemowej, filantropa i organizatora Iron Teen.
Przed wyjazdem Lizzie głośno zastanawia się, jakie też konkurencje mogą czekać na nią i przyjaciół:
„Będą pewnie biegi na orientację, rozwiązywanie zagadek, poszukiwanie skarbów z GPS-em, wspinaczka skałkowa… No wiecie, takie rzeczy.”
Dziewczyna nie wie nawet, jak bardzo się myli. Pięcioro znajomych zostaje (dosłownie) rzuconych na głęboką wodę. Muszą dostać się do pierwszego punktu kontrolnego, zanim teren, po którym się przemieszczają, zaleje woda. Później jest już tylko gorzej – młodzi mają za zadanie dotarcie do punktów kontrolnych, gdzie czekają na nich schowane w zabezpieczonych pojemnikach przedmioty. Za każdym razem muszą podmienić je na coś cenniejszego. Już pierwszy „przedmiot” mocno Was zszokuje, a potem będzie tylko gorzej.
Walka z przyrodą, czasem i trudne zagadki do rozwikłania, to nie jedyne utrudnienia. Są przecież inne zespoły, z którymi paczka Lizzie musi rywalizować. Na małej wyspie nie sposób się nie spotkać. A gdy gra toczy się o tak wysoką stawkę, znikają jakiekolwiek skrupuły i konwenanse.
Powieść początkowo rozkręca się dość wolno. Dowiadujemy się, że Ben jest zakochany w Lizzie, a całe jego życie jest podporządkowane inteligentnemu, ale socjopatycznemu bratu, Willowi. Carmen to wesoła dziewczyna, która w każdą wypowiedź wtrąca hiszpańskie słówka, a nieco gamoniowaty Grady dźwiga ze sobą wielki plecak wypełniony słodyczami i lekarstwami. Jednak szybko okazuje się, że Iron Teen to nie są wakacje, a prawdziwa makabra, zaś ludzie mają często drugie oblicze.
Wspominałam już w swoich recenzjach, że uwielbiam książki, które rozgrywają się na wyspach. Ten klaustrofobiczny klimat, niemożliwość wydostania się na stały ląd i ciągłe poczucie zagrożenia są naprawdę wciągające. Łatwo jednak o nudę, bo taka lokalizacja to dość często wykorzystywany zabieg literacki.
Bryony Pearce nie idzie jednak utartym schematem. Można się spodziewać, że książka opowiadająca o nastolatkach będzie raczej oszczędna w drastyczne szczegóły. Tymczasem wcale ich nie brakuje, tylko trzeba na nie nieco poczekać. Fabuła „Wyspy” jest tak samo niepokojąca, jak jej okładka. Widać na niej właśnie tytułową wyspę, która – gdy się jej przyjrzeć – wygląda jak leżący, krzyczący człowiek. I uwierzcie mi – wrzasków bohaterów (z bólu i przerażenia) nie zabraknie. Pytanie tylko, czy ktoś je usłyszy?
Napisała Zuzanna Pęksa